Paweł udał się w ostatnią podróż, ale zostawił nam swoje idee
Minął prawie miesiąc, odkąd mnie i moich przyjaciół w Gdańsku zaskoczyła straszna wiadomość. Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz w centrum miasta został ugodzony nożem podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Dowiedziałem się o tym w moim biurze i wówczas całą uwagę poświęciłem śledzeniu informacji o jego stanie zdrowia. W całym mieście wyczuwało się wielki niepokój i troskę o jego życie. Aktualne wiadomości spóźniały się, być może ze względu na szacunek dla rodziny. Około godz. 17 dowiedzieliśmy się o śmierci prezydenta. Nastąpiły chwile wymownej ciszy i osłupienia. Dostrzegłem głęboki smutek w spojrzeniach moich polskich przyjaciół.
Tego dnia zapowiedziano spontaniczne spotkanie osieroconych mieszkańców Gdańska. Widziałem i czułem, co dzieje się wokół mnie i nie wyobrażałem sobie, aby nie uczestniczyć w tej manifestacji. Udałem się tam, gdzie tego wieczora podążali gdańszczanie. Przychodziło ich coraz więcej i w różnym wieku. Starszych, młodych, a nawet dzieci.
W naszych załzawionych, smutnych oczach widać było ból i niedowierzanie. W ciszy i wśród jarzących się nocą kolorowych świec wszyscy w duchu zadawaliśmy sobie pytanie: Jak to sie mogło wydarzyć? Skąd tyle nienawiści w stosunku do tego człowieka? Nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi.
Myliłby się ktoś, sądząc, że podczas naszego spotkania nasze myśli zaprzątały chęci zemsty i rewanżu. Nie myśleliśmy o nienawiści, choć byliśmy strapieni i zagniewani. Rozsyłaliśmy sobie „Imagine”, utwór Johna Lennona, który wydzwaniały gdańskie dzwony przy łopoczącej fladze miasta…
Powinniśmy pamiętać o idei prezydenta Adamowicza, o drzemiącej w nas sile i miłości do tego miasta. I aby tak, jak płomienie świec, które paliły się w tamtych dniach w Gdańsku, płonęła w nas zawsze nadzieja.
Kiedy wróciłem na stancję i wyjaśniłem swoje spóźnienie, moja gospodyni Daniela bez słów wzruszająco i silnie mnie objęła. Ceniła działalność społeczno-polityczną prezydenta przez ostatnie dwadzieścia lat, dlatego nie musieliśmy nawet rozmawiać.
Po czterech dniach nastąpił bolesny finał. Spod siedziby ECS z tłumem gdańszczan ruszyłem konduktem żałobnym wraz z prezydentem Adamowiczem w jego ostatnią drogę do Bazyliki Mariackiej. W takiej chwili, zgodnie z życzeniem rodziny prezydenta zbieraliśmy datki na hospicjum i WOŚP. Kiedy żegnając prezydenta usłyszałem słynny utwór muzyczny śpiewany przez Andrea Boccelli: Con te partiró - "Z tobą odjadę", nie byłem w stanie powstrzymać łez…
Wydaje mi się, że poczułem płynący z tego miasta istotny przekaz solidarności i braterstwa. Zrozumiałem, że nie przypadkiem właśnie w Gdańsku powstała idea Solidarności.
Danilo Distefano
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?