Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyspa Nowakowska: Nie chcieli się ewakuować z obawy przed złodziejami

Anna Szałkowska
- Nie wiemy, jak nam się uda przetrwać zimę - mówią Magda i Bożena Duda z Nowakowa
- Nie wiemy, jak nam się uda przetrwać zimę - mówią Magda i Bożena Duda z Nowakowa Anna Arent-Mendyk
Mieszkańcy Nowakowa z Wyspy Nowakowskiej wczoraj szacowali straty po środowej powodzi. 109-osobowa grupa ewakuowanych z wyspy mieszkańców rano wróciła do domów.

Woda opadła, ale nastroje nie były optymistyczne, szczególnie w budynkach położonych bezpośrednio przy rzece. W mieszkaniu Elżbiety i Andrzeja Olszewskich niedawno położone zostały panele podłogowe. Teraz leżały pod ciemną warstwą naniesionego przez wodę mułu. Wilgotny ślad na ścianie pokazuje, do którego miejsca podniosła się woda. To około pół metra wysokości.

- Nie myślałam nawet, ile doprowadzenie tego do stanu poprzedniego będzie nas kosztować - mówi pani Elżbieta. Jak mówią Olszewscy, w środę sami walczyli z żywiołem. - Nie mieliśmy informacji, co się dzieje wokół nas, czy zagrożenie powodziowe się zwiększa.

U sąsiadów mieszkających obok woda podeszła aż po parapety. - Stała tak wysoko, że drzwi nie można było otworzyć - mówi przez łzy Bożena Duda. - Wszędzie był muł i trzcina. Drewno zabrała rzeka. Teraz dostajemy je od dobrego sąsiada, ale co będzie jutro? Idzie zima, a w domu wszystko zniszczone. Jesteśmy bezrobotni. Bez pomocy gminy długo nie pociągniemy.

Państwo Dudowie, podobnie jak Olszewscy, nie ewakuowali się z zalanego Nowakowa, chociaż właśnie w tej miejscowości sytuacja wyglądała najbardziej dramatycznie. - Faktycznie, mieszkańcy nie chcieli się ewakuować - przyznaje Genowefa Kwoczek, wójt gminy Elbląg, na terenie której leży Nowakowo. - Namawiali ich do tego przedstawiciele gminy, policjanci, strażacy. Na ewakuację zgodziła się duża grupa, m.in. z pobliskiego Batorowa. Te osoby spędziły noc w szkole, w Gronowie Górnym. Dostały posiłki, miały zapewnioną pomoc lekarską.

Ludzie z Nowakowa zgodnie twierdzą, że niewiele do nich dochodziło informacji. - Kiedy odłączono prąd, praktycznie straciliśmy kontakt ze światem - tłumaczą Cecylia i Piotr Rosiakowie. Ich dom położony po drugiej stronie drogi praktycznie nie doznał uszczerbku. Ale w środę nie było wiadomo, co będzie.

- Rodzina z Irlandii dzwoniła do nas na bieżąco i informowała, co się dzieje za płotem - opowiada pan Piotr. Oboje wspominają powódź z początku lat 80. - Woda też była wówczas duża, ale nie przelewała się przez drogę jak w środę - dodaje mężczyzna.

Tamtą wodę pamięta wielu. Również Stanisława Pietroń, mieszkanka Nowakowa. - Bywały już u nas większe powodzie. Kiedyś ewakuowali mnie stąd amfibią. Na szczęście teraz było inaczej. Ale bałam się.

Mieszkańcy Nowakowa narzekają na akcję ratowniczą ze środy. - W telewizji to jeden przez drugiego się chwalił, i strażacy, i urzędnicy - macha z rezygnacją ręką starszy mężczyzna. - A tak naprawdę na początku był jeden wielki chaos. A służby pojawiły się dopiero po południu. Ja pani powiem. Gdyby nie pomoc sąsiedzka, nic by się mogło nie uratować. Na tej drodze stało wczoraj mnóstwo ludzi. I pracowali w pocie czoła.

- Każdy pomagał - twierdzi pani wójt. - Była nasza Ochotnicza Straż Pożarna, potem dojechała PSP. Do pomocy przy ewakuacji włączyła się policja.

Krajobraz po powodzi w Nowakowie wygląda przejmująco smutno. Tak samo jak ludzie, którzy przez jeden dzień stracili bardzo dużo. Mieszkańcy nie są bogaci. Opuszczać swych domów nie chcieli, aby nie stracić tych resztek, które udało im się ocalić przed wodą. Głośno nikt tego nie mówi, ale wielu bało się amatorów cudzej własności. Kilka lat temu złodzieje podpływali nocą pod opuszczone przez mieszkańców domy i kradli. Ryzykować nie chcieli. W czwartek złodziei nikt się już nie bał. Ludzie bali się za to jutra, które nie zapowiada się optymistycznie. Większość powodzian nie była ubezpieczona. Twierdzą, że tu trudno im się ubezpieczyć na zalewanych terenach.

- To nie tak. Ludzie nie chcą się ubezpieczać - podkreśla Barbara Marciniak z elbląskiego PZU. - Z tego terenu podpisanych mamy 200 umów, a gospodarstw domowych jest dwa tysiące. Ubezpieczeni mogą liczyć na szybką wypłatę odszkodowań, nieubezpieczonym... zostawiamy ulotki.
Co teraz mają zrobić mieszkańcy. - Nie chcę składać przedwczesnych deklaracji - mówi pani wójt. - Na pewno mogą jednak liczyć na pomoc gminy. W czwartek na wyspę przybyli przedstawiciele opieki społecznej, którzy szacowali potrzeby.

Podobnie mówił wojewoda warmińsko-mazurski Marian Podziewski, który przyjechał do Nowakowa. Niestety, nie powiedział dokładnie, na co mogą liczyć mieszkańcy. - Jednorazowo mogą to być zasiłki na ubrania, żywność. Potem, po oszacowaniu strat, można mówić o większej pomocy.
Woda na razie opadła, ale zagrożenie jeszcze nie minęło. Poziom rzek i zalewu nadal jest monitorowany, po moście na Wyspę Nowakowską mogą jeździć pojazdy do 3,5 tony.

50 cm - do tej wysokości mieli w domu wodę mieszkańcy domów położonych przy rzece,

109 - tylu mieszkańców, głównie Batorowa, zostało ewakuowanych w środę z wyspy,

Zapraszamy do komentowania sytuacji mieszkańców Wyspy Nowakowskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki