Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Wkręceni w rezerwat?" Felieton Wojciecha Wężyka

Wojciech Wężyk
"Wkręceni w rezerwat?" Felieton Wojciecha Wężyka
"Wkręceni w rezerwat?" Felieton Wojciecha Wężyka Archiwum Polska Press
W Sopocie ruszyły konsultacje społeczne dotyczące planów utworzenia 300 ha rezerwatu na terenie lasów TPK. Pozornie jest to piękna inicjatywa, doskonale adresująca sentymenty naszej społeczności (mieszczuchy otwierają swoje serca dla każdego hasła zawierającego jakiś proekologiczny akcent). A dobry polityk potrafi wykorzystać taką okazję. Zwłaszcza gdy wydarza się ona tuż przed startem kampanii wyborczej

Relacji zachodzących pomiędzy sopockim samorządem a władzami Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych nie da się zrozumieć inaczej niż właśnie w kontekście klucza politycznego. Czyli sporu między władzą a opozycją. Lasami państwowymi rządzi PiS. Regionalnym dyrektorem jest tu Bartłomiej Obajtek. Po drugiej stronie stołu mamy prezydenta Jacka Karnowskiego, zarządzającego nie tylko miastem, ale i lasami komunalnymi. Mimo, że nie należy on formalnie do PO, to jednak raz po raz musi manifestować swoją niechęć do PiS. Na tyle głośno, żeby dało się go zauważyć w Warszawie, gdzie dyskutuje się o tym, kto i jakie miejsce dostanie na liście opozycji w zbliżających się wyborach parlamentarnych.

Jacek Karnowski kontra Bartłomiej Obajtek

Wbrew pozorom współpraca między obiema stronami (lasami i samorządem) układa się całkiem normalnie. Jak to bywa w przypadku większości decyzji administracyjnych, po prostu nie ma w nich miejsca na żadną wielką politykę. Prawo wymusza koegzystencję. Daleko jej do perfekcji natury, ale jakoś się wszystko toczy. Niestety, historie bez zwrotów akcji nudzą się politykom bardzo szybko. Żeby pobudzić widza (czyli wyborcę) do aktywności, trzeba raz na jakiś czas wymyślić coś nowego. Suflowana opowieść nie musi być prawdziwa. Wystarczy, że będzie piękna i skrojona na miarę wyobraźni mieszczucha – np. taka, w której jest Matka Natura, są uśmiechnięte zwierzęta i bujny drzewostan, któremu do przetrwania nie trzeba nic prócz słońca i deszczu. Prawda, że ładne? To właśnie opowieść o rezerwacie, którą snuje prezydent i jego ekipa. Opowieść kompletnie nierealna. Z wielu powodów, które jej autor celowo przemilcza.

Jacek Karnowski ma dobry polityczny nos. Niczym ogar podczas polowania, wyczuwa na odległość zbliżającą się zwierzynę. W tym wypadku jest nią okazja do pokazania się w odpowiednim świetle. Postulowanie rezerwatu jest właśnie takim „momentum”. I nie ma żadnego znaczenia, że to science fiction, czy mówiąc wprost – ściema. Powodów mojej surowej oceny jest kilka. Po pierwsze, żadne procedury i konsultacje nie mają znaczenia bez wciągnięcia w prace nad projektem Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. A ta jest strukturą administracji rządowej. Więc można się domyśleć, jakie ma zdanie. Po drugie: Ci, którzy są „za” pomysłem rezerwatu, muszą wiedzieć, że praktyka jego realizacji oznacza m.in. koniec wyprowadzania psów do lasu. Koniec zbierania grzybów i jagód. Koniec ścieżek rowerowych, konnych. Po trzecie, pozostaje kwestia kosztów. Na terenie, który miałby zamienić się w rezerwat, jest niemały fragment infrastruktury (dwa kilometry sieci gazowej i podziemnych kabli energetycznych). Kto niby miałby zapłacić za przeniesienie jej z lasu – no i jaki byłby koszt takiej operacji dla przyrody?

Sopot z rezerwatem?

Wreszcie pozostają kwestie związane z bezpośrednim sąsiedztwem rezerwatu. Bo czy inicjatorzy pomysłu sprawdzili, jak wyglądałoby uzyskiwanie zgody na imprezy masowe w

Operze Leśnej czy na Stadionie Leśnym? Albo czy rezerwat, przy coraz wyższej temperaturze, zwłaszcza latem, nie będzie stanowił zagrożenia pożarowego dla górnego Sopotu?

Pytań jest wiele więcej, ale nie mają one żadnego znaczenia. Idea rezerwatu i tak wymrze wraz z końcem kampanii wyborczej. Śmiercią naturalną, kiedy obecne władze uzyskają reelekcję na kolejne 4 lata, a prezydent Sopotu przestanie widzieć korzyści wizerunkowe z całej akcji. Albo śmiercią gwałtowną, jeśli wygra opozycja z PO. Bo to przecież jej przedstawicielom zawdzięczamy dzisiejsze wycinki drzew uchwalone w ramach Planu Urządzanie Lasu sprzed 10 lat. A tak na marginesie, to przecież Jacek Karnowski w ciągu dekady przeznaczył na cele inne niż leśne blisko 24 ha lasu. Czy wobec tych faktów można się spodziewać po tych politykach realnej obrony drzewostanu?

CZYTAJ TEŻ: "Nadmuchany kłopot Sopotu". Felieton Wojciech Wężyka

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki