Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiele emerytur to dzisiaj pieniądze, za które nie da się przeżyć

rozm. Ryszarda Wojciechowska
123rf
Z Agatą Baranowską-Grycuk, ekspertem Biura Eksperckiego, Dialogu i Polityki Społecznej w Komisji Krajowej NSZZ Solidarność, rozmawia Ryszarda Wojciechowska.

Słyszę, że Solidarność przychodzi do rządu PiS po spłatę długu wyborczego. Związek domaga się bowiem podwyżki emerytur i rent.
Nie nazwałabym tego spłatą długu wyborczego. Solidarność już od 2007 roku postuluje odpowiednią waloryzację świadczeń emerytalno-rentowych. To, że aktualnie rządzi PiS, nie ma nic wspólnego z naszymi postulatami odpowiedniej podwyżki. Powtarzamy od lat, że głównym postulatem Solidarności jest systemowe rozwiązanie waloryzacji najniższych świadczeń emerytalnych, bo to właśnie one najszybciej tracą na swojej realnej wartości. Od 2007 roku najniższe świadczenie emerytalno-rentowe straciło swoją siłę nabywczą aż o 15 proc. I obecnie najniższa emerytura wynosi 882 złote, a renta 676 złotych, czyli odpowiednio ok. 757 i 591 zł po odliczeniu podatków. Dlatego Solidarność nieustannie przypomina, że obecna formuła obliczania waloryzacji powinna się zmienić, ponieważ jest niesprawiedliwa. I powoduje, że biedni emeryci biednieją, a bogaci bogacą się szybciej.

Te dane o najniższej emeryturze są rzeczywiście porażające.

Instytut Pracy i Spraw Socjalnych każdego roku wylicza tzw. minimum egzystencji. I ta najniższa emerytura oraz renta zbliżone są do tych kwot minimum. Poniżej tej kwoty egzystencja biologiczna człowieka jest już zagrożona. To są pieniądze, za które nie da się przeżyć. I do tego się odnosimy.

Ale problem emerytur jest szerszy. Nawet ci, którzy mają emerytury wyższe niż ta najniższa, buntują się. I pytają nie tylko, jak żyć, ale także o to, dlaczego związek pochyla się nad tymi, którzy pracowali krótko i dlatego mają najniższe emerytalne uposażenie.
Nie mogę się zgodzić z takimi głosami. Bo, jak powtarzam, co roku staramy się o waloryzację tych świadczeń ogółem. O to, żeby ten wskaźnik był większy, niż proponuje rząd.

No tak, ale już wiadomo, że w przyszłym roku te podwyżki znowu będą symboliczne.

Oczywiście, między innymi ze względu na poziom deflacji, który obniża ten wskaźnik. Wzrost wynagrodzeń wynika ze wzrostu gospodarczego. Kiedy rośnie gospodarka, to rosną wynagrodzenia. Ale emerytury nadal u nas pełzają. A my przypominamy, że trzeba to zmienić. Wspomniała pani o najniższych świadczeniach dla tych, którzy pracowali krótko. To nieprawda. Bo ustawa przewiduje okresy składkowe, które uprawniają do tego minimalnego świadczenia. Osoba, która nie wypracuje minimalnego ustawowo okresu, otrzymuje jeszcze mniej. Czasami są to emerytury w wysokości 300-400 złotych brutto.

Coraz częściej słyszy się rozgoryczenie emerytów, którzy mówią: no tak, dla dzieci 500 plus, a dla nas 5 plus. Bo w tym roku wielu emerytów dostało podwyżki takiej mniej więcej wielkości.
Całym sercem popieramy postulaty grup emeryckich, bo to są ludzie, którzy przepracowali całe życie i dzisiaj muszą mocno kombinować, jak za te pieniądze przeżyć. A lekarstwa i utrzymanie mieszkania to wydatki, które rosną najszybciej.

Ale na razie Solidarność, jak słyszę, apeluje jedynie do rządu.
Kiedy przedstawiono nam założenia w budżecie, dotyczące waloryzacji rent i emerytur, nie poparliśmy ich. Zwłaszcza zapisy mówiące, że można powiązać wzrost wynagrodzeń w budżetówce z minimalnym okresem składkowym dla emerytur, są nie do przyjęcia. I to powiedzieliśmy głośno.

Ale co dalej? Od apeli jeszcze nic się nie zmienia. Solidarność nie powinna sięgnąć po inne metody?
Jako związek zawodowy używamy takich narzędzi, w które jesteśmy wyposażeni. Możemy apelować, dyskutować. Możemy też wziąć kapelusz, pozbierać pieniądze i zanieść je ministrowi finansów. Ale przecież nie o to chodzi.

To może trzeba wyjść na ulicę w sprawie emerytów. Nareszcie ktoś by się ujął za tą najsłabszą jednak grupą.
Solidarność nigdy nie wychodziła na ulicę jedynie z powodu niskiej waloryzacji emerytur i rent. Bo mamy świadomość, że te problemy nie wynikają z ustawy, ale z tego, co znajduje się w budżecie. Ale nie zmienia to faktu, że Solidarność od lat proponuje rozwiązania, które pozwoliłyby na zasilanie funduszu ubezpieczeń społecznych. Bo jeśli fundusz będzie zrównoważony, to wtedy łatwiej można regulować podwyżki emerytur i rent.

Czyli Solidarność spokojnie podchodzi do tego problemu?
To, że Solidarność nie wychodzi na ulicę, nie oznacza, że podchodzimy spokojnie do problemu. Rośnie rozgoryczenie w tej grupie społecznej, na co nie jesteśmy głusi. Ale rozmawia pani z ekspertem, a nie z politykiem. Proszę to wziąć pod uwagę. Jestem od tego, żeby wyliczyć, obliczać, sprawdzać. A decyzje polityczne zapadają na innym piętrze i w innym pokoju. Z mojej strony nie usłyszy pani deklaracji na temat innych działań związku w tej sprawie.

Rząd jest w trudnej sytuacji, bo z jednej strony zapowiada obniżenie wieku emerytalnego, a z drugiej żąda się od niego podwyższania najniższych emerytur. Tylko z czego na te podwyżki wówczas brać? To tak jakby mieć ciastko i zjeść ciastko.
Wzrost emerytur i rent zagwarantowany jest ustawowo. I pieniądze na te działania zawsze będą przewidziane w budżecie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki