Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Konarzynach mówią, że tu nikt nie boi się dentysty

Dorota Abramowicz
Ujął mieszkańców kaszubskiej wsi życzliwością i kulturą. Fakt, że Yaser Alsaoud jest Syryjczykiem i muzułmaninem, dla jego pacjentów i znajomych jest kwestią drugorzędną

Czuje się, jakby był stąd. Stąd, czyli z Konarzyn, kaszubskiej wsi gminnej położonej kilkanaście kilometrów od Chojnic. Znalazł tu przyjaciół, którzy zapraszają go na święta Bożego Narodzenia, Wielkanoc, imieniny, urodziny i wesela. Uwielbia wspólne z nimi spływy kajakowe, jazdę na rowerze po okolicznych lasach i łowienie ryb.

Ksiądz proboszcz z Konarzyn, Marek Weltrowski, kilka razy powtarza, że zgrzeszyłby, gdyby choć jedno złe słowo o nim powiedział. Krystyna Tyborska, urzędniczka z gminy, mówi, że wieś ma wreszcie dobrego dentystę. Listonosz, Jerzy Szóstak, potwierdza: - Udał się Konarzynom stomatolog. Chwali go też mieszkająca od niedawna w Konarzynach Karolina: - Zawsze pyta, czy nie boli. Jeśli boli, to natychmiast przestaje borować.

Fakt, że Yaser Alsaoud jest Syryjczykiem i muzułmaninem, dla mieszkańców Konarzyn nawet teraz, po zamachach w Paryżu, jest kwestią drugorzędną.

- Toż to bardzo miły człowiek - mówi jedna z pacjentek, czekająca we wtorkowy poranek na wizytę. - My tu się dentysty nie boimy. Nikomu do głowy by nie przyszło, że będzie z bombą po gabinecie kogoś gonił. Do końca roku wszystkie terminy są u niego zajęte. A był taki czas, że dentysty tu wcale nie było. Ledwo się jakiś pojawił, to natychmiast uciekał. Dopiero ten z Syrii został. Na szczęście.

- Czy były jakieś incydenty o podłożu rasistowskim? - zastanawia się wójt Jacek Warsiński. - Nie przypominam sobie. Ale nie, był jeden taki przypadek. Coś tam za Yaserem krzyczał pewien mężczyzna. Jest to jednak osoba upośledzona, dodatku była pijana i poza tym przyjezdna.

Stolica? Warszawa

Yaser Alsaoud mówi, że przyjechał do Polski z ambicji. - Chciałem się wykształcić, a studia na Akademii Medycznej w Lublinie okazały się tańsze niż takie same studia w Syrii. Zresztą rodzina przetarła już szlak. Jako pierwszy trafił do Polski mój starszy brat Youssef, który skończył medycynę w Lublinie i jest neurologiem. Drugim Alsaoudem na polskiej uczelni byłem ja.
Pochodzi z Homs, trzeciego co do wielkości miasta kraju w zachodniej Syrii. O rodzinie mówi krótko: ojciec od dawna nie żyje, a ośmioro dzieci - cztery córki i czterech synów - wychowywała matka. - Wszyscy mamy dyplomy szkół wyższych - opowiada Yaser. - Dwie siostry są nauczycielkami, trzecia pełniła nawet stanowisko kierownicze w dużej firmie. Naród syryjski, o czym wie niewielu Europejczyków, bardzo dużą wagę przykłada do wykształcenia. Ludzie się starają, bo dla każdego z nas wiedza jest przepustką do lepszego życia.

W grudniu 1997 r., gdy wysiadał z samolotu na warszawskim lotnisku, nie umiał ani słowa po polsku. O kraju, do którego przybył, też wiedział niewiele - że stolica to Warszawa, że jeszcze dekadę wcześniej był on w strefie wpływów Związku Radzieckiego.

Później wspominał, że po trzech miesiącach nauki dziwnego, szeleszczącego języka, chciał się poddać. Stomatologia jest bardzo trudnym kierunkiem, a on wiedział, że każdy wykład będzie prowadzony po polsku. Bał się, że nie podoła. Na początku studiów jednak jako jeden z niewielu zdał bardzo trudny egzamin. Może jednak się uda? - pomyślał, spoglądając w indeks.
Skończył studia bez taryfy ulgowej, zdobył prawo wykonywania zawodu. Postanowił zostać w Polsce. Na początku pracował w Lublinie. W 2011 roku przyszła oferta pracy z pomorskiej miejscowości o niezbyt łatwej do wymówienia dla mieszkańca Syrii nazwie - Konarzyny.

Międzynarodówka stomatologiczna

- Szczęścia do stomatologa nasza wieś lat nie miała od lat - wspomina Krystyna Tyborska. - Po rezygnacji pani doktor, która zostawiła gabinet ze starym wyposażeniem, zęby mieszkańców zaczęli leczyć obcokrajowcy. Najpierw Francuz, dr Charles, zwany Karolem, który obecnie przyjmuje w Chojnicach, a potem Rosjanin, który wolał pracować w innej wsi, w Leśnie.
Ściągnięcie dentysty do niezbyt bogatej, zamieszkałej przez nieco ponad dwa tysiące osób gminy, nie było łatwe. Narodowy Fundusz Zdrowia płaci tylko za leczenie kanałowe przednich zębów i refunduje białe plomby jedynie na zęby od jedynki do trójki, w pozostałych proponując amalgamat. Za resztę płaci pacjent. W dużych miastach jakby nieco chętniej, stąd zarobki wiejskich stomatologów nie są - delikatnie mówiąc - oszałamiające.

Dla wielu polskich gmin poszukiwanie dentysty od lat jest więc sprawą priorytetową, a wzajemne „podbieranie” sobie lekarzy nie należy do rzadkości,

- Przed pięcioma laty, na podstawie zawartego wcześniej porozumienia z naszą gminą, w zatrudnianiu stomatologów pośredniczyła firma ze Świeradowa Zdroju - mówi wójt Jacek Warsiński. - Firma zawierała kontrakty z NFZ i współpracując z ośrodkami w całym kraju, przysyłała do pracy przeważnie młodych dentystów, zwykle zaraz po studiach. W ten sposób trafiali do nas kolejni lekarze, którzy - niestety - nie zagrzewali tu miejsca. Ostatnim zatrudnionym w ten sposób w 2010 r. był Rosjanin z Petersburga. Stomatolog ten po krótkim czasie zrezygnował z oferowanego przez nas mieszkania nad ośrodkiem i przeniósł się do Leśna w gminie Brusy. Najpierw przyjeżdżał do pacjentów raz w tygodniu, potem już tylko raz na miesiąc, aż w końcu przestał się pojawiać.

Zajazd na ośrodek w Leśnie i uprowadzenie dentysty siłą raczej nie wchodziły w rachubę i tak od lutego do grudnia 2010 r. gabinet stomatologiczny w Konarzynach świecił pustkami. W końcu urzędnicy gminy znaleźli punkt w umowie, pozwalający na rozwiązanie współpracy z firmą ze Świeradowa. Wyposażyli gabinet i na własną rękę zabrali się za szukanie dentysty. Pomógł im dr Charles Minoyan, który przypomniał sobie o znajomym stomatologu z Lublina, Syryjczyku.

- Od kolegi usłyszałem, że jest tu oferta pracy z mieszkaniem - wspomina Yaser Alsaoud. - Obejrzałem gabinet i dwa pokoje z kuchnią na piętrze ośrodka, porozmawiałem z wójtem, który okazał się bardzo życzliwym człowiekiem. To ułatwiło podjęcie decyzji. Wójt zaoferował mi nie tylko pracę, ale także przyjaźń i gościnność. Rozumiał, jak ciężko może być człowiekowi, który jest, tak jak ja, daleko od domu. Poznałem jego żonę i dzieci. Zostałem zaproszony do domu na święta Bożego Narodzenia i Wielkanocy.

Jacek Warsiński: - Lubię go, choć to człowiek raczej skryty. Nie lubi plotek, złego słowa o innych nie powie.
Czy jako muzułmaninowi nie przeszkadzało mu uczestniczenie w katolickich świętach? - Wychowywani byliśmy przez moją matkę w duchu tolerancji, otwarcia na drugiego człowieka - tłumaczy Yaser. - W Syrii, którą opuściłem, żyli obok siebie w zgodzie wyznawcy różnych religii. Mieliśmy sąsiada chrześcijanina, który zapraszał nas do siebie na swoje święta, a my gościliśmy go w Święto Ofiarowania.

Nie ma gdzie uciec

W tym samym roku, w którym Yaser Alsaoud zaczął pracę w Konarzynach, w Syrii wybuchła wojna domowa. Poprzedziły ją demonstracje organizowane w rodzinnym mieście doktora, Hims, przeciw rządom prezydenta Baszszara Al-Asada. 6 maja 2011 roku siły rządowe otoczyły Hims, w którym część dzielnic zajęła rebeliancka Wolna Armia Syrii. We wrześniu do miasta wjechało ponownie wojsko. Rozpoczęły się starcia na ulicach, ostrzeliwanie cywilnych dzielnic, bombardowania. W lutym siły rządowe odbiły dzielnicę Baba Amr. Zginęło setki ludzi.

- Z mojej rodziny, dzięki Bogu, nikt nie zginął - mówi cicho Yaser.
To jednak był dopiero początek. Dziś walki w Syrii, gdzie wojna domowa przekształciła się w wojnę religijną, toczą się na wielu frontach przy zaangażowaniu światowych mocarstw. Zginęło już 220 tys. ludzi. Liczba uchodźców z Syrii przekroczyła latem tego roku cztery miliony.

- Uciekają rebelianci, ich rodziny, osoby zaangażowane bezpośrednio w wojnę i ludzie z terenów zajętych przez Państwo Islamskie - twierdzi dr Alsaoud. - Moi bliscy, podobnie jak większość Syryjczyków, pozostali w swoich domach. Nie mają gdzie uciekać. Mimo wojny exodus za granicę nie jest najlepszym wyjściem. Dla wielu moich rodaków styl życia w Europie może być dziwny i trudny do całkowitego zaakceptowania.

Doktor nie chce rozmawiać o polityce. Przypomina tylko, że wojna staje się coraz bardziej międzynarodowa. Do Syrii przez granice z Turcją i Irakiem przedostało się dziesiątki tysięcy najemników, wśród których są także obywatele Francji, Wielkiej Brytanii, Belgii, Holandii i Rosji. A nawet Polski, o czym świadczy przypadek aresztowanego niedawno przez łódzką prokuraturę 23-latka. Wśród bojowników Państwa Islamskiego doliczono się obywateli ponad osiemdziesięciu państw świata.
Religia jest tu tylko pretekstem.
- Cierpimy m.in. z powodu walki o ogromne złoża gazu ziemnego odkryte w Syrii - twierdzi doktor. - Pozostaje mieć tylko nadzieję, że ta wojna kiedyś zniknie.
Zamach w Paryżu mocno nim wstrząsnął.
- To, co tam się stało, nie ma nic wspólnego z Bogiem, z islamem - uważa. - To czysty terroryzm, którego sprawcami są ludzie z wypranym przez fanatyzm mózgiem.

W kwestii przyjęcia przez Polskę uchodźców wypowiada się dyplomatycznie: - Państwo polskie zrobi to, co do niego należy. Jeśli zapadnie decyzja o przyjęciu uchodźców, to powinni oni odpłacić Polsce za dobroć, której tu doznają.

Tu mu nikt nie będzie przeszkadzał

W czasie, gdy po akcji terrorystów w stolicy Francji rośnie w Polsce strach przed obcymi, internet aż huczy od wpisów atakujących wyznawców islamu, a w Gdańsku planowany jest kolejny marsz przeciw przyjęciu uchodźców - Konarzyny są dumne ze „swojego” Syryjczyka. - Ludzie się boją nieznanego - tłumaczy pani Krystyna. - A jak tu się bać człowieka, który leczy nam zęby? Nawet jesteśmy trochę źli z powodu popularności doktora, bo z innych gmin pacjenci do niego jadą i miejsce miejscowym zajmują.

- We wsi ludzie są wierzący, ale tolerancyjni i nikt naszemu Yaserowi w Konarzynach nie będzie przeszkadzał - uśmiecha się ksiądz proboszcz Marek Weltrowski. - Niezależnie od tego, co się będzie na świecie działo. Zgrzeszyłbym, gdybym miał powiedzieć coś złego o naszym dentyście, który trafił do Polski jako student, nie uchodźca. A że jest muzułmaninem? W kościele go widziałem na ślubie znajomej. Podczas mszy zachowywał się godnie, z szacunkiem dla naszej wiary. A poza tym jest wyjątkowo życzliwy dla innych. Czy wie pani, że on człowieka z bojącym zębem nawet o godzinie 7 rano przyjmie? Sam tego doświadczyłem.

Beata Stanke, nauczycielka w chojnickim żłobku, która wraz z rodziną przyjaźni się z doktorem od lat, dodaje: - Zdarzało się, że - gdy była taka potrzeba - nie wychodził z gabinetu i do godziny 22. Kiedy widział, że pacjent biedny i nie stać go na droższą plombę, dokładał ze swoich pieniędzy, żeby tylko amalgamatu nie zakładać. To naprawdę złoty, bezpośredni człowiek. Niejeden chrześcijanin mógłby się od niego uczyć miłości bliźniego.

- Można tylko jemu i nam życzyć, by został jak najdłużej na Kaszubach - twierdzi Krzysztof Linek, kolejny znajomy Yasera.
We wsi gruchnęła ostatnio wieść, że doktor wreszcie się ożenił. Po wakacjach wyjechał na miesiąc do Syrii i przywiózł stamtąd małżonkę, ciemnowłosą Sally. - Wynajęli mieszkanie w Chojnicach, więc obejrzeliśmy ją na razie na Facebooku - mówi jeden ze znajomych doktora. - Bardzo ładna dziewczyna i sporo od niego młodsza. Aż zazdrość bierze.

- Jest nie tylko ładna, ale także inteligentna - twierdzi Beata Stanke. - Sally studiowała w Syrii pedagogikę, po przyjeździe do nas chce kontynuować studia. Już teraz intensywnie uczy się języka polskiego. Może przyjdzie nam kiedyś pracować razem z dziećmi?

Sally chodzi po ulicach z odsłoniętą twarzą. Mężowi powiedziała, że Polacy pozytywnie ją zaskoczyli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki