Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uczelnie medyczne - w poszukiwaniu modelu idealnego

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Prof. dr hab. Marcin Gruchała: Rolą centralną pracowników ochrony zdrowia jest bycie ekspertem w zakresie swojego zawodu
Prof. dr hab. Marcin Gruchała: Rolą centralną pracowników ochrony zdrowia jest bycie ekspertem w zakresie swojego zawodu fot. GUMed Pawel Sudara
- Utrzymywanie niektórych oddziałów w małych miejscowościach nie zawsze jest racjonalne, ale te decyzje nie należą do rektorów, a do organizatorów systemu ochrony zdrowia - mówi prof. dr hab. med. Marcin Gruchała, rektor Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych.

Zamykane z powodu braku personelu medycznego oddziały w szpitalach, likwidowane poradnie - to smutna rzeczywistość, z którą stykają się polscy pacjenci. Dane GUS pokazują, że aby zapewnić chorym dostęp do leczenia, potrzeba „od ręki” ok. 50 tys. lekarzy i blisko 70 tys. pielęgniarek. Ze 140 tys. lekarzy, jakich mamy, 25 proc. stanowią emeryci. Czy zgadza się pan z takim obrazem sytuacji?

Ten obraz nie jest taki jednorodny. Inna sytuacja jest w dużych miastach, zwłaszcza w tych, w których funkcjonują uczelnie medyczne, a inna w małych miastach i na terenach wiejskich. Tam, gdzie kształci się lekarzy, zwykle ich nie brakuje, natomiast wszędzie jest niewystarczająca liczba pielęgniarek i położnych. Niezależnie od wielkości miasta praktycznie nie ma oddziału szpitalnego, który nie miałby wolnych etatów pielęgniarskich. Z powodu braku lekarzy w mniejszych miejscowościach zamyka się niektóre oddziały. Musimy jednak zadać sobie pytanie, czy optymalnie wykorzystujemy personel, którym dysponujemy. Utrzymywanie niektórych oddziałów w małych miejscowościach nie zawsze jest racjonalne, ale te decyzje nie należą do rektorów, a do organizatorów systemu ochrony zdrowia.

W sierpniu 2020 r. został pan wybrany na przewodniczącego Konferencji Rektorów Akademickich Uczelni Medycznych. Wkrótce potem KRAUM zwróciła się do MZ z wnioskiem o likwidację stażu podyplomowego dla lekarzy i lekarzy dentystów. Likwidacja stażu automatycznie skróciła o rok długi cykl szkolenia lekarza...

Gdański Uniwersytet Medyczny i jego przyszłość

Miało to niewątpliwie związek z pogłębiającym się niedoborem kadr medycznych, a ponieważ polski system kształcenia lekarzy nie różni się od tych funkcjonujących w innych krajach europejskich, jest zgodny z dyrektywą unijną i spełnia wszelkie wymogi standardu, to uznaliśmy, że staż jest niepotrzebny. Na przestrzeni ostatnich kilku lat na wszystkich uczelniach powstały specjalistyczne centra symulacji medycznej, w których studenci już w trakcie studiów nabywają umiejętności praktyczne, a więc uczą się wykonywania różnych zabiegów oraz innych czynności medycznych. Uważaliśmy, że ten rok stażu w Polsce jest rokiem zbędnym, że nie ma żadnego uzasadnienia, by go dalej utrzymywać. Tym bardziej, że większość krajów Europy już dawno z niego zrezygnowała.

Dzięki temu młodzi lekarze szybciej mogli rozpocząć specjalizacje...

Wśród młodych lekarzy zdania na ten temat są chyba jednak podzielone. Nasz pomysł nie spotkał się z ich entuzjastycznym przyjęciem. Być może trzeba poszukać jakiegoś rozwiązania, które byłoby pośrodku, czyli staż mógłby być dobrowolny. Jeżeli ktoś chciałby rozpocząć specjalizację i rezydenturę bezpośrednio po studiach i nie tracić czasu na roczny staż - ponieważ już zdecydował, kim chce być w przyszłości - to mógłby z niego zrezygnować. A ten, kto jeszcze nie wie, jak powinna wyglądać jego droga medyczna, mógłby staż odbyć. Byłoby to salomonowe rozwiązanie, które w mojej opinii zadowoliłoby obie strony.
W tym samym czasie na różnych szczeblach władzy, nie tylko w resorcie zdrowia, ale i oświaty, na podkomisjach i w kuluarach sejmowych, toczyły się zażarte dyskusje, jak poradzić sobie z kadrowym kryzysem w placówkach ochrony zdrowia. Zrodził się pomysł kształcenia lekarzy w szkołach zawodowych.

Staraliśmy się przekonać wtedy rządzących, że nie jest to dobry pomysł. Obawialiśmy się przede wszystkim obniżenia jakości kształcenia przyszłych lekarzy. Naszym zdaniem lekarze powinni być kształceni na uczelniach o charakterze akademickim, w środowisku, gdzie prowadzi się badania naukowe, badania w zakresie nauk o zdrowiu. W uczelniach, które dysponują wysokospecjalistycznymi szpitalami klinicznymi, gdzie studenci mogą uczestniczyć w kołach naukowych i brać udziałach w badaniach, dzięki którym wprowadza się nowe technologie i innowacyjne metody leczenia. Nie spotkało się to ze zrozumieniem ani Sejmu, ani Senatu, ani rządu.

Co dalej z uczelniami medycznymi?

Wiceminister zdrowia Stanisław Gadomski zapewniał jednak, że nie zamierza wprowadzać w wyższych szkołach zawodowych innego standardu niż ten obowiązujący obecnie wszystkie uczelnie.

To, czy ten standard zostanie zachowany i na jakich uczelniach będzie realizowany, czas pokaże. Dzisiaj mamy taką sytuację, że mimo negatywnej opinii Polskiej Komisji Akredytacyjnej, decyzją ministra edukacji i nauki, kierunki lekarskie są uruchamiane w uczelniach, które nie mają żadnej tradycji kształcenia w zawodach medycznych. To budzi nasz niepokój i daleko idące obawy, bo zaczynają odpowiedzialny proces nauczania mimo negatywnej opinii instytucji, która została powołana do kontrolowania i oceny jakości kształcenia. Powinno to również wzbudzić niepokój studentów, którzy rozpoczną tam studia.

Skoro KRAUM twierdzi, że najważniejsze są akademicki poziom i szpitale kliniczne, to zapewne ma pomysł, jak to w praktyce powinno wyglądać? Jeśli nie wyższe szkoły zawodowe, to co? Mamy 16 uczelni medycznych o bogatej tradycji. Może da się je jeszcze rozbudować tak, by były w stanie przyjąć więcej studentów?

Myślę, że w uczelniach, które już istnieją, potencjał do zwiększania liczby kształconych studentów powoli się wyczerpuje. Mamy natomiast bardzo pozytywne doświadczenia z uruchamiania kierunków lekarskich na uczelniach akademickich, bardzo dobrych uniwersytetach, jak na przykład na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim, Uniwersytecie Zielonogórskim czy Uniwersytecie Warszawskim - w mieście, które ma wiele doskonałych szpitali. Takich atutów nie ma natomiast żadna wyższa szkoła zawodowa. Należy więc wybierać i brać pod uwagę opinie instytucji, które zostały powołane do profesjonalnej oceny jakości kształcenia.
Małgorzata Gałązka-Sobotka, dziekan Centrum Kształcenia Podyplomowego oraz dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego, zaproponowała swego czasu proste rozwiązanie - niech uczelnie medyczne zlikwidują wydziały English Division i zamiast kształcić lekarzy na eksport, kształcą ich dla nas. A to, co uczelnia straci finansowo, pokryje budżet państwa.

To poniekąd już się dzieje. Między innymi dzięki kredytom studenckim, które funkcjonują już drugi rok. Większa liczba studentów polskich jest w stanie podjąć studia niestacjonarne na kierunkach lekarskich. Również zwiększona jest liczba studentów stacjonarnych i rzeczywiście - jak chociażby u nas, w Gdańsku - znacząco, bo o ponad połowę, została zredukowana liczba studentów anglojęzycznych po to, by móc przyjąć więcej studentów polskich. Nie oznacza to jednak, że chcielibyśmy całkowicie zrezygnować z kształcenia w ramach English Division, bo jest to bardzo potrzebne właśnie dla akademickości, aby nasze uniwersytety nie były uczelniami zaściankowymi, by nadal mogła funkcjonować wymiana międzynarodowa. Dziś przyjeżdżają do nas na semestr, czy dwa semestry, studenci z całego świata, by studiować w ramach programów wymiany. Dzięki temu środowisko kształcenia jest jednocześnie środowiskiem międzynarodowym. Dzięki takim możliwościom również nasi studenci wyjeżdżają na uczelnie zagraniczne, by odbywać tam część studiów.

Spotkałem się też z poglądem, że kierunki lekarskie otwierane na uczelniach w mniejszych miejscowościach adresują swoją ofertę edukacyjną do osób, które mają obawy co do studiowania w dużym mieście, na dużej uczelni. Niektórzy nawet uważają, że absolwenci takich uczelni będą mieli mniejszą odwagę wyjechać z kraju i chętniej będą podejmowały pracę w małych miejscowościach.

Trudno nie zgodzić się również z takim tokiem rozumowania…

Myślę, że bardzo trudno jest przewidzieć, jak zachowa się absolwent uczelni z małej miejscowości. Jego dyplom będzie tak samo ważny i uprawniał go do podejmowania pracy w całej Unii Europejskiej. Cały świat będzie stał przed nim otworem.

Choć liczba uczelni kształcących przyszłych lekarzy już rośnie w rekordowym tempie - od października tego roku będzie ich już 29, o 5 więcej niż przed rokiem - szkołom wyższym jeszcze łatwiej będzie otwierać kierunek lekarski. Ustawa z końca maja jeszcze bardziej obniża wymogi, które muszą one spełnić.

Co w tej ustawie najbardziej bulwersuje rektorów?

Chyba to, że uczelnia, która zamierza uczyć przyszłych lekarzy, nie musi mieć żadnej kategorii naukowej, ani w obszarze nauk o zdrowiu, ani w obszarze nauk medycznych. Oznacza to, że nawet każda AWF może kształcić lekarzy.
Musi jednak zatrudniać, i to na pełnych etatach, co najmniej 12 nauczycieli akademickich i kształcić już pielęgniarki, fizjoterapeutów lub ratowników medycznych.
Trudno sobie wyobrazić, by 12 nawet najlepszych profesorów było w stanie stworzyć medyczną uczelnię. Medycyna jest dziedziną obejmującą wiele specjalizacji i nie jest możliwe, by okulista uczył ortopedii czy chirurgii.

Tymczasem 16 uczelni zrzeszonych w KRAUM opracowało rekomendacje, które mają pomóc wszystkim tym, którzy prowadzą nauczanie na kierunkach lekarskich...

Jest to przede wszystkim dokument merytoryczny, zbiór dobrych praktyk w obszarze jakości kształcenia, który powstał w oparciu o doświadczenia uczelni, które mają bogate tradycje, jak np. Uniwersytet Jagielloński. To zbiór zaleceń w obszarze jakości kształcenia, odpowiadających na wyzwania nie tylko dynamicznie rozwijającej się wiedzy medycznej czy otoczenia społeczno-gospodarczego, ale także oczekiwań studentów. W naszych zaleceniach mówimy również o środowisku, w jakim studenci powinni być kształceni, w jakim mają możliwość poznania aktualnych metod diagnostycznych i nowoczesnych metod leczenia. Uważamy, że najbardziej naturalnym środowiskiem nauczania są uczelnie akademickie i szpitale kliniczne, które są liderami we wdrażaniu nowych technologii i innowacyjnego podejścia do leczenia, jak również prowadzą wartościowe badania naukowe.

A konkretnie?

Rekomendacje koncentrują się na trzech obszarach: gwarantowania zdobycia w procesie kształcenia właściwych kompetencji zawodowych, metodyki kształcenia i środowiska nauczania. Rolą centralną pracowników ochrony zdrowia jest bycie ekspertem w zakresie swojego zawodu, co oznacza nabycie kluczowych kompetencji, w tym wiedzy, umiejętności technicznych, poznawczych i społecznych oraz prezentowanych postaw niezbędnych do pracy w ramach funkcjonującego systemu w sposób zapewniający bezpieczeństwo pacjentów.

Prof. Zbigniew Gaciong, rektor Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, postuluje utworzenie tzw. szpitali uczących. Co to takiego?

Wymaganym warunkiem nauczania studentów kierunku lekarskiego jest zapewnienie im dostępu do łóżek pacjentów, by możliwe było praktyczne kształcenie przyszłych lekarzy. W sytuacji, gdy coraz bardziej brakuje miejsca do prowadzenia zajęć ze studentami w szpitalach klinicznych, uczelnie muszą szukać innych szpitali. Szpitalem uczącym powinien być szpital reprezentujący odpowiedni poziom. Powinien to być wysokospecjalistyczny ośrodek, w którym pracują osoby mające doświadczenie w przekazywaniu wiedzy medycznej. Może to być szpital, którego właścicielem jest np. marszałek, tak jak to jest w Gdańsku. Mamy to szczęście, że współpraca naszej uczelni ze Szpitalem Copernicus czy Szpitalami Pomorskimi układa się bardzo dobrze.
Są jednak w Polsce szpitale, które w ogóle nie wpuszczają do siebie studentów, albo - jeśli się zgodzą na ich przyjęcie - żądają za to absurdalnych stawek. Po pewnej weryfikacji szpital, taki jak Copernicus, mógłby otrzymać status szpitala uczącego i premię z NFZ np. w postaci większego kontraktu.

KRAUM postulowała również wprowadzenie dodatkowego, wystandaryzowanego egzaminu (OSCE), który miał sprawdzać praktyczną wiedzę studentów kończących kierunek lekarski oraz kompetencje w zakresie komunikacji z pacjentami, ich rodzinami oraz współpracownikami.

W naszej uczelni taki egzamin funkcjonuje od tego roku. Jest to egzamin praktyczny przeprowadzany w Centrum Symulacji Medycznej, podczas którego wszyscy studenci zaliczają te same, wystandaryzowane procedury medyczne. Dzięki temu wiemy, że student poza wiedzą teoretyczną posiadł właściwe umiejętności praktyczne. Chcielibyśmy, by egzamin OSCE stał się obowiązującym standardem we wszystkich uczelniach medycznych.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki