Twardy kurs w Prabutach

1. Zwierzę tygodnia: sokół. Specjalnie sprowadzone ptaki drapieżne wygoniły gołębie z budynku gdyńskiej Hali Targowej. Podobno udało się tego dokonać bezkrwawo. Perswazją?

2. Cytat tygodnia: "Impreza w tym roku padła na ryj". Tymi słowy Yach Paszkiewicz określił tegoroczny festiwal teledysków, noszący w nazwie jego imię. Jesteśmy tak zajęci bankructwami banków, że nie zwracamy uwagi na bankructwa idei.

3. Uspokojeni tygodnia: stoczniowcy z Gdyni. Humor poprawił im się po spotkaniu z Donaldem Tuskiem. Nie na każdego premier działa kojąco.

4. Straszne miejsce tygodnia: Prabuty. Policyjne metody modne niegdyś na Bronksie, twórczo skrzyżowane z obyczajami kaukaskiej mafii, dotarły do tego miasteczka. W policji lecą głowy. Nie nadają się już chyba do pozłoty.

5. Pożegnanie tygodnia: Erika Steinbach. Roszczenia Powiernictwa Pruskiego przegrały przed Trybunałem Europejskim i straszenie dzieci Eriką Steinbach traci rację bytu. Znając senator Arciszewską-Mielewczyk wierzymy, że wkrótce sobie kogoś nowego znajdzie.

6. Hossa tygodnia: mandaty. Sankcje finansowe za wykroczenia drogowe już niebawem przebiją sufit. 500 złociszy za parkowanie na miejscu dla niepełnosprawnych zbliża polskie standardy do stosowanych w Singapurze. Nowy wzorzec, po Japonii i Irlandii?

7. Wizytator tygodnia: Victor Ashe. Ambasador USA odwiedził teren, na którym powstanie tarcza antyrakietowa. Nie powiedział wiele, skupił się na robieniu dobrego wrażenia, ale to i tak się liczy w tych ciężkich czasach.

8. Ukarani tygodnia: sześciu z Arki. Trener Michniewicz przeniósł sześciu swoich podopiecznych do drużyny Młodej Ekstraklasy. Swoją drogą, młodość powinna kojarzyć się pozytywnie - w tym przypadku jest inaczej.

9. Koń trojański tygodnia: Hipodrom w Sopocie. Spółka zarządzająca torem wyścigowym wypowiedziała umowy wszystkim działającym tam szkółkom jeździeckim. Celem jest podwyższenie rentowności hipodromu, który, gdyby go przed laty nie wybudowali źli Niemcy, nie byłby dzisiaj problemem.

10. Maksyma tygodnia: "Przez ostatnie trzy miesiące byłem dla wielu ludzi w Polsce kawałkiem gówna, a teraz znów traktujecie mnie jak Boga". W dosadnych, acz zabójczo trafnych słowach Leo Beenhakker streścił nasz charakter narodowy. Szacunek!