Niestety od czasu, kiedy kolejno: w 2007, 2008 i 2009 roku zamieszani w sprawę odbierali sobie w więzieniu życie, niewiele udało się wyjaśnić. Wprost przeciwnie, można odnieść wrażenie, że ktoś celowo plącze wszystkie nowe wątki i zamazuje ślady.
Ciągle nieznani zleceniodawcy zbrodni grają na nosie policji i prokuraturze, które bezradnie przyglądają się całej serii dziwnych zdarzeń ze sprawą Olewnika w tle. W lipcu br. z domu pani mecenas, która broni policjantów zamieszanych w sprawę porwania Olewnika, zginęły laptopy i dokumenty. Wcześniej, w czerwcu, podpalono fabrykę biznesmena Józefa B., ważnego świadka w sprawie, który jest znajomym Włodzimierza Olewnika. Według policji była to próba zastraszenia. Dziś na naszych łamach opisujemy kolejny nieznany dotąd wątek sprawy - kto wie, czy nie kluczowy. Okazuje się, że Jacek K., którego Sąd Okręgowy w Płocku zgodził się wczoraj wypuścić z aresztu, był współpracownikiem służb specjalnych. Jako wspólnik Krzysztofa Olewnika - razem prowadzili firmę handlującą stalą - mógł wiedzieć, kto go porwał. A jeśli miał w tej sprawie jakiekolwiek informacje, musiał się nimi dzielić ze służbami.
To może tłumaczyć, dlaczego tak długo pozostawał bezkarny, a kolejne sądy nie chciały go aresztować.
Do tej pory podejrzewano, że błędy policji i prokuratury wynikały z lokalnych powiązań między polityką i biznesem. Jeśli w sprawę zamieszane są także służby, śmierć Olewnika, tak jak wcześniej zabójstwo gen. Papały i byłego premiera Piotra Jaroszewicza, może pozostać niewyjaśniona.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?