Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnica Solidariusza. Robotniczy Świątek stoczniowców

Barbara Szczepuła
Folder sali BHP
Folder sali BHP Mat. prasowy
Udało ci się znaleźć autora Solidariusza?! - dziwi się Leszek Biernacki, który wraz z kolegami bezskutecznie szukał go przez lata. Z żoną i córką Ireneusza Kołodziejskiego, który podczas sierpniowego strajku wyrzeźbił sławną figurkę stoczniowca z zaciśniętymi pięściami - rozmawia Barbara Szczepuła

Nazwisko milicjanta na Pomniku Poległych Stoczniowców? - zdumiała się Mariola Łygońska i odłożyła książkę Stefana Chwina "Miłosz. Interpretacje i świadectwa", w której przeczytała tę informację. Ciekawe, co by ojciec na to powiedział? Ireneusz Kołodziejski, który przepracował w stoczni kilkadziesiąt lat, zmarł w 2004 roku, w przeddzień swoich siedemdziesiątych urodzin.

- Mieliśmy mu urządzić w "Czardaszu" urodziny, a zrobiliśmy stypę - pochmurnieje. - Czy tata wiedział o tym milicjancie? - zastanawia się i woła do męża: - Krzysiu, jedziemy pod Trzy Krzyże sprawdzić, czy rzeczywiście jest tam nazwisko milicjanta. Nazywał się Marian Zamroczyński. Chwin pisze, że został zabity w Grudniu'70 w chwilę po tym jak zastrzelił jednego z demonstrantów!

Jego nazwisko znalazło się na tablicy mimo sprzeciwu wielu osób, między innymi Anny Walentynowicz. Mariola wchodzi do gabinetu męża z książką w ręku i patrzy na stojącą na półce figurkę pani Anny, którą wyrzeźbił ojciec. Jest niezbyt proporcjonalna, za wysoka, za duży biust, za małe stopy, ale cóż, tak ją widział, w końcu był traserem okrętowym, a nie rzeźbiarzem, choć do dłubania w drewnie zawsze go ciągnęło.

Podczas sierpniowego strajku talent ludowego rzeźbiarza wybuchł nagle i niespodziewanie. Koledzy naradzali się, politykowali, komentowali, przysłuchiwali się rozmowom z rządem, snuli się z kąta w kąt paląc klubowe i sporty, on siedział w swojej kanciapie na C-1 i rzeźbił w dębowym drewnie, co mu w duszy grało. Może dlatego, że niewiele już słyszał? Słuch tracił powoli podczas lat pracy w stoczni. Niby trzeba było przestrzegać przepisów BHP, ale w praktyce nie za bardzo stoczniowcy się tym przejmowali. Więc słabo słyszał, nie na tyle jednak, by mu to przeszkadzało w wytyczaniu na wielkich blachach punktów i linii, według których potem się je cięło, wierciło i nitowało…

***

Ze wsi pod Pszasnyszem Ireneusz Kołodziejski przyjechał do Gdańska w 1952 roku, z miejsca zatrudnił się w stoczni, która wchłaniała wtedy wszystkich chętnych. Do pracy chodził dzień w dzień, aż do emerytury. Sumienny, punktualny i pracowity wstawał o świcie, by o szóstej rano zaczynać robotę. Irenkę przywiózł ze swoich stron, znali się ze szkoły, a gdy pojechał do domu na wakacje i zobaczył jak wypiękniała, zakochał się i oświadczył bez zwłoki. Smutno mu było w Gdańsku samemu.

Wynajęli mieszkanie w Nowym Porcie, wkrótce urodziła się Mariolka, po kilku latach druga córka, wtedy otrzymali mieszkanie na Przymorzu i poczuli się tu zakotwiczeni.

- Mama idąc do szpitala rodzić Dorotkę zostawiła mnie u sąsiadki, bo tata musiał być w stoczni - taki był obowiązkowy! - przypomina sobie Mariola, gdy już podjeżdżają pod pomnik Poległych Stoczniowców. - Chodźmy do Sali BHP, podobno jest po remoncie - proponuje.

Wchodzą i Mariolę aż zatyka: figurka Robotniczego Świątka, jak nazwał tata swoją najważniejszą rzeźbę, stanowi teraz logotyp Sali BHP, a jej odlewy (mniejsze z mosiądzu, większe ze stopu cynku i aluminium) można kupić jako pamiątki!
- No, nie - woła do męża - a gdzie prawa autorskie taty?!

Idą do sali, w której w Sierpniu '80 odbywały się obrady Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, a tam na podium pyszni się Robotniczy Świątek wielkości dorosłego człowieka. Odpowiednia inskrypcja informuje, że jest to dzieło rzeźbiarki Jurity Jur z Krakowa. O Ireneuszu Kołodziejskim ani słowa.

- Znalazłaś autora Solidariusza? - dziwi się i cieszy Leszek Biernacki, pomysłodawca ustawienia figury w tym miejscu, gdy telefonuję z prośbą o zgodę na wykorzystanie jego zdjęcia, przedstawiającego Lecha Wałęsę z Solidariuszem. Zdjęcie to zrobił Biernacki w 1980 roku. - Szukaliśmy go długo i bezskutecznie. Kłóciliśmy się też z Jurkiem Borowczakiem, który chciał koniecznie zostawić na podium popiersie Lenina, ale ja się uparłem: to jest miejsce dla Solidariusza, nie dla Lenina.
***

Kołodziejski wyrzeźbił podczas strajku kilka figurek, ale najważniejszą był Solidariusz. Zgięte w łokciach ręce uniesione do góry. Dłonie zaciśnięte w pięści, stoczniowy kask na głowie. Na piersiach napis: "Zwyciężymy". Ktoś zauważył tę figurkę, zaniósł do Sali BHP i postawił na prezydialnym stole tuż przed Lechem Wałęsą. Figurka wkrótce stała się sławna, bo znalazła się na zdjęciach, które obiegły świat. Najlepsze zdjęcie udało się zrobić Leszkowi Biernackiemu.

- Solidariusz - nazwie go po latach Mateusz Smolana, dziś pełnomocnik ds. Sali BHP i twórca logotypu, którego elementem jest właśnie figurka wyrzeźbiona przez Kołodziejskiego. -Nie chcę sobie przypisywać zasługi - wycofuje się, gdy mówię, że nazwa mi się podoba. - Właściwie była to burza mózgów, w której uczestniczył Jacek Rybicki, Leszek Biernacki, Marzena Flis i ja. Ta nazwa nagle się pojawiła w rozmowie.

***
Pani Irena Kołodziejska opowiada mi, jak podczas sierpniowego strajku nosiła mężowi rosół z domowym makaronem, bo smakowało mu tylko to, co ugotowała żona. Ireneusz był człowiekiem religijnym, nie politykował, nigdy do partii się nie zapisał, choć nieraz go namawiano, uważał, że to byłaby jakaś dwulicowość. Wiedział przecież, że stoczni zawdzięczał wiele, mieszkanie i spore, jak na tamte czasy, pieniądze, które wystarczyły nawet na kupno dużego fiata (przez lata brał nadgodziny), więc na pewno nie byłby prowodyrem, nikogo do strajku by nie namawiał.

Nigdy się nie wychylał, odznaczenia państwowe za dobrą pracę dostawał, na pochody pierwszomajowe chodził, córka wspomina, że brał ją ze sobą i nosił w pochodzie na barana, ale skoro koledzy zdecydowali, że strajkują, to się z nimi solidaryzował, bo uznawał zbiorową mądrość klasy robotniczej.

Te drewniane figurki były wyrazem jego niezgody na rzeczywistość.

- Gdyby nie pamięć Grudnia '70, pewnie by się sierpniowy strajk nie udał - powtarza Mariola słowa ojca. - Starsi stoczniowcy mieli tamtą tragedię przed oczami, więc gdy młodzi ruszyli, musieli ich poprzeć i jednocześnie zatrzymać w stoczni, żeby się nie powtórzył rok 1970. Tata bardzo przeżył Grudzień - ciągnie. - Wszystko to tkwiło w nim gdzieś głęboko.
Wspomina, że 14 sierpnia 1980 roku zdenerwowany ojciec zatelefonował, żeby zabrała fiata. Bał się, że w razie zamieszek auto, które zostawił rano pod stocznią, zostanie zniszczone. Marzył o nim przez lata, pracował na nie tak ciężko…

***

Lech Wałęsa wykłóca się z przedstawicielami "strony rządowej", a Ireneusz Kołodziejski rzeźbi nożem monterskim swoje figurki w dębowym drewnie. I czyta ulotki:

Wie już o tym Polska cała, że benzyna podrożała/ Wiedzą o tym nawet dzieci, że do góry wszystko leci/ Żarcie, picie i mieszkanie mknie do góry niesłychanie./ A pan Gierek z krótkim jeżem, wciąż wymyśla ceny świeże./Nieustannie nad tym biada, jak z Polaka zrobić dziada…

W delegacji partyjno-rządowej przyjeżdża do stoczni wojewoda gdański Jerzy Kołodziejski. Towarzyszy pierwszemu sekretarzowi KW PZPR Tadeuszowi Fiszbachowi. Będzie potem sygnatariuszem Porozumień Sierpniowych.
- Krewny? - pytam.
- To przypadkowa zbieżność nazwisk - mówi mi pani Irena Kołodziejska. - Żeby było śmieszniej, powiem pani, że mieszkaliśmy z profesorem Kołodziejskim w tym samym bloku. Listonosz często się mylił i do naszej skrzynki trafiały listy do wojewody.

***

Strajk, jak wiemy, skończył się podpisaniem porozumień, szczęśliwi strajkujący pomknęli do domów, a Solidariusz gdzieś zniknął. Po pewnym czasie do Kołodziejskiego zgłosił się ktoś, przekazując prośbę Andrzeja Wajdy, który kręcił "Człowieka z żelaza", by na potrzeby filmu wyrzeźbił dokładnie taką samą figurkę.

- Siedział w kuchni i rzeźbił, aż wióry mi do garnka z zupą wpadały - śmieje się pani Kołodziejska. - Figurkę zrobił na czas i w filmie "Człowiek z żelaza" Solidariusz stoi na stole prezydialnym, tak jak podczas strajku. Mąż był bardzo dumny. Kazał sobie powiększyć swój portret w stoczniowym kasku, podpisał: "Człowiek z żelaza", oprawił i powiesił na ścianie.

Poczuł, że także on dołożył swoją cegiełkę do zwycięstwa Solidarności. Jak to pisał Kapuściński? "Na Wybrzeżu robotnicy rozbili pokutujący w oficjalnych gabinetach i elitarnych salonach stereotyp robola".

Podczas tamtych miesięcy euforii, gdy wydawało się, że Polska zmieni się na trwałe, wyrzeźbił jeszcze "Stoczniowca zwycięskiego", który trzyma w rękach statek.

Karnawał Solidarności niebawem się skończył i Ireneusz Kołodziejski znowu wziął w rękę nóż monterski. Wyrzeźbił stoczniowca z rękami spętanymi drutem kolczastym. Znak klęski.

***

Mateusz Smolana, pełnomocnik ds. Sali BHP, opowiada mi, jak się ucieszył, gdy kilka miesięcy temu zgłosiła się do niego pani Mariola Łygońska. Poprosił, by w liście do przewodniczącego Komisji Krajowej NSZZ Solidarność Piotra Dudy przedstawiła całą historię. Miało to dać impuls do dalszego działania, może wydano by ulotkę informującą o tym, kto jest autorem Solidariusza. Do tej pory pismo nie wpłynęło, więc sprawa stanęła w miejscu.

Jednak nie stanęła, bo odkryto następną tajemnicę. Znalazł się oryginał Solidariusza! Przez lata o miejscu ewentualnego przechowywania Solidariusza krążyły plotki. Najbardziej uporczywa głosiła, że zabrał go Lech Wałęsa, niektórzy mówili, że trzyma go Jerzy Borowczak w Fundacji Centrum Solidarności i nie chce oddać, jeszcze inni, że jest na Jasnej Górze. Smolana wybrał się do ojców paulinów i zobaczył, że Solidariusz pyszni się w gablocie razem ze słynnym długopisem Lecha Wałęsy i jego medalem noblowskim. Czyli - w znakomitym towarzystwie.

I niech tak już zostanie.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki