Prezes stowarzyszenia GKŻ przyznał otwarcie, że podczas ubiegłorocznych negocjacji dał Krystianowi Pieszczkowi gwarancję, że jeżeli klub nie wypłaci mu w przeciągu 30 dni zobowiązań, to ureguluje te zaległości z własnych pieniędzy.
- Między nami miała być podpisana umowa. Jestem znanym gdańskim biznesmenem. Wiadome jest, że stać mnie, żeby zapłacić te 150 tysięcy złotych. Chyba rodzina Pieszczków nie dowierzała, że ja to zrobię - powiedział na antenie Radia Gdańsk Tadeusz Zdunek.
Jak natomiast wygląda sytuacja Krystiana Pieszczka i gdańskiego klubu z punktu prawnego?
- W tym momencie racje są takie, że Krystian cały czas jest zawodnikiem GKŻ. Spółka miała wobec niego zaległość. To jest sporne, ponieważ zgodnie z kontraktem, Krystian powinien się z nami rozliczyć ze sprzętu. Do dnia dzisiejszego tego rozliczenia nie ma, a zgodnie z kontraktem możemy wstrzymać ostatnią transzę płatności, do momentu, kiedy się z tego sprzętu rozliczy. Do Głównej Komisji Sportu Żużlowego został złożony wniosek, ale zgodnie z regulaminem przynależności klubowej na dzień dzisiejszy nie widzę możliwości rozwiązania kontraktu, ponieważ są dwa podmioty. Zalega spółka, a nie stowarzyszenie, którego jest zawodnikiem, które nie zalega mu ani złotówki - wyjaśnia Bartosz Michalak, radca prawny gdańskiego teamu.
Według informacji Michalaka, Pieszczek miał w ostatnim czasie otrzymać kolejną propozycję kontraktu. W dalszym ciągu jednak podpisu nie złożył.
- Około tygodnia temu Krystian otrzymał pisemnie propozycję, że dostanie 200 tysięcy złotych za podpis, dodatkowo 3,5 tysiąca złotych za punkt - dodał.
Źródło:Radio Gdańsk
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?