MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Szukamy tej młodej gwardii

Jacek Sieński
Komendant ośrodka  w Jastarni  Tadeusz Szpakowski prezentuje sekstans młodym adeptom żeglarstwa. Może ktoś się rozpozna?
Komendant ośrodka w Jastarni Tadeusz Szpakowski prezentuje sekstans młodym adeptom żeglarstwa. Może ktoś się rozpozna? Janusz Uklejewski /Rekonstrukcja barwna fotografii - Michał Juszczakiewicz
O dziejach pewnego zdjęcia, pewnego żaglowca i dlaczego w latach 50. polskim żeglarzom morskim nie wolno było zabierać na pokład wody i jedzenia - pisze Jacek Sieński

Na wykonanym w 1952 r. w Jastarni zdjęciu można rozpoznać twarze ośmiu z jedenastu kilkunastoletnich kandydatów na wilków morskich, ze skupieniem przyglądających się sekstansowi, prezentowanemu przez instruktora żeglarstwa. Tak uwiecznił ich znany gdyński fotografik Janusz Uklejewski. Miało to miejsce na żaglowcu szkolnym Ligi Morskiej "Młoda Gwardia".

Bez zezwolenia nie ma zdjęć

- Pamiętam doskonale mój wyjazd do Jastarni, kiedy powstało to zdjęcie - mówi Uklejewski. - W latach 50. na wykonywanie zdjęć w portach trzeba było mieć specjalne zezwolenie. Choć pracowałem najpierw w Wojskowej Agencji Fotograficznej, a potem w Centralnej Agencji Fotograficznej i byłem już znany, za każdym razem, gdy chciałem fotografować statki cumujące w portach, musiałem występować o ten dokument. Dochodziło do humorystycznych sytuacji, bo przy trapach statków polskich i obcych bander stali żołnierze Wojsk Ochrony Pogranicza z bronią. Żeby zrobić zdjęcie, prosiłem ich o odsunięcie się, aby nie byli widoczni w kadrze. Również jadąc do Jastarni, małego portu rybackiego, w którym wówczas znajdował się także Ośrodek Szkolenia Żeglarskiego Ligi Morskiej, musiałem uzyskać zezwolenie. "Młoda Gwardia" cumowała przy nabrzeżu ośrodka. Wykonałem wtedy serię zdjęć obrazujących szkolenie młodych ludzi na jej pokładzie. Wchodzili oni na maszty oraz uczyli się prac pokładowych i nawigacji. Ich fotografia z instruktorem jest jednym z licznych zdjęć. O ile pamiętam zdjęcia opublikował miesięcznik "Morze", a poprzez agencję trafiły one do innych czasopism.

"Młoda Gwardia" w rzeczywistości była przemianowanym pod koniec lat 40. dwumasztowcem "Generał Zaruski". Żaglowiec zbudowano w roku 1939 w Szwecji, z inicjatywy gen. Mariusza Zaruskiego, dla przedwojennej Ligi Morskiej i Kolonialnej. Szwedzi przekazali go Polsce w styczniu 1946 roku. Odrodzona po wojnie Liga Morska nie była jednak zbyt długo armatorem dwumasztowca. W kraju postępowała wtedy stalinizacja i militaryzacja. Wprowadzono też zakaz pływań morskich jachtami, w obawie przed ucieczkami za granicę. W 1948 roku komunistyczne władze dokonały czystki w Lidze Morskiej, usuwając z niej większość przedwojennych działaczy. W grudniu 1949 roku Ligę przekształcono w organizację szkolącą kandydatów na marynarzy. Natomiast zaprzestała ona zajmowania się szkoleniem żeglarskim i edukacją morską młodzieży, tracąc tym samym charakter organizacji masowej, propagującej problematykę morską.

Tylko wody ze sobą nie bierzcie!

Jak wyglądało szkolenie żeglarskie młodzieży w tamtych latach? Udało nam się dotrzeć do Edwarda Krokowskiego, który w 1949 r., jako uczeń szkoły technicznej przy zakładach Cegielskiego w Poznaniu, zapisał się do szkolnego koła Ligi Morskiej i dzięki temu miał okazję żeglowania także na "Młodej Gwardii".
- Początkowo remontowaliśmy zniszczone łodzie żaglowe, a potem pływaliśmy nimi po jeziorze Kiekrz - wspomina. - W następnych latach, na obozach szkoleniowych Ligi w Kruszwicy i Jastarni, zdobyłem uprawnienia żeglarskie i instruktora. W 1953 roku byłem w Jastarni jako pomocnik instruktora, a następnie drugi raz - na kursie sterników morskich. Komendantem tamtejszego ośrodka był wtedy Tadeusz Szpakowski z Krakowa. Ponieważ obowiązywał zakaz pływań morskich jachtami, żeglowano tylko przy brzegu, w rejonie Jastarni.

Edward Krokowski pamięta, że za każdym razem, kiedy opuszczali na kilka godzin port, żołnierze Wojsk Ochrony Pogranicza sprawdzali, czy nie ma na pokładach wody i żywności. Chodziło o to, by załoga nie mogła wypłynąć na otwarte morze i uciec do jakiegoś z krajów zachodnich.
- Po ukończeniu szkoły dostałem nakaz pracy w Zakładach Metalowych w Skarżysku-Kamiennej - kontynuuje wspomnienia Krokowski. - Tam należałem także do Klubu Morskiego Ligi Przyjaciół Żołnierza, do której włączono Ligę Morską. W 1955 roku zostałem skierowany z klubu na żaglowiec "Młoda Gwardia", należący do ośrodka LPŻ w Jastarni. Tym razem odbyłem na tym żaglowcu dwutygodniowy rejs na trasie z Gdyni do Kołobrzegu, Ustki i z powrotem do Gdyni. Dowodził kapitan Józef Lesiak.

Na pokładzie obowiązywał dryl wojskowy. O godzinie 6 była pobudka dla wszystkich, a następnie czyszczenie pokładu. O godzinie 8 ogłaszano zbiórkę załogi na pokładzie. do postawienia bandery. Obsługa żaglowca wymagała dużego wysiłku, bo grube żagle, zamocowane na ciężkich drzewcach, podnoszono ręcznie. Do tego młoda i nieopływana na morzu załoga cierpiała na chorobę morską.
W roku 1956, po przejęciu władzy przez Gomułkę, jachty mogły powrócić na morskie szlaki, choć nadal obowiązywały restrykcyjne przepisy.

- We wrześniu tego roku mieliśmy popłynąć "Młodą Gwardią", której nadano nazwę "Mariusz Zaruski", do Helsinek - mówi Edward Krokowski. - Nie uzyskano zgody władz na ten rejs i zmieniono port docelowy na Rostock. Ponownie nie otrzymaliśmy zgody i ostatecznie, po kilkudniowym cumowaniu w Gdyni, pożeglowaliśmy do Świnoujścia i Szczecina, a drodze powrotnej odwiedziliśmy Kołobrzeg.

W 1958 roku, w porozumieniu z Zarządem Głównym LPŻ, nasz klub w Skarżysku-Kamiennej organizował rejs do Brukseli na Światową Wystawę Expo 1958. Po licznych kłopotach z doborem załogi, bo Ministerstwo Spraw Wewnętrznych nie zezwoliło na udział w nim niektórych osób, "Mariusz Zaruski" popłynął do Brukseli, zawijając po drodze do Londynu. Stanowiło to w tamtych czasach niebywałe wydarzenie. Ja znalazłem się wśród tych, którym nie zezwolono na uczestniczenie w rejsie, bo pracowałem w zakładach zbrojeniowych.

Gdańsk ratuje żaglowiec

W 1962 r. Ligę Przyjaciół Żołnierza przekształcono w Ligę Obrony Kraju. Ona stała się też waścicielem dawnego majątku Ligi Morskiej, w tym ośrodków żeglarskich, "Mariusza Zaruskiego", któremu na początku lat 70. przywrócono nazwę "Generał Zaruski".

Mijały lata, a nieużywany dwumasztowiec niszczał w Stoczni Rybackiej PPiUR "Szkuner" we Władysławowie. Groziła mu zagłada i wtedy z pomocą przyszło miasto Gdańsk. W ubiegłym roku jego władze podjęły decyzję o odkupieniu "Generała Zaruskiego" za 150 tys. zł od Zarządu Głównego LOK w Warszawie. Akt notarialny podpisano 3 listopada 2008 roku. Armatorem został Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji. W tym roku kadłub żaglowca zabezpieczono i przeholowano do Remontowej, w której został gruntownie oczyszczony i umieszczony na specjalnym, stalowym łożu. Po odbudowie, co ma kosztować około trzech milionów złotych, żaglowiec będzie flagowym statkiem Gdańska, służącym przede wszystkim morskiej edukacji młodzieży z Pomorza.

Szanty dla "Generała"

Historyczną fotografię "Młodej Gwardii", autorstwa Uklejewskiego, zrekonstruował barwnie Michał Juszczakiewicz, organizator festiwalu "Szanty pod Żurawiem", który od 10 lat towarzyszy międzynarodowemu zlotowi żaglowców i jachtów Baltic Sail w Gdańsku. W tym roku pojawiła się ona na plakacie festiwalu i zaproszeniach na imprezę muzyczną "Zaruski party", promującej rewitalizację "Generała Zaruskiego".

- Osiemnastu wykonawców występujących podczas koncertu premier na gdańskim Długim Targu przekazało nam bezpłatnie prawa autorskie swoich utworów nagranych przez Radio Gdańsk - mówi Juszczakiewicz. - Podarowane szanty będą nagrane i wydane na płycie, która trafi do "Szkoły pod Żaglami" Stowarzyszenia Edukacji pod Żaglami. Cały dochód z jej sprzedaży zasili konto odbudowy żaglowca. Na okładce płyty będzie umieszczona ta sama fotografia "Młodej Gwardii", która pojawiła się na plakacie festiwalu. Byłoby wspaniale, gdyby udało się zamieścić także nazwiska uwiecznionych na niej osób.

Postanowiliśmy więc odnaleźć żeglarzy z archiwalnej fotografii i dowiedzieć się po latach, czy spełniły się ich marzenia o dalekich rejsach morskich pod żaglami lub na pokładach statków albo okrętów wojennych. Wiemy już, że widocznym na zdjęciu instruktorem LM jest nieżyjący już Tadeusz Szpakowski.

Jeżeli rozpoznają Państwo na tym zdjęciu siebie albo kogoś z Państwa krewnych lub znajomych - prosimy o kontakt z Działem Łączności z Czytelnikami, numer tel. 058 300 33 40 lub e-mail: [email protected].

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki