Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szeryf i dziewica

Jarosław Zalesiński
Wielki talent w drodze do sławy
Wielki talent w drodze do sławy
Starą wuefemkę prezydent Jacek Karnowski kupił na jakiejś aukcji, odremontował, po czym dał w prezencie swojemu dobremu znajomemu Władysławowi Groblewskiemu, aby podziękować mu za różne grzeczności.

Gest bardzo ładny, gdyby zrobił go kolega koledze. Jak go jednak oceniać, gdy to prezydent miasta obdarował działającego w tymże mieście przedsiębiorcę?

Prokuratorskie zarzuty, jakie zostały postawione prezydentowi Sopotu, związane są z kumplowskimi relacjami Karnowskiego z sopockimi biznesmenami. Czy taki kumplizm to już kryminał, oceniać będzie sąd. Nie chcę rozstrzygać, czy prezydent Karnowski wystarczająco tłumaczy się z nich w książce "Polowanie na prezydenta", w której przepytują go znani śledczy reporterzy RMF Marek Balawajder i Roman Osica. Dla mnie co najmniej równie ciekawe jest odsłaniana w książce druga strona medalu, nazywanego "aferą sopocką", czyli działania służb i prokuratury. Aby odpowiedzieć sobie na pytanie, czy żyjemy w praworządnym państwie, ważne jest ustalenie nie tylko tego, co zrobił Karnowski, ale i tego, co z Karnowskim zrobiono.

Zaczynając od podstawowego pytania: dlaczego prokuratura, przyjmując doniesienie Julkego, zadowoliła się kopią nagrania i nigdy nie zażądała oryginalnego dyktafonu? "Czy to normalne?" - pyta wielokrotnie Karnowski. Julke opowiada, że przedstawił prokuraturze powody, dla których musiał to nagranie utajnić. Chętnie bym te powody wreszcie poznał. Bez tego oskarżenia Julkego, jak i on sam, przestają być dla mnie wiarygodne.

Chciałbym także wiedzieć, czy gdy swego czasu minister Julia Pitera publicznie uczyniła Karnowskiego winnym korupcji, wiedziała, że prokuratura nie dysponuje oryginalnym nagraniem? Czy wiedział o tym premier Tusk, gdy oczekiwał rezygnacji Karnowskiego ze stanowiska albo gdy rejterował z sopockiego koła Platformy? Od odpowiedzi na te pytania zależy moje poczucie, że rząd i premier panują nad podległymi im służbami.

Zmasowane działania CBA w tej sprawie budzą też inne wątpliwości. Karnowski zwraca na przykład uwagę na fakt, że CBA, kontrolując Centrum Haffnera, badało - jego zdaniem - celowość uchwał Rady Miasta, w dodatku przesłuchując radnych. Czy Centralne Biuro Korupcyjne uprawnione jest do badania celowości uchwał demokratycznie wybranych władz miasta, czy też przekracza w ten sposób swoje kompetencje? To pytanie tak samo ważne, jak to, czy Groblewski odkupił od Karnowskiego busa po zawyżonej, czy też po rynkowej cenie.
Jeszcze większy niepokój budzą we mnie informacje z książki, że agenci CBA mieliby nachodzić w Sopocie skonfliktowanych z Karnowskim ludzi, by wydostać od nich jakieś kompromitujące prezydenta szczegóły. Kojarzy mi się to z czasami, gdy CBA zajmowało się "współprodukcją" korupcji. Brakowałoby wtedy w tym wszystkim już tylko ponętnej agentki, która przekonywałaby prezydenta Karnowskiego, że z tych dwóch mieszkań jedno, rozumiesz, byłoby moje.

"Platforma weszła w buty PiS" - powtarza parokrotnie Karnowski, do niedawna ważny polityk PO. Pisowskie "buty" polegają na tym, że wymiar sprawiedliwości został podporządkowany marketingowi politycznemu. Tyle że za ministra Ziobry chodziło o wizerunek władzy jako surowego szeryfa, a za minister Pitery chodzi o wizerunek władzy jako zawsze dziewicy. Z punktu widzenia przeciętnego obywatela to nie to samo: żyje się nam obecnie na pewno w mniejszym lęku przed własnym państwem. Ale z punktu widzenia kogoś, kto przesiedział noc na policyjnym dołku, różnica między szeryfem i dziewicą nie jest wcale duża.

Państwo PiS polegało też na tym, że działania prokuratur miało czasem cele polityczne. Zdaniem Karnowskiego przykładem wątpliwych działań Prokuratury Krajowej było pozbawienie prawa wykonywania zawodu sopockiej pani konserwator w wiele miesięcy po wybuchu afery, za to tuż przed sesją Rady Miasta, na której miano debatować o referendum w sprawie odwołania Karno-wskiego. Prokuratura, sugeruje Karnowski, chciała w ten sposób wpłynąć na decyzje Rady.

Gdyby celem działań służb i prokuratury stało się od pewnego momentu nie wykazanie korupcji prezydentowi Sopotu, tylko doprowadzenie do jego odejścia, przy cichym przyzwoleniu niechętnych Karnowskiemu liderów Platformy, to to byłaby dopiero "afera sopocka".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki