Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strach o miejsca pracy i... związkową solidarność

Mariusz, Robert Kiewlicz
Stoczniowców martwi konflikt między związkami zawodowymi obu zakładów
Stoczniowców martwi konflikt między związkami zawodowymi obu zakładów Tomasz Bołt
W trójmiejskich stoczniach nie najlepsze nastroje. Pracownicy z Gdańska i Gdyni boją się o swoje miejsca pracy, w napięciu czekają na decyzję Komisji Europejskiej i nie mogą pogodzić się z tym, że związkowcy z obu zakładów nie potrafią się porozumieć. W Gdańsku kończący zmianę pracownicy niechętnie odpowiadali na pytania o przyszłość firmy.

- Będzie, co ma być - odpowiadali zrezygnowani stoczniowcy. - Teraz chyba nawet za późno na jakiekolwiek protesty. Wszystko już w rękach Komisji Europejskiej.
Podobnie w Stoczni Gdynia. Nie było wczoraj innego tematu, jak groźba upadłości przedsiębiorstwa.

- Pracujemy, ale kto wie, jak długo to jeszcze potrwa - mówi Adam Capr, hydraulik. - Dzisiaj każdy chodził po zakładzie przygnębiony. Jak stocznia upadnie i będą zwolnienia, to poszukam sobie innej pracy. Mam nadzieję, że z moim zawodem nie będzie to trudne.
Wczoraj przed bramą stoczni pojawili się pracownicy firm rekrutujących stoczniowców do pracy za granicą.

- To jest zaproszenie do Norwegii - pokazuje ulotkę Robert Ćwik, spawacz. - I na co mi przyjdzie po 30 latach pracy w gdyńskiej stoczni? Wcale nie uśmiecha mi się tułaczka po świecie. Tu mam mieszkanie i rodzinę, ale jak stocznia upadnie, to gdzieś będę musiał pracować.

- Skandal, że polski rząd dopuścił do tego, by stoczniowcy byli zagrożeni bezrobociem - dodaje Roman Zaręba, monter kadłubów. - Na całym świecie jest boom na produkcję statków, a w Polsce to się nie opłaca. Mnie jest trudno to zrozumieć.

Związkowcy z Gdyni są zdania, że dopóki nie ma ostatecznej decyzji Komisji Europejskiej - należy rozmawiać z potencjalnym pracodawcą.
- Uzgodnienie warunków zatrudnienia dla stoczniowców to teraz dla nas najważniejsza sprawa - powiedział Jan Gumiński, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Gospodarki Morskiej.

- Poza tym jeżeli decyzja Komisji Europejskiej będzie dla nas negatywna, to będziemy walczyć o miejsca pracy. Wyjdziemy na ulice Gdyni, Warszawy i Brukseli.
Jeszcze większe przygnębienie i dezorientację wśród stoczniowców wprowadza nerwowa atmosfera pomiędzy związkowcami z obu stoczni.

Stoczniowcy z Gdyni i Gdańska są pełni obaw, że kilku kolegów z Solidarności Stoczni Gdańsk "rozwaliło" cały plan prywatyzacji.
- Ich głos może być znaczącym głosem. Jesteśmy jednak trochę zatroskani, że jest tak nieprzyjemna atmosfera - mówi Jan Trzaska, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Okrętowiec Stoczni Gdańsk.

- Boją się połączenia. Każdy woli przecież, kiedy zakład jest samodzielny i nie musi się swoimi sukcesami dzielić z innymi.
Co się dzieje ze związkowcami z Solidarności z obu trójmiejskich stoczni?
- Mają inny punkt widzenia. Jednak nie jest to taki sam punkt widzenia, jaki ma załoga - odpowiada Trzaska.

Wczoraj związkowcy z Solidarność Stoczni Gdańsk podczas spotkania z ISD, samorządowcami i przedstawicielami innych związków zawodowych trójmiejskich stoczni oraz przedstawicielem resortu skarbu, jako jedyni nie zgodzili się z przedstawionym planem restrukturyzacji Stoczni Gdynia i Gdańsk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki