- Względy bezpieczeństwa - mówi krótko dyrektor. Można by pomyśleć - przesada, w końcu nie jesteśmy w amerykańskim filmie, tylko w niezłej wielkomiejskiej szkole! Tymczasem dyrektor wie, co robi. Przez ubiegły rok nauczyciele kilkakrotnie zapobiegali międzyszkolnym walkom. Ilu nie udało się zapobiec, bo doszło do nich poza szkołą - nawet nie wiadomo.
Dla wielu dzieciaków kradzieże, pobicia, szykanowanie i lekceważenie to szkolna rzeczywistość. Czasami wkracza do szkoły niepostrzeżenie - wyśmiewaniem, podstawieniem nogi, popchnięciem, zniszczeniem zeszytu. Wtedy jeszcze wiele osób nie uświadamia sobie problemu - bo w końcu czym różni się popchnięcie na szkolnym korytarzu od popchnięcia w kolejce do autobusu? Czym różni się stek wyzwisk, rzucony przez jednego kolegę w kierunku drugiego, od takiej samej wiązanki, którą ojciec obdarzy syna? Potem zmienia się w bicie, wyzywanie, wymuszanie, w międzyklasowe czy międzyszkolne ustawki.
Wychowawca, szkolny pedagog czy psycholog rzadko się o tym dowiedzą - bo przecież nikt nie będzie kapował. Niebieskie skrzynki, przed kilku laty montowane w szkołach, do których można było wrzucać sygnały o przemocy, nie sprawdziły się. To jak niebieska linia, za bardzo kojarzyły się z byciem ofiarą - mówią nauczyciele. Bezbronna ofiara przemocy szkolnej nie mówi dorosłym o swoich problemach. Wagaruje, czasem prosi o przeniesienie do innej szkoły, a czasem sama staje się agresorem. Badania, wykonane kilka lat temu, podczas pierwszej edycji naszej akcji "Szkoła bez przemocy", wykazały, że prawie połowa dzieciaków czuje się w szkole zagrożona. Obawiam się, że jeśli statystyka się zmieniła, to raczej na gorsze.
Od kilku lat prowadzimy naszą akcję. W tym roku pod hasłem współpracy między szkołą i rodzicami. Niegdyś szkoły, z pomocą rodziców, zajęły się problemem tzw. fali. W większości zjawisko zniknęło, ale najpierw dorośli musieli poważnie je potraktować i dogadać się - nauczyciele z rodzicami. Teraz znowu przerzucamy się odpowiedzialnością - nauczyciele mówią, że to rodzina wychowuje takiego ucznia, jaki do nich trafia, rodzice - że to, co się dzieje, jest winą szkoły.
Zapomnijmy o pokazywaniu palcami winnych tego, że nasze dziecko - grzeczne w domu - w szkole skopało kolegę. W końcu warto pomyśleć, że stoimy po tej samej stronie. Rodzice i nauczyciele. I dzieciaki, które przecież chcą być bezpieczne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?