Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sto lat temu dokonano zamachu w Sarajewie. Dwa strzały, które zmieniły bieg europejskiej historii

Grzegorz Kurkiewicz
Sarajewo, 28 czerwca 1914 roku. Gavriło Princip (drugi z prawej) ujęty przez policję chwilę po tym, jak zastrzelił arcyksięcia Ferdynanda i księżną Zofię
Sarajewo, 28 czerwca 1914 roku. Gavriło Princip (drugi z prawej) ujęty przez policję chwilę po tym, jak zastrzelił arcyksięcia Ferdynanda i księżną Zofię wikipedia.pl
Arcyksiążę Franciszek Ferdynand Habsburg d'Este, lat 51, austriacki następca tronu i niezbyt kochany bratanek cesarza Franciszka Józefa I, po spotkaniu z niemieckim cesarzem Wilhelmem II w swym czeskim zamku Konopiszte udał się 27 czerwca 1914 roku, dokładnie sto lat temu, do Sarajewa, stolicy niedawno anektowanej przez Austrię Bośni, na zakończenie manewrów XV i XVI korpusu pod dowództwem gen. Potiorka.

Franciszek Ferdynand od 1909 r. pełnił w armii funkcję generalnego inspektora i w imieniu cesarza wizytował manewry, więc w tej podróży nie było nic nadzwyczajnego. Tym razem towarzyszyła mu wyjątkowo jego małżonka morganatyczna, czyli nie mająca praw do cesarskiego tronu i nienależąca formalnie do dynastii Habsburgów. Była nią pochodząca z czeskiej szlachty Zofia hrabianka von Chotek, lat 46, matka trojga dzieci, a z cesarskiego nadania po morganatycznym ślubie księżna Zofia von Hohenberg. Arcyksiążęca para przenocowała w oddalonym o 12 km od Sarajewa kąpielisku, by nazajutrz wybrać się na zaprogramowane od kilku miesięcy i podane do wiadomości uroczystości. Nad ich bezpieczeństwem czuwało ledwie 40 policjantów tajnych i umundurowanych, nie wyposażonych w auta ani nawet w bryczki. Do tego dźwigać musieli kasetę księżnej z jej biżuterią.

Ruszająca spod dworca głównego do ratusza kolumna liczyła sześć aut. W pierwszym jechał burmistrz Sarajewa i szef policji, w drugim arcyksiążę z małżonką i wspomniany generał Potiorek. Na znanej z gazet trasie czyhali jednak na dostojną parę odpowiednio rozstawieni proserbscy zamachowcy. Pierwszy w ogóle nie wystrzelił, bo jak po aresztowaniu zeznał, nie wiedział, w którym aucie jechał Franciszek Ferdynand. Drugi też nie, bo jak w śledztwie tłumaczył, nie chciał postrzelić księżnej. Trzeci z zamachowców cisnął jednak bombę w arcyksiążęcy samochód. Obdarzony refleksem kierowca błyskawicznie skręcił, bomba odbiła się od płóciennego dachu pojazdu i eksplodowała pod kolejnym autem w kolumnie, raniąc jednego z pasażerów. Niefortunny zamachowiec, 19-letni przybyły z Serbii gimnazjalista zdążył połknąć truciznę (zwietrzałe i już nieskuteczne cyjankali) i skoczył w nurty rzeki Miljaczki, zbyt płytkiej, by utonąć. Wyłowionego omal nie zlinczowano, z rąk tłumu. Ocaliła go policja.

Strzelecki trening na początek
Skąd przybył niefortunny zamachowiec? Był członkiem proserbskiej tajnej organizacji "Mlada Bosnia", zrzeszającej uczniów i studentów, na którą zwrócił uwagę szef serbskiego wywiadu wojskowego Dimitrijevic, pseudonim Apis. Dla trzech przebywających w Belgradzie nieletnich serbskich Bośniaków, wytypowanych przez wywiad na zabójców austriackiego następcy tronu, zorganizowano naukę strzelania w jednym z belgradzkich parków. Po intensywnym treningu strzeleckim prowadzący trójkę oficer wywiadu Ciganovicz wyposażył ją w cztery pistolety Browning M 1910 kal. 7,65 z amunicją, sześć bomb z arsenału serbskiej armii, pieniądze na drogę i pojemniki z trucizną. Najlepszym strzelcem z trójki okazał się 19-letni gimnazjalista Gavriło Princip, syn listonosza z wielodzietnej rodziny. Zamachowcy przeniknęli przez austriacką granicę, a broń i bomby przemycił do Bośni serbski wywiad. Trójka miała za zadanie dokooptować w Sarajewie do pomocy ochotników. Tak się stało i na miejscu dołączyli do niej nauczyciel, dyrektor banku (sic!), lekarz, rzeźbiarz, dwóch uczniów gimnazjum i serbski muzułmanin, z zawodu stolarz.

Rząd serbski w przygotowaniach zamachu nie uczestniczył, ale dowiedział się o nich serbski premier Nikola Pasicz i kilku ministrów. Plany zamachowców znał także attache wojskowy rosyjskiej ambasady w Serbii pułkownik Artamanow. Niewiele zrobili, aby aktowi terroru zapobiec. Pasicz zlecił jednak ambasadorowi Serbii w Wiedniu ostrzeżenie władz austriackich o możliwym zamachu - oględnie i bez ujawniania szczegółów. Ambasador Jovanovicz wybrał się do austriackiego ministra finansów, zarazem cywilnego gubernatora Bośni i Hercegowiny Leona Bilińskiego, Polaka rodem z Zaleszczyk. - Co będzie ekscelencjo, jeśli jakiś młody Serb zamiast ślepego naboju załaduje ostry i wystrzeli?- spytał enigmatycznie serbski dyplomata. Znany z poczucia humoru Biliński się roześmiał i wyraził nadzieję, że nigdy do czegoś podobnego w podległej mu Bośni nie dojdzie.

"Nie umieraj, musisz żyć dla naszych dzieci..."

Po nieudanym zamachu bombowym Franciszek Ferdynand z małżonką dojechał do ratusza, gdzie pełen oburzenia przerwał burmistrzowi mowę powitalną. Następnie zamiast udać się z ratusza do muzeum, gdzie na arcyksiążęcą parę czekał umówiony historyk, małżonkowie pojechali do szpitala, by odwiedzić rannego przy wybuchu bomby. Stamtąd rozpoczęli kolejny przejazd. Szofer nie znał zmienionej trasy i zabłądził, po czym, by zmienić kierunek, cofnął auto na "Łaciński Mostek" i zahamował je akurat przed kawiarnią, w której siedział i dumał, co robić dalej, kolejny zamachowiec. Był nim gimnazjalista Gavriło Princip, gotów jak zeznał w śledztwie, zabić się z powodu niepowodzenia akcji. Zaskoczony spostrzegł przed kawiarnią manewrujące auto arcyksięcia. Poderwał się ze stołka, wybiegł i jak go w Belgradzie wyuczono, dwukrotnie strzelił, trafiając księżną Zofię w brzuch, a arcyksięcia w szyję. - Błagam nie umieraj, musisz żyć dla naszych dzieci - zaklinał Franciszek Ferdynand konającą na jego kolanach żonę, sam wciąż wyprostowany jak świeca. - Wasza Wysokość, co z wami? - spytał arcyksięcia przerażony hrabia Harrah, widząc krew na mundurze. - Nic takiego - wyszeptał i stracił przytomność. Już jej nie odzyskał.
Dostojną parę zawieziono w pośpiechu do rezydencji generała Potiorka zamiast do szpitala, ale mimo lekarskich zabiegów nie udało się jej uratować. Gavriłę Principa ujęli natychmiast policjanci, okładając go na płask klingami dobytych szabli, ale chroniąc przed samosądem. Szamotał się z nimi, zdołał połknąć zwietrzałą truciznę, wołał, że nie jest jeszcze pełnoletni, więc nie będzie można skazać go na szubienicę... Podczas procesu zamachowców i ich pomocników zeznał, że nie chciał zabić księżnej i jest mu jej żal. Idolem był dla niego student Bogdan Żerajicz, planujący zamach na Franciszka Józefa I, ale faktycznie usiłujący zabić w 1910 r. gubernatora gen. Varesanina von Varesa, przybyłego na inaugurację bośniackiego parlamentu. Żerajicz spudłował i zdesperowany popełnił samobójstwo. To na jego grobie Princip poprzysiągł podobno zemstę.
Jest taka teza, że rząd austriacki nie bez powodów wytypował 28 czerwca jako dzień bardziej niż zwykle uroczystego zakończenia manewrów i wizyty następcy tronu w stolicy Bośni, w sąsiedztwie Serbii, mocno już skonfliktowanej z Austrią. Miałoby to wszystkich bałkańskich Słowian szczególnie upokorzyć, gdyż 28 czerwca 1389 r., czyli o 525 lat wcześniej sprzymierzone armie południowej Słowiańszczyzny, głównie Serbowie, doznały druzgocącej porażki w bitwie z turecką armią Imperium Osmańskiego. Austria okupowała Bośnię i Hercegowinę od 1878 r., a w roku 1908, na 6 lat przed zamachem, formalnie ją zaanektowała i wcieliła do swego terytorium.

Wina i kara

Wojna już trwała, Austria zbierała cięgi w ofensywie przeciw Serbii, gdy w październiku 1914 r. przed sądem stanęło 22 oskarżonych o dokonanie zamachu na arcyksiążęcą parę. Byli nimi bezpośredni zamachowcy, ale także faktyczni lub mniemani pomocnicy, podejrzani o przynależność do organizacji "Czarnej Ręki". Określali się na rozprawach jako bośniaccy Serbowie albo Serbochorwaci, a Gavriło Princip twierdził, że jest Jugosłowianinem, choć nie było jeszcze takiego kraju na mapie Europy. Tylko wspomnianemu muzułmaninowi udało się zbiec do Czarnogóry. Sąd orzekł pięć wyroków śmierci, z czego dwa zamieniono potem na dożywocie i 20 lat więzienia, a sześciu oskarżonych uniewinnił.

Gavriło Princip został skazany na 20 lat twierdzy w czeskim Terezinie (Theresienstadt) ze szczególnymi obostrzeniami. Miał głodować 28 dnia każdego miesiąca, a 28 czerwca dodatkowo wędrować na dobę do karceru. Celę w twierdzy miał zimną i wilgotną, toteż nabawił się gruźlicy kości i zmarł 28 kwietnia 1918 r., gdy trwała jeszcze I wojna światowa. Na ścianie celi, a według innych w więziennym szpitalu, wyrył łyżką pożegnalne zdanie: "Nasze duchy będą się błąkać po Wiedniu i straszyć jaśnie panów...". Principa pogrzebano anonimowo, jednak pewien żołnierz czeskiej narodowości biorący udział w pochówku, po wojnie wskazał miejsce władzom nowo powstałego Królestwa Serba, Chorwata i Słoweńca (późniejszej Jugosławii) i w 1920 r. ekshumowane zwłoki Principa uroczyście pochowano w Belgradzie. Kult zamachowca zaczął się szerzyć, jego imieniem nazywano ulice w wielu miastach. W 1990 r. reżyser austriacki Peter Patzak nakręcił poświęcony Principowi film, a 28 czerwca tego roku w Belgradzie będzie odsłonięty jego pomnik.

Dwa strzały, które wstrząsnęły światem

Jeszcze na dzień przed zamachem nie liczono się w Europie z bliskim wybuchem wojny. Car Mikołaj II, niemiecki cesarz Wilhelm II i król angielski Jerzy V byli skuzynowani poprzez królową Anglii Wiktorię I. Korespondowali z sobą po imieniu, a będąc wzajemnie honorowymi szefami elitarnych pułków, wizytowali je, występując w mundurach danej armii - Wilehlm II w rosyjskim, a Mikołaj II w niemieckim. Jednocześnie jednak wzrastały wydatki na zbrojenie. Jak podaje historyk i generał Marian Kukiel - Niemcy utrzymywały w przededniu I wojny światowej na stopie pokojowej aż 820 000 żołnierzy, Austro-Węgry 400 000, Francja 750 000, a Rosja 1 800 000.

Wiadomość o zamachu w Sarajewie wstrząsnęła Europą. Cesarz Franciszek Józef I uznał, że "rozprawa z Serbią jest konieczna, celem wyeliminowania jej jako czynnika politycznego", a poparł go Wilhelm II, twierdząc, iż z Serbią trzeba szybko skończyć, bo sytuacja jest sprzyjająca, a car nie zechce bronić królobójców. Nie wierzył też w przystąpienie do wojny Francji i Anglii. W dniu 11 lipca Austria wystosowała pod adresem Serbii ultimatum, jawnie zmierzające do kontroli nad serbskim sądownictwem i policją, celem - jak sformułowano - wyeliminowania organizacji wywrotowych, zagrażających bezpieczeństwu monarchii habsburskiej. Liczono z góry na jego odrzucenie i tym samym wybuch wojny z Serbią. Za poradą mocarstw Trójporozumienia (Francji, Anglii i Rosji) odpowiedź Serbii była ustępliwa, ale broniła jej suwerenności.

Odtąd wypadki potoczyły się błyskawicznie. Austria ogłosiła mobilizację przeciw Serbii i 28 lipca wypowiedziała jej wojnę. Rosja ogłosiła mobilizacje powszechną, na co Niemcy 31 lipca skierowały do niej ultimatum, a gdy je zignorowała - 1 sierpnia też wypowiedziały wojnę. W dwa dni później Niemcy wypowiedziały wojnę Francji i neutralnej Belgii. To z kolei skłoniło Anglię do ultimatum pod adresem Niemiec i wypowiedzenie im wojny. Najbardziej krwawe zmagania w ówczesnych dziejach Europy i świata trwały do listopada 1918 roku i kosztowały życie co najmniej 15 milionów ludzi, a zapoczątkowały je dwa strzały z pistoletu Gavriły Principa, do oglądnięcia w wiedeńskim Muzeum Historii Wojskowej.

Pasjonując się od dawna historią zamachu, odwiedziłem zamek Franciszka Ferdynanda w czeskim Konopiszte z wręcz nieprawdopodobną ilością poroży dekorujących ściany. Polowania były bodaj jedyną pasją arcyksięcia i zdążył ubić 274 889 sztuk wszelkiej dziczyzny, w tym w Afryce kilka słoni. W Sarajewie stanąłem kiedyś na płycie chodnika, na której zaznaczono ślady stóp Principa w chwili oddawania strzałów, a we wspomnianym wiedeńskim muzeum (dojazd skomplikowany!) oglądnąłem przestrzelinę karoserii po kuli dla księżnej. Tam też do oglądnięcia jest pistolet, nr seryjny 19 074, który - mówiąc patetycznie - zmienił bieg dziejów.

Gavriło Princip został skazany na 20 lat twierdzy ze szczególnymi obostrzeniami. Miał głodować 28 dnia każdego miesiąca, a 28 czerwca dodatkowo wędrować na dobę do karceru. Celę w twierdzy miał zimną i wilgotną, toteż nabawił się gruźlicy kości i zmarł 28 kwietnia 1918 r.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki