Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sopot jest najważniejszy

Ryszarda Wojciechowska
T.Bołt/G. Mehring
To walka o wszystko, a nie tylko o być albo nie być prezydentem. Dlatego tak silne są po obu stronach emocje, czyli o wyborach prezydenckich w Sopocie.

Nawet osoby stojące z boku twierdzą, że już dawno nie było tak pasjonującego pojedynku. Nie tylko dlatego, że po obu stronach barykady stoją ludzie, którzy przez ponad 10 lat ze sobą blisko współpracowali. A teraz muszą ukrywać bardzo głęboką niechęć do siebie. W tym pojedynku chodzi o coś więcej. W kuluarach spekuluje się, że jeśli Jacek Karnowski przegra, to stanie się politykiem straconym. Mało prawdopodobne, żeby wrócił do Platformy, a i do biznesu niechętnie przyjmują z polityczną łatką. Jeśli z kolei klęskę poniesie Wojciech Fułek, to jego ruch Kocham Sopot może się okazać tylko kolosem na glinianych nogach, bo od przegranych się w polityce ucieka.

***

Profesor Michał Woźniak, szef sopockiej PO, wspierający Jacka Karnowskiego, rozumie tę gorączkę, na którą zapadli nie tylko sami kandydaci do prezydenckiego fotela, ale też ich zaplecze i zwolennicy.

- Nigdy jeszcze obie strony jednocześnie nie czuły, że są tak blisko zwycięstwa. Że sukces jest na wyciągnięcie ręki. Teraz może wystarczyć zaledwie 30 głosów, żeby zostać prezydentem. To podsyca i tak już gigantycznie rozpalone emocje. Przypomina mi się walka o amerykańską prezydenturę w 2000 r., którą Bush junior wygrał właściwie o włos. Tu może być podobnie, tyle że stawką jest Sopot, a nie Stany Zjednoczone - tłumaczy profesor.
Przyznaje, że Karnowski, którego zna od lat, nie jest idealnym prezydentem. Nie jest, bo takiego nie ma. Ale dla niego to przede wszystkim człowiek, który dotrzymuje obietnic w dziewięćdziesięciu procentach, zwłaszcza tych dotyczących inwestycji miasta.
- Pytanie brzmi, kto lepiej pokieruje miastem? Ja nie mam wątpliwości, że Jacek - kończy rozmowę.

***
Jerzy Hall jest także członkiem Platformy, ale teraz stanął po stronie Wojciecha Fułka. Jego brat Aleksander popiera z kolei Jacka Karnowskiego. Klasyczny przykład rodzinnej demokracji, można powiedzieć.
- Podzielam poglądy brata, zgadzam się z jego opiniami, poza tą jedną. Brat zna tylko dobrą stronę Jacka. A ja go obserwowałem na co dzień w akcji i widziałem jego wady - mówi Jerzy Hall.
Przyznaje, że z Karnowskim łączyły go wieloletnie więzy koleżeńskie. Ale zasady powinny obowiązywać także polityków. I o te zasady Hallowi chodzi. Nie chce przesądzać o winie lub niewinności Karnowskiego, ale powtarza, że ciążą jednak na nim zarzuty. Poza tym, Karnowski dawał przed referendum słowo honoru, że to jego ostatnia kadencja. Prosił mieszkańców, żeby mu tylko dali szansę na jej dokończenie.
- Jako mieszkaniec dałem się nabrać. Drugi raz nie zamierzam. Znam ich obu od lat. To dwa różne typy osobowościowe. I bliżej mi do Wojtka, jako do człowieka - tłumaczy.
Nie kryje swoich obaw, że jeśli wygra Karnowski, to pewnie zwycięży w nim chęć rewanżu i walka będzie się toczyć dalej. A jeśli Fułek, to wszystko ułoży się spokojniej, snuje przypuszczenia.
***
Andrzej Kowalczys, urzędnik i kapitan drużyny Politycy i Przyjaciele, w której grywają m.in. Donald Tusk i Sławomir Nowak, a także do niedawna Jacek Karnowski, odpowiada z zapałem: - Ależ pasjonujący finisz. Używając sportowego języka, można powiedzieć, że idą łeb w łeb. Ale najważniejsze, żeby to Sopot wygrał. I zaraz wyjaśnia, że dla niego Sopot znaczy to samo, co Jacek Karnowski.
- Jacek to napastnik, który ma tę zaletę, że jak trzeba, potrafi pracować z innymi, ale też umie podjąć samodzielnie decyzję. Wie pani, kiedy się popatrzy na całość, to Jacek ma dla mnie więcej plusów dodatnich - żartuje. I już poważniej dodaje, że pod tą maską politycznego macho kryje się jednak człowiek wrażliwy, który wie, gdzie jest jadłodajnia dla bezdomnych i nie zakłada rękawiczek, żeby się tam z bezdomnym przywitać.

***
Agnieszka Lasota z ruchu Kocham Sopot wspiera Wojciecha Fułka. Najpierw ujęła ją jego życzliwość, jaką okazuje innym ludziom, rzadko spotykana w polityce empatia. Poza tym również jego wizja Sopotu, dotycząca charakteru i klimatu miasta. Ona, jako architekt, jest na to wrażliwa. Jest także zdania, że dotychczasowe inwestycje Karnowskiego były skierowane przede wszystkim do turystów, nie do mieszkańców. I to trzeba zmienić. Sama chciała działać. W poprzedniej kadencji chodziła na sesje rady, obserwowała pracę radnych, była nawet na posiedzeniu komisji rozwoju przestrzennego. I jak mówi, to wszystko nie szło w dobrą stronę. Dlatego tak mocno zaangażowała się w Kocham Sopot, w ruch, który oddaje władzę mieszkańcom, w którym nie słychać ja, tylko my - tłumaczy.

***

Jaśko Pawłowski, restaurator, też nie ma wątpliwości, po której emocjonalnie jest stronie. I tu nie chodzi o ludzi, tylko o Sopot. Tłumaczy, że za rządów Karnowskiego czuło się, że prezydent podkręca rozwój Sopotu. Że nadrabia dawny, stracony czas. Dlatego, jego zdaniem, Karnowski to człowiek, który gwarantuje dalszy rozkwit miasta.
- Przez 12 lat prezydentury zarówno sukcesy, jak i baty brał na własne plecy. Nawet jeżeli baty należały się Wojtkowi Fułkowi, to on je honorowo przyjmował na siebie - mówi Pawłowski. Przyznaje, że zna dobrze obu kandydatów. Dlatego jest przekonany, że Wojciech Fułek miałby spory problem z podejmowaniem decyzji. I gdyby został prezydentem, oznaczałoby to spowolnienie dla miasta.
***
Jarosław Kempa, członek Platformy Obywatelskiej, startował do Rady Miasta z listy Kocham Sopot i, podobnie jak Jerzy Hall, uzyskał świetny wynik. Teraz nie szczędzi sił na ostatniej prostej kampanii.
Dlaczego Fułek, nie Karnowski? Bo Karnowski zmienił decyzję o kandydowaniu, złamał złożoną obietnicę. Poza tym niektóre decyzje, dotyczące miasta były błędne, zwłaszcza takie inwestycje jak hala widowiskowo-sportowa. Kempa właściwie był w sporze z Karnowskim przez całą poprzednią kadencję. Miał między innymi pretensje o to, że prezydent nie reagował na przykład na bolączki sopockich dzielnic, takich jak Brodwino, które znajduje się w okręgu wyborczym Kempy.
- Podczas rządów Karnowskiego nie mogłem się przebić ze swoimi pomysłami. Bo za pomysły i decyzje odpowiadał wtedy tylko jeden człowiek, właśnie Jacek Karnowski. Znam Wojtka od lat, wiem, jak pracował i że nie było nigdy na niego żadnych skarg. To człowiek, który wykonywał ciężką pracę wiceprezydenta. Skoro nic nie robił, jak mówią teraz po drugiej stronie, to czemu przez ponad 10 lat korzystano z jego usług? Można prześledzić protokoły z sesji, komisji i zobaczyć, że nie ma do Wojtka Fułka zarzutów.
Oburza się też, kiedy słyszy, że zwolennicy Karnowskiego mówią z przekąsem, że oto poeta chce się dobrać do finansów miasta, że Fułek kojarzy się raczej z kulturą, z festiwalami.
- Winston Churchill też pisał pamiętniki i dostał nawet za nie Nobla. Czy ktoś mu to wypomina? - ripostuje.

***
Zdaniem Pawła Orłowskiego, jeszcze do niedawna wiceprezydenta Sopotu (namaszczonego nawet przez Karnowskiego na następcę, zanim nie przyjął mandatu poselskiego po Aramie Rybickim, który zginął w katastrofie smoleńskiej), Jacek Karnowski przez wiele lat podejmował decyzje trudne, które nie zawsze wszystkich zadowalały. A to rodzi nieprzyjaciół. I wiele z tych osób skupiło się teraz wokół Fułka. Będą więc mogły na niego wpływać, bo to nie jest raczej człowiek twardej ręki. Unika konfrontacji. A w urzędzie tak się nie da. Tu nie chodzi tylko o prestiż i honory. Tu trzeba realnie rządzić. Orłowski ma pretensje do konkurenta Karnowskiego, że w kampanii koncentrował się bardziej na sprawach personalnych niż na merytorycznych. Nawet ze strony PiS nie było takich ataków. To Fułek grał ostrzej.

***
Profesor Karol Toeplitz, wspierający Wojciecha Fułka, twierdzi, że antyfułkowa kampania sprowadza się do tego, że sopocian traktuje się jak ludzi bezwolnych, na których można wpływać, którymi można manipulować.

- Kiedyś było tak, że aparatczycy przyjeżdżali do miasta i ustawiali wszystko personalnie. Wskazywali, na kogo trzeba głosować. W tej kampanii też widzę ten niebezpieczny mechanizm. To nie ma nic wspólnego z demokracją. Przed prawie 20 laty, w czasach demokracji pieluszkowej nie bardzo wiedziano, na kogo głosować. Wystarczyło, że kandydat zrobił sobie zdjęcie z Lechem Wałęsą i już wszystko było jasne. Ale my ten okres pieluszkowy powinniśmy mieć za sobą. I każdy z nas ma teraz prawo głosować na kogo chce i jak chce.
Profesor dodaje, że od polityków trzeba wymagać większej odpowiedzialności za słowa, dlatego drażni go, kiedy słyszy jak na przykład minister Sławomir Nowak z PO mówi w mediach, że albo Karnowski będzie prezydentem, albo Sopotem będzie rządzić PiS. Jakby żadnej innej opcji nie było. A to przecież nieprawda. Dlaczego PO nie może rządzić z radnymi Kocham Sopot? - kończy profesor.

***
Sami kandydaci do prezydenckiego fotela twierdzą, że ta kampania to była ciężka praca. Fułek przyznaje, że schudł tak, że garnitury na nim wiszą, a koszule mają już kołnierzyki za duże. Karnowski dodaje, że ciężka praca to jednak najlepszy sposób na stres, bo wtedy się o nim nie myśli. Pytani o to, czy ten pojedynek dla nich jest o wszystko, odpowiadają jednak dziwnie zgodnie: Oczywiście, że nie. Obaj tłumaczą, że są radnymi i już w ten sposób mogą dla Sopotu pracować. I równie zgodnie powtarzają, że tu nie chodzi o władzę, tylko o wizję miasta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki