W Gdańsku (i innych miastach gospodarzach) na cztery miesiące po wyjeździe ostatniego kibica impreza trwa w najlepsze z dwóch powodów: zaciągniętych na inwestycje kredytów, które spłacać będziemy wiele lat i (oby!) mitycznego "efektu Euro", czyli potężnej reklamy, która sprawi, że w nadchodzących latach czeka nas turystyczny boom. Trudno dziś uwierzyć, by wirtualne 200 mln zł "ekwiwalentu reklamowego" w hiszpańskich mediach sprawiło, że wypoczynek nad Bałtykiem zawojuje serca na Półwyspie Iberyjskim. Ale trzymajmy kciuki.
W twardych kredytowych regułach nie ma miejsca na myślenie życzeniowe - choć władze Gdańska przekonują, że pieniądze wydaliśmy na kolejny słodki kawałek "Eurotortu" - inwestycje są i zostaną, a dzięki imprezie dostały potężnego kopa. To niezaprzeczalny fakt. Trudno jednak nie zadać sobie pytań: "Jakim kosztem?" i "Co by było bez Euro?". To drugie łatwe nie jest i ociera się o radosne fantazjowanie. Nic dziwnego, że audytor, któremu płacimy, by chłodnym okiem spojrzał na bilans imprezy, odpowiedzieć na nie nie chce. Odpowiedź na pierwsze jest boleśnie rzeczywista - to podwyżki i zaciskanie pasa w przyszłorocznym budżecie.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?