Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sekret sekretarza

Dariusz Szreter, szef magazynu Rejsy
Dariusz Szreter
Dariusz Szreter
W komunizmie niewiele rzeczy było prostych, więc dlaczego niby prosta miałaby być geneza rock'n'rolla. Jasne, że sprowadzało się to do kopiowania wzorców anglosaskich, ale ich popularyzacja, a następnie powstawanie i działalność rodzimych zespołów były w dużej mierze możliwe dzięki osobistemu zaangażowaniu dziennikarza wojewódzkiego organu partii komunistycznej w Gdańsku.

Franciszek Walicki, o nim bowiem tu mowa, wydał właśnie poszerzoną wersję swojej autobiograficznej książki "Szukaj, burz, buduj", przemianowanej obecnie nieco pompatycznie na "Epitafium na śmierć rock'n'rolla". Ale nie o śmierci tu miało być, tylko o narodzinach. Okazuje się, że w PRL nawet w tej dziedzinie najlepiej się sprawdzało planowanie. Z tym że w tym wypadku akurat nie było ono centralne. Otóż zafascynowany rock'n'rollem 38-letni (a więc jak na ówczesne rockowe standardy mocno zaawansowany wiekiem) redaktor wymyślił sobie, że utworzy zespół młodzieżowy, którego zostanie nawet nie menedżerem, tylko "kierownikiem programowym i artystycznym". Elvis i John Lennon by się uśmiali. O dziwo jednak to wypaliło. Z przeszkodami, bo rozmaici sekretarze od kultury kręcili nosami, grozili palcem i rzucali kłody pod nogi. Nie osłabiło to entuzjazmu Redaktora - ani dla rock'n'rolla, ani dla przodującego ustroju.

Walicki opisuje m. in. okoliczności rozwiązania pierwszego polskiego zespołu rockowego - Rythm'n'Blues. Było to skutkiem wściekłości ówczesnego szefa partii w Katowicach, który zapowiedział: "Przyjmijcie do wiadomości, że wasz wczorajszy koncert był ostatnim występem waszego zespołu". Walicki nie wymienia wprawdzie z nazwiska owego sekretarza, ale z kontekstu wynika jednoznacznie, że chodzi o Edwarda Gierka. Opisywana scena reprymendy w jego gabinecie wydaje się wielce znacząca. O ile bowiem na krótką metę Walickiemu udało się przechytrzyć śląskiego sekretarza, zmieniając nazwę zespołu na Czerwono-Czarni, i ostatecznie przyczynić się do bigbitowej eksplozji w Polsce lat 60., o tyle dojście Gierka do władzy ogólnopolskiej w 1970 roku wyznacza też cezurę w dziejach polskiego rocka. W latach 70. mamy do czynienia z jego niemal całkowitym uwiądem. Rocka w Polsce słuchano, tańczono w jego rytm na dyskotekach, grała go radiowa Trójka. Ale był to rock zagraniczny, czasem nawet z demoludów - pamiętacie węgierską Omegę i ich "Dziewczynę o perłowych włosach"? Ale krajowy rock, z wyjątkiem dosłownie kilku rodzynków (SBB, Budka Suflera czy epizodyczny Test), nie istniał. Przynajmniej nie w oficjalnym obiegu. Studia radiowe i nagraniowe były dlań zamknięte.

Dopiero sierpniowy przełom 1980 roku przyniósł zmiany i pod tym względem, a rockowego boomu nie zatrzymał już nawet stan wojenny. Niektórzy twierdzą wręcz, że go po części wykreował. To są jednak sprawy powszechnie znane i nieraz omawiane. Mnie natomiast niezmiernie ciekawią przyczyny, które spowodowały, że uchodzący za światowca i liberała, zarówno na tle swoich krajowych poprzedników, jak i innych sekretarzy "bratnich krajów", Gierek - człowiek, któremu Polacy zawdzięczają coca-colę, małego fiata i zespół ABBA w Studio 2, tak się uwziął na muzykę gitarową? Jak do tej pory nie natrafiłem na przekonujące wyjaśnienie. Stanowczo proszę nie likwidować IPN, póki nie wyjaśnią tej kwestii!

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki