Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samochodu życie po życiu. Co się kryje pod maską nowego modelu? [ZDJĘCIA]

Marek Ponikowski
To nie Seat Toledo po dość tandetnym tuningu optycznym.  Auto nazywa się Chery Amulet A11
To nie Seat Toledo po dość tandetnym tuningu optycznym. Auto nazywa się Chery Amulet A11 Chery Automobile
Fabryka zaczyna produkować nowy model. A co ze starym? - próbuje wyjaśnić Marek Ponikowski.

Gdy w roku 2008 jechałem samochodem z Jordanii do Turcji przez Syrię, kraj rządzony przez Baszara el-Asada nie był jeszcze polem bratobójczej wojny ale zwyczajną dyktaturą, z gigantycznymi pomnikami ukochanego przywódcy wieńczącymi przydrożne wzgórza i jego kiczowatymi portretami na każdym urzędowym gmachu.

Oprócz pomników i portretów na syryjskich szosach zaskoczył mnie widok trochę już w Polsce zapomnianych Seatów Toledo z lat 90. Wyglądały jakby niedawno opuściły fabrykę, a przecież Arabowie nie słyną z dbałości o swoje auta. Z czasem zrozumiałem swoją pomyłkę. To nie były Seaty, ale produkty firmy Chery!

Gdy zakłady z Martorell wprowadziły nowy model państwowa fabryka działająca w mieście Wuhu we wschodnich Chinach kupiła od Hiszpanów całe oprzyrządowanie Toledo i uruchomiła w roku 1999 jego własną produkcję pod nazwą Windcloud.

Wiąże się z tym pewna - typowo chińska - historyjka. Otóż firma Chery nie tylko nie próbowała uzyskać zgody na podjęcie produkcji Toledo od Volkswagena, który był już wówczas właścicielem Seata, ale też po cichu dogadywała się w sprawie zakupu elementów płyty podwoziowej z firmą FAW w Changchun wytwarzającą licencyjną wersję Volkswagena Jetty. Koncern VW dowiedział się o tych zabiegach i zagroził procesem sądowym. Sprawę "wyczyścił" pokaźny przelew bankowy z konta Chery Automobile na konto Volkswagena.

Seat Toledo doczekał się już czwartego wcielenia, notabene wytwarzanego w zakładach Skody w Mlada Boleslav i niemal identycznego z modelem Rapid, zaś Toledo I - pardon, Chery - nadal pozostaje w produkcji jako Cowin 2, z nieco zmienioną stylistyką nadwozia i silnikami kupionymi od BMW. Oferowany jest w wielu krajach zaliczanych niegdyś do tzw. Trzeciego Świata.

***
Budowanie nowych firm na gruzach starych i przejmowanie opracowanych przez nie pojazdów było powszechnym zjawiskiem w początkach motoryzacji, gdy do miana producentów aspirowało wielu uzdolnionych, ale nie zawsze dysponujących odpowiednim kapitałem zapaleńców.

Genialny biznesmen Walter Durant zbudował koncern General Motors głównie drogą przejmowania słabych finansowo przedsiębiorstw. Buick, Oldsmobile, Cadillac, Chevrolet, które weszły w skład GMC były początkowo samodzielnymi firmami samochodowymi.

Po pierwszej wojnie światowej na amerykańskim rynku pojawiły się auta marki Rickenbacker. Czytelnicy ówczesnych gazet kojarzyli tę nazwę z osobą asa lotniczego, szczycącego się najwyższą liczbą zestrzeleń nad Francją - i mieli rację, bo jednym z udziałowców nowej fabryki samochodów był właśnie Eddie Rickenbacker z 94 eskadry lotniczej. Samochody ze znakiem firmowym identycznym jak godło 94 eskadry - cylinder Wuja Sama wkomponowany w spłaszczony okrąg - spodobały się publiczności. Zebrano sporo zamówień, ale niemal od początku Rickenbacker stał się celem czarnej kampanii inspirowanej przez innych producentów, którzy nie mieli - jak on - modeli z hamulcami przy czterech kołach. Straszeni rzekomymi niebezpieczeństwami związanymi z tym rozwiązaniem klienci zaczęli wycofywać zamówienia.

Ostatecznie produkcję wstrzymano, a firma uległa likwidacji. Jej maszyny kupił w 1928 roku właściciel niemieckiej firmy DKW, Duńczyk Jorgen Rasmussen. Sześcio- i ośmiocylindrowe silniki Ricknebackera napędzały modele Zwickau, Dresden oraz Imperator produkowane w fabryce Audi, którą również kupił wówczas Rasmussen. Niedługo potem zarówno DKW jak Audi weszły w skład nowo założonego koncernu Auto Union.

***
Zupełnie wyjątkowym przypadkiem "życia po życiu" był Moskwicz 400. Zwycięska Armia Radziecka wywoziła z Niemiec wszystko, co dało się oderwać od podłoża. Do moskiewskiej filii zakładów GAZ (później Moskowskij Zawod Małolitrażnych Automobiliej), planowano przewieźć z Zwickau kompletną linię produkcyjną DKW F-8, ale ktoś uświadomiony politycznie przypomniał sobie, że Józef Stalin nie lubi aut dwudrzwiowych i do Moskwy pojechało oprzyrządowanie modelu Kadett z fabryki Opla w Brandenburgu.

Produkcję samochodów zwykle zaczyna się od projektów i prototypów, potem sporządza się dokumentację, kompletuje maszyny i urządzenia, a wreszcie uruchamia linię montażową. W przypadku Moskwicza 400 było odwrotnie: istniała fabryka i gotowe samochody, a brakowało dokumentacji, której zwycięzcy nie znaleźli w zajętych zakładach. Inżynierowie MZMA musieli odtwarzać ją krok po kroku!

Trzeba przyznać, że powstały w tak niebanalny sposób samochód okazał się całkiem niezły. Samonośne nadwozie było lekkie i trwałe, silnik o pojemności 1077 cm sześć. i mocy 23 KM rozpędzał auto do 90 km/godz. i zużywał 9 litrów niskooktanowej benzyny na 100 kilometrów. Model 400 dał początek kilku generacjom Moskwicza. Ostatnią produkowano do roku 2003.

***
Hindustan Ambassador nadal jest w produkcji choć już kilkakrotnie zapowiadano kres tego modelu opartego na licencji dawno nie istniejącej British Motor Corporation. Zakupu tej licencji Indie dokonały - to nie pomyłka! - w połowie lat 50. Ambassador, początkowo identyczny z brytyjskim Morrisem Oxford model 1956, pełnił rolę rządowej limuzyny oraz samochodu służbowego wyższych oficerów indyjskiej armii i policji. Do 2002 roku wożono nim nawet premierów rządu indyjskiego, a po dziś dzień służy oficjalnym gościom zagranicznym podczas wizyt państwowych.

Dziś Ambassadora napędza silnik z wtryskiem paliwa, a do wyboru są też dwa diesle oraz silniki dostosowane do spalania gazu płynnego i ziemnego. "Amby", jak go pieszczotliwie nazywają Hindusi, w roli taksówki zabiera na pokład nawet dziewięciu - dziesięciu pasażerów.

***
Na koniec jeszcze jedno wspomnienie z Syrii. Najczęściej spotykanym tam samochodem była i zapewne jest nadal miniaturowa Saipa produkcji irańskiej. Bez trudności dostrzegłem jej bliskie pokrewieństwo ze sprowadzaną kiedyś do Polski Kią Pride. Zaś Kia Pride to nic innego niż licencyjna wersja Forda Festiva wytwarzana na zlecenie amerykańskiego koncernu w fabryce powiązanej z nim do niedawna kapitałowo japońskiej Mazdy. Powikłane bywają losy samochodów…

[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki