Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rośnie liczba zgonów na choroby serca. To nasz dług kardiologiczny

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Prof. dr hab. n. med. Przemysław Mitkowski, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego
Prof. dr hab. n. med. Przemysław Mitkowski, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego fot. archiwum
Mamy do spłacenia dług kardiologiczny - twierdzi prof. dr hab. n. med. Przemysław Mitkowski, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. - W pierwszym roku pandemii odnotowaliśmy blisko 17-procentowe zwiększenie liczby zgonów sercowo-naczyniowych. To jest coś niebywałego. Ale dług kardiologiczny istniał już przedtem, pandemia tylko go nasiliła.

Polska kardiologia odnosi spektakularne sukcesy, mamy świetnych specjalistów w tej dziedzinie, którzy na bieżąco wprowadzają najnowsze metody leczenia rekomendowane przez Europejskie Towarzystwo Kardiologiczne. Pandemia pokazała jednak, że system opieki nad pacjentami z chorobami serca i naczyń wcale nie działa tak idealnie... Dlaczego tak wielu Polaków umiera na serce?

To prawda, od początku pandemii w Polsce rośnie tzw. dług kardiologiczny. W pierwszym roku pandemii dokładnie o 16,7 proc. wzrosła liczba zgonów sercowo-naczyniowych w porównaniu do roku 2019. To bardzo dużo. Tym bardziej że i tak odnotowujemy w Polsce ok. 30 proc. więcej takich zgonów sercowo-naczyniowych niż w krajach Europy Zachodniej. Prawda jest jednak taka, że dług kardiologiczny istniał już przed pandemią, pandemia tylko go nasiliła. Nie możemy więc wszystkiego na nią zganiać. Mamy spore problemy z wdrożeniem efektywnego postępowania np. u chorych w prewencji wtórnej u chorych po zawale serca.

Dysponujemy zatrważającymi danymi dotyczącymi leczenia chorych z rozpoznanym migotaniem przedsionków - bez mała 40 proc. chorych w ciągu roku od rozpoznania migotania przedsionków nie wykupiło w aptece leków przeciwkrzepliwych, wydając tym samym wyrok na siebie. W przypadku osób, które były leczone przeciwkrzepliwie, śmiertelność roczna wynosi ok. 8 proc., a w przypadku tych, którzy nie byli leczeni, 3-krotnie więcej.

To rzeczywiście bardzo smutne dane. Leczenie migotania przedsionków opiera się na trzech filarach: leczenie przeciwkrzepliwe (ochrona przed udarem mózgu), kontrola objawów (strategia kontroli częstotliwości rytmu lub kontrola rytmu), leczenie chorób towarzyszących (otyłość, nadciśnienie, niewydolność serca i inne). Brak stosowania leków przeciwkrzepliwych zwiększa dramatycznie ryzyko udaru mózgu, który w tym przypadku jest przyczyną sporej niepełnosprawności i często uniemożliwia udział w życiu rodzinnym, społecznym i zawodowym. Wdrażanie zaleceń również w tej dziedzinie poprzez edukację i to zarówno pacjentów ich rodzin, ale także lekarzy jest ważnym wyzwanie dla systemu opieki zdrowotnej.

Wrócimy do tego wątku za chwilę, najważniejszym tematem zarówno dla lekarzy kardiologów, jak i ich pacjentów są nowe wytyczne Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego, które po raz pierwszy zostały zaprezentowane dosłownie kilka dni temu na zjeździe PTK w Katowicach.

Pierwsza prezentacja odbyła się na Kongresie ESC w Barcelonie. Polskie Towarzystwo Kardiologiczne nie publikuje swoich wytycznych od blisko 20 lat, ponieważ uznaliśmy wtedy, że potencjał Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego, do którego należy kilkadziesiąt krajów i to nie tylko z Europy, jest zdecydowanie większy. My te wytyczne zatwierdzamy, tłumaczymy na język polski tak szybko jak się da i publikujemy. Natomiast PTK publikuje opinie i stanowiska, które uwzględniają nie tylko wytyczne europejskie, ale i nasze realia. Często też dotyczą nowych technologii i leków, które nie zostały jeszcze uwzględnione w wytycznych. Te najnowsze dokumenty, które ogłoszono podczas kongresu ESC w Barcelonie w sierpniu br., koncentrują się na czterech zagadnieniach: kardioonkologii, konsultacji kardiologicznej przed zabiegami niekardiochirurgicznymi, nadciśnienia płucnego oraz diagnostyce i leczeniu komorowych zaburzeń rytmu i zapobieganiu nagłemu zgonowi sercowemu. Wytyczne dotyczące kardioonkologii są bardzo istotne, bo terapia onkologiczna jest teraz bardzo agresywna i leki, które przyjmuje pacjent z chorobą nowotworową, są bardzo kardiotoksyczne, czyli uszkadzają serce. Przykładowo - kobieta, która zachoruje na raka piersi, ma obecnie większe szanse umrzeć na serce niż na nowotwór ze względu na działania uboczne leków onkologicznych. My, oczywiście, dzielimy leki i terapie na grupy, które mają większy lub mniejszy wpływ na układ krążenia i również bierzemy pod uwagę stan danej osoby przed rozpoczęciem terapii onkologicznej. Nasza opieka w jej trakcie ma zmniejszyć ryzyko powikłań kardiologicznych, a później w zależności od ryzyka, które jest bardzo precyzyjnie określone w tych wytycznych, dokonujemy kontroli u osób najbardziej zagrożonych po miesiącu, po kolejnych kilku miesiącach, a później nawet przez kilka lat, gdyż powikłania kardiologiczne mogą się rozwinąć nawet po zakończeniu leczenia przeciwnowotworowego. Bardzo ważny jest też, by pacjenci z obciążonym wywiadem kardiologicznym przed operacjami niekardiochirurgicznymi byli poddani konsultacji kardiologicznej.

Aż trudno uwierzyć, ale według danych Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego na 330 mln rozmaitych operacji, które rocznie są przeprowadzane na świecie, 4 mln chorych umiera, przy czym przyczyną połowy tych zgonów, które mają miejsce w okresie okołooperacyjnym, jest nierozpoznana choroba serca.

Problem jest na tyle poważny, że wytyczne europejskie wprowadziły coś niebywałego, czego dotąd nie było, a mianowicie ocenę ryzyka wystąpienia okołozabiegowego zawału serca, choć nie są to ani zabiegi kardiochirurgiczne, ani kardiologiczne. Dlatego pacjenci będą teraz poddawani badaniom oceniającym niedokrwienie przed i po zabiegu operacyjnym. Chory po zabiegu jest pod wpływem działania leków anestetycznych i ma zupełnie inną percepcję bólu, dlatego koniecznie trzeba mu oznaczyć markery martwicy mięśnia sercowego.

Czy to prawda, że kardiolodzy potrafią przepowiedzieć, kiedy nagły zgon sercowy najbardziej zagraża życiu kobiety, a kiedy mężczyzny, i w jakim wieku?

Tak, to prawda. Są pewne predyspozycje do wystąpienia nagłego zgonu sercowego z powodu choroby dziedzicznej na podłożu genetycznym. U ludzi młodych mogą to być tzw. kanałopatie, u starszych - to kardiomiopatie i choroba niedokrwienna. Wytyczne zwracają szczególną uwagę na dokładne badanie zarówno chorego, który taki incydent przeżyje, jak i tego, który stanie się jego ofiarą z rozważeniem wykonania badań genetycznych, by określić ryzyko wystąpienia nagłej śmierci sercowej u jego rodzeństwa i dzieci. Miałem nawet w ubiegłym tygodniu pacjenta, który ma rozpoznaną kardiomiopatię przerostową, jego syn zmarł nagle - musimy sprawdzić, czy jego wnuki mają ten sam defekt genetyczny.

A czy polscy kardiolodzy mają dostęp do badań genetycznych?

Mamy w Polsce problem z dostępem do takich badań, mogą z nich korzystać tylko pojedyncze ośrodki. Musimy w ramach budżetu, choćby Narodowego Programu Chorób Układu Krążenia, który - mam nadzieję wkrótce zostanie ogłoszony, lub budżetu Agencji Badań Medycznych, czy nawet Ministerstwa Zdrowia stworzyć kilka ośrodków w kraju po to, by było gdzie takich chorych diagnozować. Wysyłalibyśmy do takiego centrum badań genetycznych krew pacjenta lub tkanki i czekali na wynik. Kilka takich centrów w zupełności wystarczy, a koszt badania będzie o wiele mniejszy niż gdybyśmy je tworzyli w każdym szpitalu.

Prawdziwa rewolucja nastąpiła ponoć w leczeniu „złego” cholesterolu. Pojawiły się nowe, bardzo skuteczne leki interferujące z metabolizmem białka PCSK9?

Program lekowy, w ramach którego chorzy otrzymywali ten lek, wkrótce się skończy i czekamy na jego przedłużenie. Nie wiem, czy wszyscy zdajemy sobie sprawę, że 60 proc. Polaków ma zaburzenia gospodarki lipidowej, a z tej grupy kolejne 60 proc. w ogóle o tym nie wie, bo nigdy się pod tym kątem nie badało. Około 19 proc. wie, ale się nie leczy, 15 proc. leczy się, ale nie osiąga celów terapeutycznych, a jedynie u ok. 10 proc. uzyskujemy te wartości, które byśmy chcieli. Walkę ze złym cholesterolem rozpoczynamy od standardowej, refundowanej terapii, czyli dużej dawki statyny i ezytymibu. Jeżeli to nie jest skuteczne, szczególnie dotyczy to chorych już z rozpoznaną miażdżycową chorobą sercowo-naczyniową, co sprawia, że są oni w grupie najwyższego ryzyka, to musimy obniżyć poziom „złego” cholesterolu do 55 mg/dl. Program leczenia przy użyciu inhibitorów PCSK9 był początkowo dedykowany chorym z rodzinną hipercholesterolemią. Zakładano, że będzie ich ok. 3 tysięcy, a w praktyce okazało się, że jest ich kilkuset.

Powstało drugie ramię tego programu, do którego kwalifikowani są chorzy po zawale serca. Niewątpliwie i tych chorych musimy leczyć bardziej skutecznie standardowymi lekami, czyli statynami i ezetymibem, bo rok po zawale tylko 18 proc. dostaje taką kombinację, ale z drugiej strony uważamy, że są wśród nich chorzy z ekstremalnym ryzykiem, którzy też powinni być włączeni do programu leczenia lekami interferującymi z białkiem PCSK9, o ile standardowa terapia nie pozwala na osiągnięcie celów terapeutycznych. Leki z tej grupy mają tę zaletę, że niezwykle skutecznie obniżają poziom złego cholesterolu i są bardzo dobrze tolerowane przez chorych. Czekamy na stanowisko MZ w tej sprawie.

Obawiam się, że trudno będzie wdrożyć te ważne wytyczne do codziennej praktyki w polskich realiach. Polscy pacjenci z chorobami serca wciąż zmagają się ze skutkami pandemii koronawirusa.

Jak już mówiłem wcześniej - od początku pandemii COVID-19 ten dług kardiologiczny dramatycznie się powiększył. Niektóre duże oddziały kardiologiczne znalazły się w jednostkach covidowych, w związku z czym leczyły tylko pacjentów covidowych. W efekcie odnotowaliśmy dokładnie 16,7-procentowy wzrost zgonów z powodów kardiologicznych w roku 2020 w porównaniu do roku 2019.

Jednocześnie zastrzegł pan profesor, że nie tylko pandemia jest wszystkiemu winna, dług kardiologiczny istniał już przed pandemią, pandemia tylko go nasiliła. Czas oczekiwania na planowe zabiegi i wszystkie świadczenia zdrowotne się wydłużył, a liczba chorych, między innymi z niewydolnością serca, wymagających hospitalizacji drastycznie wzrosła.

To prawda, lista potrzeb polskiej kardiologii jest długa. W tej sytuacji Polskie Towarzystwo Kardiologiczne postuluje po pierwsze - zniesienie limitów na procedury kardiologiczne.

Nie bardzo rozumiem. Jak można ograniczać dostęp do leczenia w kraju, w którym za zgony chorych w 40 proc. winne są choroby serca i naczyń?

Limity przyjęć dotyczą szpitalnych oddziałów kardiologicznych w ambulatoryjnej opiece specjalistycznej, czyli w poradniach limity przyjęć nie obowiązują, ale wycena procedur nie zachęca do dynamicznego rozwoju AOS w zakresie kardiologii. Pewną odpowiedzią resortu zdrowia na ten nasz postulat może być poszerzenie pilotażu sieci kardiologicznej o sześć kolejnych województw. Do województwa mazowieckiego dołączą województwa: pomorskie, łódzkie, małopolskie, śląskie, dolnośląskie i wielkopolskie. Pozwoli to objąć nielimitowaną opieką trzy czwarte populacji polskiej, bo te województwa są bardzo gęsto zaludnione. Bez ograniczeń będą mogli być leczeni w szpitalach chorzy z niewydolnością serca, z wadami zastawkowymi, zaburzeniami rytmu serca oraz nadciśnieniem tętniczym tzw. wtórnym lub opornym. Nie ulega wątpliwości, że usprawnienia wymaga sposób wprowadzania do refundacji nowych technologii i wyrobów medycznych w kardiologii, konieczne jest podniesienie wycen niektórych procedur. Niewątpliwie olbrzymim krokiem we właściwym kierunku było w tym roku wprowadzenie do refundacji flozyn.

Wyjaśnijmy, co to za leki…

Flozyny to leki przeciwcukrzycowe nowej generacji, tzw. inteligentne. Ich działanie polega na zwiększeniu wydalania glukozy wraz z moczem. Obniżają więc poziom cukru we krwi i działają niezależnie od tego, czy trzustka wytwarza insulinę, czy też nie. Dzięki temu mogą zostać włączone do leczenia na każdym etapie choroby. Drugi lek dla chorych z niewydolnością serca to sakubitryl/walsartan - niestety, wciąż nierefundowany w naszym kraju, choć cena dla pacjenta jest bardziej akceptowalna od początku tego roku.

Jest też nowa cząsteczka do leczenia zaburzeń lipidowych - inklisiran. Lek hamujący syntezę białka PCSK9. Wymaga w fazie przewlekłej leczenia jedynie dwóch zastrzyków na rok. Mamy nadzieję, że również ta cząsteczka zostanie włączona do programu lekowego.

No i jeszcze nowe technologie niefarmakologiczne. Nie wiem, czy wszyscy o tym wiedzą, ale decyzja dotycząca refundacji leku musi zgodnie z ustawą zapaść w ciągu sześciu miesięcy od złożenia wniosku przez producenta. W przypadku wyrobów medycznych nie ma ram czasowych, więc może to trwać latami. Tymczasem jest kilka technologii, na które kardiolodzy bardzo czekają, jak zdalne monitorowanie urządzeń wszczepialnych - mamy nadzieję, że od stycznia będą refundowane. Czekamy też aż wejdą do refundacji stymulatory bezelektrodowe, rejestratory zdarzeń dla chorych po udarze mózgu, u których podejrzewamy migotanie przedsionków, oraz chorych, którzy często tracą przytomność itd. Mam nadzieję, że przyszły, 2023 rok będzie rokiem kardiologii.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki