MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rocznica sprowadzenia do Gdańska parowców Xiążę Xawery i Victory

Kmdr Eugeniusz Koczorowski
Z okazji sprowadzenia do Gdańska parowców Xiążę Xawery i Victory odbyła się feta, w której udział wzięła zarówno śmietanka towarzyska, jak i licznie zgromadzona gawiedź
Z okazji sprowadzenia do Gdańska parowców Xiążę Xawery i Victory odbyła się feta, w której udział wzięła zarówno śmietanka towarzyska, jak i licznie zgromadzona gawiedź Eugeniusz Koczorowski
Pojawienie się w Gdańsku statku na parę było nie lada sensacją. Była ona jednak w pełni zrozumiała. Do tej bowiem pory gdańszczanie oglądali tylko żaglowce.

Na początku trzeba zrobić zastrzeżenie: o istnieniu statków z nowym rodzajem napędu mieszkańcy Gdańska wiedzieli już co nieco z doniesień prasowych, gdzie można było przeczytać, że tego rodzaju jednostki są już we Francji, Niemczech i Rosji, ale też Ameryce, gdzie zresztą pojawiły się najwcześniej. Wreszcie, w 1827 r., za prawą Polaka Konstantego Leona Wolickiego pływające cudo techniki pojawiło się w gdańskim porcie.

Obrotny pan Wolicki

Wolicki były zamożnym kupcem i przemysłowcem warszawskim. Wyjeżdżając za interesami do różnych krajów europejskich, także do Ameryki, zetknął się zapewne z tym nowym rodzajem statków, które rzekami lub wzdłuż wybrzeży transportowały towary i pasażerów. Obrotnego przedsiębiorcę nowy rodzaj napędu statku (uniezależniający jednostkę od siły wiatru), tak dalece zainteresował, że powziął decyzję o sprowadzeniu z Anglii parowca, który miałby być wykorzystywany do transportu towarów, ale i obsługi wycieczkowiczów na Wiśle.

Dla mieszkańców Warszawy, ale i Gdańska, miała to być niebywała frajda, tyle tylko, że musieli na nią trochę poczekać, bowiem zakupione statki nie od razu nadawały się do żeglugi. Brakowało w nich bowiem... "serca". Dokonując transakcji zakupu, obrotny Wolicki zapewne zapomniał, że dwa nabyte przez niego statki nie dotrą do Gdańska bez napędu parowego. Jednostki miały wprawdzie jeszcze stosowany wówczas napęd w postaci dwóch masztów i żagli, ale brakowało maszyn parowych. Jakimś jednak sposobem (jakim? - tego dokładnie nie wiemy) jednostki dotarły do Gdańska.

Z "Gazety Krakowskiej" dowiadujemy się, że większy ze statków nazwany "Xiążę Xawery" był już po przybyciu do Gdańska zaopatrzony w maszynę parową. Drugi mniejszy, płaskodenny zwany "Victory", miał maszynę parową, lecz brakowało mu kotła parowego. Tego rodzaju relacje przekazywane przez redaktora, mających nikłe pojęcie o okrętownictwie, dlatego należy potraktować je z przymrużeniem oka.

Wielka frajda

Pływające nabytki pana Wolickiego gdańszczanie przyjęli wręcz entuzjastycznie. Przecież Gdańsk, największy port w tej części Bałtyku, musiał nadążać za trendami, jakie panowały w Europy. Inaczej pojawienie się parowców odebrała zniemczona administracja portowa i miejska. Zastrzeżenia budził fakt, że za przedsięwzięciem stoi rodowity Polak i to przybyły z odległej Warszawy. Fakt ten potraktowano, jako swoisty policzek, zwłaszcza że statki niosły na masztach flagę rosyjską, ale z umieszczonym na niej orłem polskim.

Bardziej wiarygodna niż podany w prasie opis napędu parowców jest relacja z ceremonii związanej z ich przybyciem do Gdańska. Inicjatorem uroczystości był rezydujący w mieście rosyjski konsul generalny, a wzięła w niej udział śmietanka towarzyska. Panowie pojawili się w mundurach lub frakach i surdutach, panie w długich sukniach. Ceremonii przyglądała się liczna gawiedź, której gromkie "hurra" padało po każdej salwie armatniej.

Są statki, są kłopoty

Wydawać się mogło, że tego rodzaju nabytek będzie stanowił nie tylko atrakcję dla wycieczkowiczów, ale i duże ułatwienie dla władz portowych w rozprowadzaniu statków. Wprawdzie płaskodenna Victory przy małym zanurzeniu przeznaczona została wyłącznie do żeglugi na Wiśle, ale za to duży Xiążę Xawery mógł być wykorzystywany nie tylko do rejsów wycieczkowch, ale też np. jako holownik przemieszczający statki żaglowe wchodzące i wychodzące z portu na redę w czasie braku wiatru.

Niedziele i święta zarezerwowano dla Xięcia Xawerego przede wszystkim do przewozu pasażerów do Sopotu i na Hel, co stanowiło wielką atrakcję dla mieszkańców Gdańska. Jednakże owa wszechstronność usług Xięcia Xawerego, a głównie to, że właścicielem był Polak, najwyraźniej nie spodobała się członkom magistratu gdańskiego. Zaczęto, zatem wynajdywać najróżniejsze przepisy portowe, które nijak miały się do stanu faktycznego, aby tylko pozbyć się obecności polskiego statku w porcie gdańskim. Urzędnicy przywoływali m.in. istniejący przepis (przecież niemogących dotyczyć parowców, których kotły i maszyny znajdowały się pod pokładem) zabraniający rozpalania ognia na statkach żaglowych znajdujących się w porcie w obawie przed wszczęciem pożaru. Władze policyjne odrzuciły jednak ten absurdalny niemający żadnego logicznego uzasadnienia zakaz magistratu, który dotyczył jedynie żaglowców. Ten jednak nie zmierzał ustępować. Wynaleziono zatem kolejny powód, dla którego parowce nie miały prawa wejść do portu gdańskiego. Wejście do wnętrza portu gdańskiego wiodło przez Nowy Port gdzie znajdowały się obiekty wojskowe, w tym prochownie. Dym wydobywający się z kominów parowców mógł zdaniem magistratu przenieść iskrę na te obiekty i spowodować niewyobrażalne w skutkach wybuchy i pożary. Odnośnie tych zastrzeżeń władze wojskowe, podobnie jak policyjne zachowywały jednakże trzeźwość oceny. Dla uspokojenia wrogich opinii urzędników magistratu dotyczących obecności polskich parowców w Gdańsku ustalono z władzami wojskowymi, że parowce będą przechodziły ów zagrożony odcinek trasy wyłącznie po godzinie 14, tj. po zamknięciu wszystkich bram prochowni, po ich porannym wywietrzeniu. Wreszcie, po wyeliminowaniu tych wyimaginowanych przeszkód, 15 lipca 1827 r. Xiążę Xawery ruszył w swój pierwszy rejs. Odbył się on na trasie Gdańsk-Sopot ku zadowoleniu załogi, a zwłaszcza 65 pasażerów, którzy uczestniczyli w tej wycieczce. Zachęciło to armatora do podjęcia rejsów na dalszej trasie - z Gdańska na Hel. Tego rodzaju rejsy statku wzbudzały ogromne zainteresowanie a w efekcie dużą frekwencję pasażerów, co miało cieszyć magistrat gdański, a wywołało wręcz odwrotny skutek stąd dalsze protesty wobec żeglugi Xięcia Xawerego. Tym razem postawiono właścicielowi statku dwa zarzuty. Mianowicie, że kapitanem statku był Anglik, obcokrajowiec niemający pruskiego patentu kapitańskiego. Drugi zarzut tyczył zaś flagi, jaką statek podnosił na maszcie. Na ten czas była to flaga pruska, a przecież Wolicki był obywatelem Królestwa Polskiego. Odparcia tych zarzutów podjęła się niespodziewanie firma armatorska Almonde& Behrend, która dzierżawiąc statek i zasłaniając się tajemnicą handlową nie zamierzała szczegółowo tłumaczyć się magistratowi i policji, kto faktycznie jest właścicielem statku. Przeciwnicy obecności Xięcia Xawerego pozostali jednak nieugięci, wynajdując kolejne zarzuty.

Ciągłe perturbacje doprowadziły w końcu do tego, że prawie całkowicie zmalała liczba chętnych do rejsów po Zatoce Gdańskiej. Przez dwa lata statek stał bezczynnie w porcie, gdyż pozbawiono go także możliwości wykonywania usług holowniczych. Po przegranej walce z pruskimi urzędnikami Wolicki postanowił sprowadzić statek do Warszawy, gdzie dołączył do również nieeksploatowanego Victory. Mimo wielu zabiegów Wolickiego Xiążę Xawery, również w nowym miejscu nie znalazł chętnych do jego zatrudnienia, to też właściciel zdecydował przetransportować statek na powrót do Gdańska licząc, że jednak w miastach portowych zdoła uzyskać dla statku jakiś angaż. W Gdańsku wprawdzie to się nie udało, za to pojawiła się propozycja przedsiębiorstwa pogłębiającego tor wodny na Zalewie Wiślanym. O dalszych losach Xięcia Xawerego brakuje wiadomości.

Pesymizm urzędników magistratu gdańskiego, co do wykorzystania żeglugi parowej, objawił się nie tylko wobec Wolickiego. Dość powiedzieć, że dopiero po dziesięciu latach przerwy zezwolono sprowadzić do Gdańska z Anglii statek parowy należący do spółki armatorów Boehm, Neffens oraz Behrend. Nadano mu też "słuszną", według magistratu, nazwę "Von Rüchel-Kleist", gloryfikując w ten sposób komendanta twierdzy gdańskiej. Statek ten eksploatowano zaledwie pięć lat, aby następnie przekazać go na złom. Wymontowaną z niego maszynę parową wykorzystano na ponownie przy budowie w stoczni gdańskiej Jana Wilhelma Klawittera nowego statku parowego pod nazwą "Danzig" (Gdańsk). Podobnie jak Xiąże Xawery w założeniu miał on być wykorzystany w żegludze na Wiśle. W rezultacie utrzymywał połączenie pasażerskie pomiędzy Gdańskiem a Królewcem.

Patrząc z perspektywy czasu jest rzeczą zastanawiającą, dlaczego wprowadzanie żeglugi parowej w Gdańsku i okolicach natrafiło na tak duże opory. W tym kontekście raz jeszcze należy podkreślić, jak pionierska byla w tym rola Konstantego Leona Wolickiego.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki