Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Restaurator z Gdańska. Mściciel, bohater masowej wyobraźni, płaci rachunki krzywd

Dorota Abramowicz
X-news
Co łączy restauratora z Gdańska, byłego pracownika ZUS i właściciela działki we wsi Wieszczyna? Wszyscy pewnego dnia stali się symbolem prywatnej zemsty za sumę naszych krzywd.

Przed tygodniem wściekle różowy kolor ozdobił Rezydencję Foksal, jeden z droższych, luksusowych apartamentowców na warszawskim Powiślu. Napis, że będzie się tu mieścił lumpeks z ofertą „Dezynsekcja ubrań i kocy - u nas usuniesz wszystkie robaki”, był zemstą Piotra Pielichowskiego, uczestnika telewizyjnego programu „MasterChef”, który wynajął lokal na parterze, by otworzyć tu restaurację. Jak wyjaśniał do kamery gdański restaurator, wspólnota mieszkaniowa najpierw zwodziła go miesiącami, narażając na koszty, aż w końcu definitywnie uniemożliwiła otwarcie lokalu gastronomicznego. No to - w zamian - zamierza urządzić w tym miejscu lumpeks, a dodatkowo wydawać posiłki dla bezdomnych.

W czasie gdy Piotr Pielichowski oklejał w Warszawie szyby na różowo, Stanisław Kubowicz stawiał płot naokoło przystanku we wsi Wieszczyna na Opolszczyźnie. Przystanek zlokalizowano przed laty na ziemi użyczonej przez Kubowicza, w zamian za to właściciel gruntu mógł wjeżdżać na swoją posesję obok przystanku. Jednak podczas remontu drogi krawężnik podniesiono do 10 centymetrów, auto Klubowicza nie pokonało przeszkody, a miejscowy starosta oficjalnie oświadczył, że prawo nie pozwala na „wjazd na posesję przez zatokę przystankową”. No to właściciel ziemi pod przystankiem się zdenerwował...

Gdańszczanin wojuje z mieszkańcami apartamentowca [WIDEO]

W czerwcu tego roku, po obejrzeniu programu telewizyjnego o 24-letniej Ewie z Kępic, zdenerwował się pracownik bydgoskiego oddziału ZUS, Robert O. Pani Ewa, samotnie wychowująca dziecko, zachorowała na raka i straciła nogę. Lekarze orzecznicy ze Słupska, argumentując, że ręce ma w końcu zdrowe, odmówili jej renty socjalnej. Wtedy O. przyjechał do Słupska i na tamtejszym budynku Zakładu Ubezpieczeń Społecznych napisał sprayem: „Lekarze ZUS jesteście moralnymi trupami”. Obok namalował kwiatek dla pani Ewy, podpisując się imieniem i nazwiskiem, co się wydatnie przyczyniło do zatrzymania go. Potem wyszło na jaw, że matce pana O. przed kilkoma laty także orzecznicy ZUS zabrali rentę. I choć O. stracił pracę, a sprawa zniszczenia mienia trafiła do sądu, internauci okrzyknęli go moralnym zwycięzcą.

Sieć roi się również od wpisów gratulujących Piotrowi Pielichowskiemu „utarcia nosa warszawskim cwaniakom” (niektórzy przy tym proponują uzupełnić ofertą handlową restauratora o... agencję towarzyską) i obelg pod adresem starosty prudnickiego gnębiącego mieszkańca Wieszczyny. „Urzędas” należy do łagodniejszych określeń.

Mściciele okazali się bohaterami masowej wyobraźni. Zastąpili policję i sądy.

Grosz do grosza

Przy indywidualnym wymierzaniu sprawiedliwości liczą się pomysłowość i umiejętność działania w granicach prawa.

- Przed kilkoma laty niektóre sklepy, walczące z drobnymi złodziejaszkami, zaczęły umieszczać ich zdjęcia przy wejściu z podpisem „Czy znasz tego złodzieja?” - mówi znany trójmiejski adwokat mec. Roman Nowosielski. - Choć wydaje się to zgodne z naszym poczuciem sprawiedliwości, jednak mogło się zakończyć kłopotami właściciela sklepu związanymi z naruszeniem wizerunku sfotografowanej osoby. Handlowcy w związku z tym obok zdjęć zamieszczają dziś komunikaty: „Pan, który zapomniał zapłacić, proszony jest o powrót do kasy”. Ma to uzasadnienie - ich celem nie jest przecież napiętnowanie złodzieja, ale uprzejme przypomnienie klientowi o zapłacie za towar.

Można publikować zdjęcia złodzieja także na Facebooku. Autorka bloga modowego Julia Kuczyńska poinformowała, że po ukradzeniu jej smartfona znalazła w „chmurze”, czyli na zewnętrznym serwerze, fotografie zrobione jej aparatem przez nowego „właściciela”. Wrzuciła zdjęcia na swoją stronę. W ten sposób prawie 40 tys. osób mogło obejrzeć panów w dresach i wyginającą śmiało ciało panienkę w bluzce w cętki. Pojawiły się liczne komentarze, bezlitośnie nabijające się ze „złodzieja idioty”. Jakiś czas później wyszło jednak na jaw, że blogerka, wykorzystując tkwiącą w naszych duszach potrzebę odwetu... reklamowała w ten sposób pewnego operatora telefonii komórkowej.

Nikt za to nie pokusił się o naśladowanie pewnego Brytyjczyka, który padł ofiarą internetowego oszusta. Kiedy nie otrzymał zamówionej (i zapłaconej) konsoli do gier, skopiował wszystkie dzieła Szekspira i wysłał je oszustowi w, bagatela, 26 tysiącach SMS-ów.

Wśród „patentów na odwet” popularnością cieszy się numer z groszami. Przed pięcioma laty sąd uniewinnił motocyklistów, którzy protestując przeciw opłatom na A4, blokowali ruch, wyciągając na bramkach garść groszy, w końcu - nie da się ukryć - legalnych środków płatniczych w Polsce. W sieci krąży filmik zatytułowany „tak w Częstochowie płaci się mandaty”. Jego bohater, słysząc „58,80 proszę”, wyciąga zza pazuchy trzy woreczki wypełnione drobnymi. Potem dokłada czwarty. Kiedy urzędniczka prosi o odliczenie wpłacanej kwoty, odpowiada, że to nie jego obowiązek... W kolejnym filmie inny mężczyzna, skarżąc się do kamery na złe zachowanie kontrolerów, płaci bilonem mandat opiewający na 73,80 zł. Bezradna kasjerka pyta, dlaczego akurat ją postanowił ukarać... Pod spodem widnieje informacja, że w piątkowe popołudnie, zapewne już po pracy, trzy kasjerki liczyły pieniądze przez półtorej godziny.

Znicz lub agencja

W rewanżu stawia się też banery informujące o prawdziwych lub domniemanych krzywdach (jeszcze jakiś czas temu taki baner z żądaniem, by prezydent Adamowicz zapłacił za działki pod Nową Łódzką, stał przy ul. Świętokrzyskiej) lub... znicze. Po zlikwidowaniu pubu Red Light przy ul. Chlebnickiej (przyczyną był „problem z wynajmującymi lokal”) przez wiele dni pod budynkiem paliły się znicze. Znicz też zapalano dzień w dzień pod jednym z trójmiejskich sklepów. - Jego właściciel odmówił sprzedaży alkoholu osobom nietrzeźwym, które w ten sposób postanowiły się zemścić - wyjaśnia mec. Nowosielski. - Handlowiec poczuł się zagrożony, w końcu znicze stawia się osobom zmarłym. Teraz będzie dochodził swoich praw.

Najgorzej, jeśli za wymierzanie sprawiedliwości bierze się pomysłowy sąsiad. Zamurowywanie drzwi klatki schodowej i zmuszanie lokatorów do wychodzenia z domu przez okno, blokowanie dostępu do windy, stawianie murów pod oknem, podlewanie ogródka wrzątkiem to tylko część możliwości, jakie wykorzystują sąsiedzi odwetowcy.

Państwo B. z Gdyni, współwłaściciele domu dwurodzinnego, nie mogli się porozumieć z mieszkającym na piętrze panem Z. W końcu Z. wynajął dla siebie mieszkanie w innej dzielnicy, a piętro udostępnił trzem paniom wykonującym najstarszy zawód świata. Nie pomogły interwencje na policji i w gazecie. Pani B., osoba głęboko wierząca, przypłaciła zdrowiem nowe sąsiedztwo. Ostatecznie panie zmieniły lokal, a Z. wynajął mieszkanie rodzinie z trojgiem dzieci. I psem.

Pan R., prawnik z Gdańska, mówi, że nawet doskonała znajomość przepisów nie pomoże, jeśli sąsiad zechce ukarać innych lokatorów, np. postanowi gruntownie wyremontować mieszkanie.

- Już drugi rok, dzień w dzień, zza ściany dobiega dźwięk wiertarki, a na korytarzu unoszą się tumany pyłu - mówi mecenas. - I trzeba z tym żyć, niestety.

Wiara w sprawiedliwość

Choć ponoć nic tak dobrze nie smakuje jak zemsta, to psycholodzy przekonują, że jej koszty są zbyt duże. Dla obu stron.

- Zemsta nie daje nam satysfakcji, na którą wcześniej liczyliśmy - mówi dr Marcin Szulc z Zakładu Psychologii Sądowej i Psychologii Osobowości Uniwersytetu Gdańskiego. - Większość osób, które w taki czy inny sposób zemściły się za doznane krzywdy, w trakcie badań stwierdziła, że działania odwetowe nie przyniosły im spokoju. Okazuje się, że myśl o zemście niszczy nasze życie, a im dalej od zdarzenia, tym większe w mścicielu poczucie winy. Nie przypadkiem została sporządzona errata do Starego Testamentu. W Nowym Testamencie zamiast zasady „oko za oko, ząb za ząb” Jezus proponuje nadstawienie drugiego policzka.

A co się dzieje w duszy osób kibicujących mścicielom odgrywającym się za mniejsze lub większe krzywdy? No cóż, kibice wierzą w sprawiedliwość tego świata. I jeśli nawet sami grzecznie płacą mandaty lub godzą się na absurdalne decyzje urzędnicze, to cieszy ich, że ktoś inny wyrównuje rachunki krzywd. Zwłaszcza gdy kara dotyka kogoś, kto przekroczył normy moralne, przez własną głupotę ściągnął na siebie kłopoty, lub osobę, której się wiedzie lepiej niż nam.

- Przyznam się, że w pierwszej chwili też się ucieszyłem, czytając o lumpeksie w Rezydencji Foksal - mówi de Szulc. - Potem jednak pomyślałem - to stary podział na „nas” i „ich”. Trudno się nam identyfikować z osobami, które stać na zakup luksusowych apartamentów w stolicy. Pojawia się więc myśl - dobrze im tak...

Lekarstwem na marzenia o zemście jest empatia. Czyli próba spojrzenia na świat z perspektywy drugiego człowieka. Kogoś, kto wydał duże pieniądze, by mieć w mieszkaniu spokój, a nie restaurację pod podłogą. Pani w kasie, która musiała zostać po godzinach, by przeliczyć kilkaset jednogroszówek. Sąsiada głuchnącego od wiertarki. Lekarza, który boi się naginania przepisów. Trudne, prawda?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki