Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rejsy po gospodarce. Węglowe paradoksy

Piotr Dominiak, ekonomista
Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Przy okazji podsłuchów wrócił na pierwsze strony gazet problem węgla. Podejrzewa się, że to ktoś z pośredników w handlu tym surowcem poczuł się skrzywdzony przez państwo i postanowił dokopać jego przedstawicielom. Może prawda, może nie. Dla polityków i mediów ów biznesmen jest paskudnym spekulantem, który próbował zarabiać na imporcie węgla z Rosji. A przecież mamy swój własny (lepszy) węgiel, i na dodatek w nadmiarze. Jak to możliwe?

Rynek przeważnie zachowuje się w sposób, który logicznie można wyjaśnić. Jednak w przypadku węgla, a także innych surowców energetycznych, nie jest to rynek wolny. Towary te mają strategiczne znaczenie dla wszystkich: producentów, odbiorców, narodowych interesów itd. Polityka ma na nie olbrzymi wpływ, graczami są potężne firmy. Zasoby surowców są ograniczone, więc walka o ich pozyskiwanie, ale także sensowne wykorzystanie, jest zażarta.

Polska jest węglową potęgą. Złoża udokumentowane powinny starczyć na ponad 40 lat, te nieudokumentowane ponoć na prawie 200. Wydobywamy ponad 75 mln ton węgla rocznie i tyle mniej więcej wykorzystujemy. Ponad 10,6 mln ton eksportujemy i 10,8 mln - importujemy. Dlaczego eksportujemy i importujemy jednocześnie? Bo ceny węgla na różnych rynkach są różne. Kiedyś eksportowaliśmy ponad 30 mln ton rocznie. Czy to źle, że eksport się skurczył? Dla kopalń i pośredników to problem. Ale z punktu widzenia długofalowych interesów kraju to chyba nie jest źle. Sprzedajemy przecież coś, co jest nieodnawialne, a będzie nam niezwykle potrzebne w przyszłości. "Polska jak kobieta lekkich obyczajów sprzedaje własne ciało" - mawiał o naszym eksporcie węgla, jeszcze w czasach PRL, znany krakowski ekonomista. Z tego punktu widzenia nie należałoby również potępiać importu.

Szkopuł w tym, że kupując węgiel z Rosji, zamykamy rynek dla własnych producentów, którzy już wydobytego surowca nie mogą sprzedać. Na hałdach leży około 7 mln ton, a z Rosji w zeszłym roku przywieźliśmy ponad 6,5 mln. Wszystko sprowadza się do cen i kosztów produkcji. W Rosji koszty są niższe, choć według specjalistów, nie aż tak, by wyjaśniały różnice cen. Z węglem ukraińskim jest jeszcze dziwniej, bo koszty wydobycia są tam o 100 proc. wyższe niż w Polsce, a ceny węgla niższe od naszych o 15 proc. I tu wkracza polityka. W cenach tkwią podatki (VAT), które u nas są wyraźnie wyższe. Do tego dochodzą kwestie stawek transportowych. I strategicznej polityki wsparcia dla przemysłu wydobywczego i energetyki itd. W Polsce koszty wydobycia gwałtownie wzrosły w ostatnich latach, a wydajność spadła. Trzeba sięgać do coraz trudniejszych złóż. Niebagatelny wpływ ma fakt, że rachunek ekonomiczny zatrzymuje się przed bramą kopalń. Z powodu tego wszystkiego trudno się doliczyć, czy coś jest opłacalne, czy nie. A to stwarza naturalną przestrzeń dla rozmaitych spekulacji, w których dominują krótkookresowe interesy prywatnych firm, a długofalowe interesy państwa są chronione niezbyt udolnie. Konflikty są tu trudne do uniknięcia. Na razie stracili na nich restauratorzy, którym podsłuchy wymiotły najbogatszą klientelę.

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki