MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Raport z Wariatkowa - Bluzgotok

Henryk Tronowicz
Henryk Tronowicz
Henryk Tronowicz
Kina szturmuje nowa generacja smakoszy X Muzy. Takich, którzy nowe smaki i modę nową dyktują, i takich, którzy modę tę percypują. Proszę wybaczyć, ja akurat jej nie percypuję.

Ale rozumiem, że smak to smak, rzecz poza dyskusją. Jednych na przykład bawią filmy kostiumowe, innych zaś - subtelnie mówiąc - dzieła z laskami golaskami.
Borys Szyc w roli dresiarza Silnego w "Wojnie polsko-ruskiej" przez dwie godziny kokietuje prawie na golasa. Chwilami z całym dobrodziejstwem inwentarza, jak go Pan Bóg stworzył. Natomiast lasek golasek jakoś w tym filmie ze świecą w ręku szukać.

Za to bohater Szyca bez przerwy bluzga. Nie bluzga właściwie tylko wtedy, kiedy przekrzykuje go Natasza (Sonia Bohosiewicz), do której, jeśli chodzi o klasę bluzgu, Szycowi mimo wszystko daleko. Zresztą daleko mu do wszystkich wariatek, które go na ekranie otaczają (jedną z nich spryciarz ten podrywa: "Jesteś wariatka z Wariatkowa" - co słysząc, ona zdaje się być zachwycona).

Tu wtrącę, że nazywając bojowe panienki z ekranu wariatkami, korzystam z opinii reżysera filmu, Xawerego Żuławskiego (nie wiem tylko, czy artysta do wariatek zalicza autorkę pierwowzoru scenariusza, która - pojawiając się u niego przed kamerą - filmową wersję "Wojny" autoryzuje).
Przesłanie "Wojny" gubi się w nadrealizmie absurdalnym i to z silnym odchyłem na absurd.

Ale co z tym bluzgiem? Bo ten Szyc to nie bluzga tak jak bluzgał na przykład Linda jako Franz Maurer w "Psach", gdzie rzucanie mięsem wynikało z pragmatyki służbowej oficerów bezpieki, gardzących mięczakami i wszystkimi innymi dokoła. Bohater Szyca przeklina soczyście non stop, bo w jego otoczeniu tak nakazuje styl bycia. A bohater Szyca czuje się jako tako znośnie wyłącznie w towarzystwie amatorów i amatorek prochów, wiecznego odjazdu i bluzgu. Niby odejście swojej ukochanej Magdy przeżywa dramatycznie, ale gdy dziewczyna wraca, to wspólny (wspólny jako tako) język znajdują jedynie w szarpaninie i bluzgu.

Dzieje bluzgu w polskiej popkulturze przykładnie obśmiał Rafał Marszałek w wydanej kilka lat temu w Gdańsku książce "Kino rzeczy znalezionych" (Wyd. słowo/obraz terytoria). "Bez mocnej, ostrej mowy - powiada Marszałek - nie ma dzisiaj w ogóle żadnego kina szanującego młodzież i rzeczywistość". Chodzi przy tym o rzeczywistość osobną, dwujajową: "Mocno bluzgającą posiadaczką jaj może być dzisiaj kobieta".

Artysta Żuławski, chcąc zdobyć młodych smakoszy X Muzy, skutecznie zniechęca do kina niedobitki publiczności wychowanej na muzie tamtowiecznej. Ciekawe, jaką dawkę bluzgotoku można jeszcze zaaplikować widzom z ekranu?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki