Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Raka zabij radochą: o gdańskiej Akademii Walki z Rakiem

Irena Łaszyn
Spotykają się dwa razy w tygodniu, pracują z umysłem i wyobraźnią, starają się żyć tak, jakby nie miały raka. Od lewej:  Marysia, psycholog  Beata Stachowska,  Krystyna, Halina, terapeutka  Danuta Stopieńska,  Danusia,  Joasia
Spotykają się dwa razy w tygodniu, pracują z umysłem i wyobraźnią, starają się żyć tak, jakby nie miały raka. Od lewej: Marysia, psycholog Beata Stachowska, Krystyna, Halina, terapeutka Danuta Stopieńska, Danusia, Joasia T. Bołt
Uczą się, jak zmniejszać poziom stresu, a zwiększać poczucie sensu, szukają wewnętrznej mądrości i odpływają w miejsca niezwykłe podczas ćwiczeń z wyobraźni. O gdańskiej Akademii Walki z Rakiem, skupiającej osoby po przejściach.

Halina upiekła chleb. Na zakwasie. Wzięli po kromeczce, nawet ci, którym w zasadzie nie wolno niczego jeść. A Danuta Stopieńska, terapeutka, natychmiast wykorzystała to, co się dzieje na sali, do kolejnych ćwiczeń. Dwa tygodnie wcześniej ktoś rzucił temat: Co to znaczy - być tu i teraz? Kazała więc zwolnić tempo, zamknąć oczy, delektować się każdym kęsem tego chleba. Być tu i teraz.

Nadal wspominają ten chleb. Wszyscy, oprócz Joasi, bo ona nawet twarożek musi miksować i rozcieńczać.

- Nie mam lewej żuchwy, a kawałek języka przyszyty do policzka - tłumaczy. Zachorowała osiem lat temu. To był nowotwór dna jamy ustnej. Uczyła się od nowa mówić. I żyć od nowa. Gdy już z grubsza się pozbierała i pojechała na kolejną rekonstrukcję żuchwy, wyszedł przerzut po prawej stronie. Chemia, operacja, naświetlania. W środku jedno wielkie pogorzelisko, nie dało się przełknąć łyka wody. W ciągu dwóch miesięcy schudła 40 kilogramów. Została zupełnie sama, sama ze sobą. I wtedy usłyszała o gdańskiej Akademii Walki z Rakiem. Poszła na Chodowieckiego 10. To było to, czego potrzebowała.

Beata Stachowska, psycholog, koordynator Akademii Walki z Rakiem, przypomina, że rak to choroba psychosomatyczna. Emocje są więc równie ważne jak procesy czysto fizjologiczne.

- Dlatego właśnie pojawił się pomysł, by stworzyć sieć miejsc, w których psychologowie i trenerzy zajmą się emocjami chorych - wyjaśnia. - Przecież u nas nawet leczenie jest stresujące. Idea rozprzestrzeniła się po całej Polsce. Poszczególne Akademie Walki z Rakiem przytuliły się do różnych istniejących już fundacji. Nasza, gdańska, działa przy Fundacji Hospicyjnej od czterech lat. Przewinęło się przez nią sporo osób. Na początku było więcej pieniędzy z miasta, mieliśmy więc tu - oprócz wsparcia psychologicznego - także gimnastykę, przychodziła dietetyczka, wizażystka, a nawet specjalista od śmiechoterapii. Teraz jest tylko terapeutka, raz na dwa tygodnie.

Pomaga to, w co wierzymy

Danuta korzysta z Programu Carla Simontona, który już pod koniec lat 60. zaadaptował wyobraźnię jako metodę motywacyjną i dowodził, że uzupełnienie leczenia konwencjonalnego interwencją psychoterapeutyczną wpływa na długość i jakość życia. W ramach tej metody Danuta proponuje pracę nad wiarą, nadzieją, podniesieniem poziomu witalności, stosuje techniki pracy z podświadomością i wyobraźnią oraz ćwiczenia redukcji stresu.

Danuta twierdzi, że osoby, które podjęły taką pracę nad sobą, z reguły się spełniają, przeżywają głęboką transformację. Wie coś o tym, bo też chorowała na raka. To był czerniak.
- W dzień funkcjonowałam, ale w nocy spać się nie dało - wspomina. Już się nie boi.
- Gdybym się bała, nie mogłabym się spotykać z ludźmi chorymi, bo ten mój lęk podsycałby się nieustannie - mówi.

Jak w rodzinie

Wciąż starają się pamiętać o tym, co ważne: O diecie, ruchu, ćwiczeniach relaksacyjnych, poczuciu sensu, zabawie. Zwracają uwagę na to, co jest w porządku. Nie rozpamiętują tego, co sprawia przykrość. Przecież dłużej żyją osoby, które przyznają, że są chore, a jednocześnie żyją tak, jakby nie miały raka.

- Rak to tylko jedna z przeszkód, z którą trzeba walczyć - twierdzi Halina.
Mówi, że dzięki chorobie przewartościowała swoje życie. Zmieniła dietę i stosunek do siebie.

Wszystkie, a raczej wszyscy, są na tym punkcie przewrażliwieni. Nie smażą, nie konserwują, nie marynują. Żadnych słodkich gazowanych napojów, żadnych słodyczy. Niewskazane też tłumione emocje, stres, gniew, depresja i izolacja społeczna.

Są jak rodzina. Duchowa rodzina. Mają podobne doświadczenia, podobne zapatrywania. Niekiedy odgadują myśli osoby, która siedzi obok.

Wyobraź sobie

Krysia jest kierowcą taksówki. Mawia, że to profesja, nie praca. Kocha ją. Ale gdy dowiedziała się o chorobie, załamała się. Czy można jeździć po mieście, gdy myśli rozproszone i wyć się chce?
- Gdybym nie trafiła do tej grupy, miałabym zapewne kłopoty zawodowe - przypuszcza. - A tak, dalej się szlajam po ulicach, wożę pasażerów, sama na siebie zarabiam. Nie przemęczam się jednak, jak kiedyś. Pozwalam sobie na wagary i różne przyjemności. Ledwie usłyszałam, że warto zobaczyć "Avatara", natychmiast pobiegłam do kina. Tego mnie tu nauczyli: chwytania życia w pędzie. Dlatego boli mnie, że nie ma pieniędzy na tak potrzebne rzeczy, jak Akademia Walki z Rakiem, bo miasto Gdańsk nie przewidziało grantów. Może pójdziemy z transparentem na jakąś sesję Rady Miasta Gdańska?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki