18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Jacek Jassem: Pomorze nadal dzierży niechlubny rekord w zachorowalności na raka [ROZMOWA]

Dorota Abramowicz
Z prof. dr. hab. Jackiem Jassemem, kierownikiem Kliniki Onkologii i Radioterapii gdańskiego UCK, przewodniczącym Polskiego Towarzystwa Onkologicznego, rozmawia Dorota Abramowicz.

Czy nadal Pomorze znajduje się w czołówce zachorowań na nowotwory w Polsce?

Niestety, tak. Problem dotyczy szczególnie mężczyzn - tu mamy najwięcej zachorowań i zgonów w kraju. Jak wynika z pochodzących z 2010 r. danych, opublikowanych na stronie Krajowego Rejestru Nowotworów, w naszym województwie na chorobę nowotworową w ciągu roku zapada 13 350 osób, a umiera ponad 8 tysięcy. Równocześnie w Pomorskiem są bardzo trudne warunki leczenia. Pacjentów leczą głównie kliniki w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku, szpital w Gdyni Redłowie oraz Wojewódzkie Centrum Onkologii. Brakuje nam specjalistycznego szpitala onkologicznego, takiego jaki mają np. Warszawa, Bydgoszcz, Poznań czy Kielce.

Ostatnio dużo się mówi o powołaniu Narodowego Instytutu Raka. To dla nas dobre rozwiązanie?

Powołanie takiej instytucji to jeden z elementów skutecznej strategii w polskiej onkologii. Nie jest przypadkiem, że po powołaniu francuskiego Institut National du Cancer odsetek wyleczeń we Francji wzrósł o kilkanaście procent. Instytucja taka powinna koordynować i regulować strategiczne działania w kraju, wyznaczać standardy, nadzorować kształcenie onkologów, edukować społeczeństwo. Podobnie działa National Cancer Institute w USA. Na razie w polskiej onkologii panuje chaos. A jest to przecież jeden z najważniejszych działów medycyny, którego ranga - patrząc na dane epidemiologiczne - w najbliższych latach jeszcze bardziej wzrośnie. Taki instytut nie może być czymś w rodzaju superszpitala, powinien wykorzystywać wiedzę najlepszych onkologów z całego kraju, którzy powoływani byliby do rozwiązywania konkretnych zadań.

Czy brakuje nam pieniędzy na leczenie?

Tak, a do tego źle wydajemy pieniądze. W obecnym systemie pacjent podczas leczenia często staje się więźniem w szpitalu. Na przykład radykalna radioterapia trwa do ośmiu tygodni, w tym czasie chory, choć nie zawsze jego stan tego wymaga, nie może opuścić nawet na jeden dzień oddziału. Nie może nawet wyjść na przepustkę podczas weekendu, gdy nie ma zabiegów. Koszt jednego dnia pobytu w szpitalu to 500 zł. Proszę pomnożyć to przez 8 tygodni...

Pomnożyłam. Mamy 28 tysięcy złotych...

...niepotrzebnie wydanych. Nie widzę żadnych przeszkód, by przez ten czas zamiejscowy chory nie mógł przebywać np. w hotelu za 100 złotych za dobę. Zaoszczędzone pieniądze można by przeznaczyć na innowacyjne technologie medyczne, leki czy refundację tzw. nadwykonań.

Nikt wcześniej nie wpadł na ten pomysł?
**
Postulujemy to od lat. Problem leży nie tylko w kosztach pobytu, ale także w wydłużaniu się kolejek. Chory często czeka tylko na łóżko, podczas gdy leczenie mógłby otrzymać znacznie szybciej. Leczenie ambulatoryjne, stosowane powszechnie w Europie, w Polsce zastępuje się leczeniem szpitalnym.

Dlaczego tak jest?

Bo to opłaca się także szpitalom, które przetrzymując wysoko opłacanych przez NFZ pacjentów, poprawiają swoją nie najlepszą sytuację finansową. W ten sposób ważniejszy okazuje się interes szpitala niż pacjenta. Znam placówki, w których koszt pobytu chorego w szpitalu jest wyższy niż koszt leczenia. Jedna z nich, spoza Pomorza, zarabia np. na samej hospitalizacji 40 mln zł rocznie.

Nie można zmienić systemu tak, by preferował tańsze i skuteczniejsze leczenie?

Propozycja zmian napotyka na duży opór. Są dyrektorzy placówek, którzy przekonują, że polscy chorzy są wyjątkowi, starzy, osłabieni, wymagający stałego nadzoru w oddziale szpitalnym. Konieczny jest konsensus. Szpitalom można zaproponować godziwe pieniądze nie za przetrzymywanie pacjentów, ale za ich skuteczne leczenie. Zresztą takich dziur w systemie jest jeszcze więcej. Działamy od ściany do ściany. Brakuje leków, rosną kolejki, więc przyjeżdża telewizja, robi się szum i na pewien czas sytuacja się uspokaja. Tymczasem większość krajów europejskich działa według strategicznego planu, oceniając wstępnie, jakie są potrzeby, gdzie i co należy zrobić.

Gdzie popełniamy błąd?

W Polsce onkologia jest nadmiernie rozdrobniona. Nie można kroić tortu na zbyt małe kawałki. Powstają często nowe jednostki, całkiem niepotrzebne, które wyciągają rękę po skromne środki z NFZ. Równocześnie nadal są białe plamy, gdzie chorzy nie mają dostępu do leczenia.

Wszyscy, którzy się biją o pieniądze, chwalą się nowoczesnym sprzętem medycznym...

U nas łatwiej kupić nowy sprzęt, niż wykorzystać istniejący. Przypomnę chociażby niedawną sytuację na Pomorzu, gdy z 11 pracowni tomografii komputerowej kontrakty dostały zaledwie cztery. Nie możemy pozwolić sobie na dziką konkurencję w onkologii, bo to nie służy chorym, a jest jedynie wyciąganiem pieniędzy z systemu. Chory powinien zawsze móc wybrać placówkę, w której chce się leczyć, ale nie może być jednak tak, by zamiast jednej poradni onkologicznej w niewielkim mieście działały trzy, w których lekarze przyjmują jeden dzień w tygodniu. Trzeba jakoś nad tym zapanować.

Ile mamy czasu?

Czas ucieka. Do końca 2013 r. kraje UE powinny przygotować plany strategiczne leczenia chorób nowotworowych. Polskie Towarzystwo Onkologiczne pracuje nad takim planem. Będzie gotowy za kilka miesięcy.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki