Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. dr Andrzej Stępniak: Jarosław Kaczyński tylko Donaldowi Tuskowi pomoże [ROZMOWA]

Rozm. Jarosław Zalesiński
- Strzelamy sobie w kolano - komentuje zapowiedź, że Polska nie poprze Donalda Tuska, prof. dr Andrzej Stępniak, kierownik Ośrodka Badań Integracji Europejskiej na Uniwersytecie Gdańskim. - Przejdziemy do historii jako kraj, którego kandydat nie uzyskał poparcia własnego rządu.

Herman van Rompuy, poprzednik Donalda Tuska na stanowisku przewodniczącego Komisji Europejskiej, nie został wybrany jednogłośnie...
Na swoją pierwszą kadencję. Było wtedy wielu kontrkandydatów, między innymi Tony Blair. Rompuy został wybrany większością głosów.

Belgia oczywiście poparła jego kandydaturę?

Pomimo że miał wtedy w Belgii nie najlepszą prasę. Natomiast na drugą kadencję Rompuya wybrano jednomyślnie. Trzeba jednak powiedzieć, że sprawdził się na tym stanowisku. Przewodniczący Rady Europejskiej musi spełniać swoją funkcję mądrze, szukać konsensusu we wszystkich stolicach.

Konsensus jest też pożądany przy wyborze na to stanowisko. Jeśli Polska, ustami Jarosława Kaczyńskiego, mówi kandydaturze Tuska „nie”, to znaczy, że konsensusu nie będzie.
Stoimy w obliczu zupełnie nowej sytuacji. To, że przewodniczący Rady Europejskiej jest Polakiem, jest dla nas niewątpliwie honorem. Moim zdaniem, Donald Tusk pełni tę funkcję na dobry z plusem.

Na półmetku kadencji miał słabe recenzje.

Ale miał zawsze poparcie najważniejszych stolic. Jeżeli z Polski został teraz wysłany sygnał, że Tusk nie będzie miał poparcia Polski w staraniach o drugą kadencję, to, jak przypuszczam, wprawiło to w osłupienie te stolice. Proszę zauważyć, że jak na razie nie ma na ten sygnał żadnych oficjalnych reakcji.

A jak już to osłupienie minie, jak mogą się zachować najważniejsze stolice europejskie?
Wydaje mi się, że w sytuacji gdy obecny polski rząd jest odbierany jako antyeuropejski, jest możliwy taki scenariusz, w którym, właśnie ze względu na zły wizerunek Polski, wypowiedź prezesa Kaczyńskiego tylko Donaldowi Tuskowi pomoże, bo w tej sytuacji zyska zwolenników.

Może kraje europejskie skorzystają z okazji pokazania polskiemu rządowi, gdzie jest jego miejsce w szeregu?
To drugi argument. Inne stolice mogą postawić na Donalda Tuska, żeby pokazać, że polityka polskiego rządu zmierza donikąd. Usłyszymy: skoro w kwestii samego wyboru nie potraficie udzielić poparcia własnemu politykowi... Coś takiego wydarza się chyba po raz pierwszy w historii Unii, przynajmniej jeśli mówić o wyborze na nie najważniejszą, ale jednak dość ważną funkcję. Nie chodziłoby w tym o ocenę pierwszej kadencji Donalda Tuska, bo ta ocena nie musi być najwyższa. Chodzi o pozycję polskiego rządu w Europie.

A jak może się teraz zachować Berlin? Stosunki pomiędzy Angelą Merkel i Donaldem Tuskiem, głównie na tle problemów z imigracją, były ostatnio chłodniejsze.
Trudno przewidzieć. Na razie nie pojawił się żaden kontrkandydat na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej.


A kadencja Tuska kończy się w maju 2017 roku, więc takiego kontrkandydata należałoby już promować.

Być może Niemcy wyciągną z cylindra jakiegoś królika. Ale nie zapominajmy, że Niemcy bardzo popierały Tuska.

Przy wyborze. Ale teraz?

Nie da się tego przewidzieć. Myślę, że półoficjalne poparcie przez Donalda Tuska państw Grupy Wyszehradzkiej w sprawie imigrantów i oddanie w tej sprawie decyzji krajom członkowskim mogło się pani kanclerz nie spodobać. Ale to tylko jeden z elementów unijnej polityki. Angela Merkel będzie brała pod uwagę całość.

Notabene komentarze w Polsce, na przykład wiceministra Jakiego, że Donald Tusk prowadził zawsze politykę sprzyjania Niemcom, ignorują te różnice opinii pomiędzy Tuskiem i Merkel.
Tusk nawet nie mógłby prowadzić proniemieckiej polityki, bo byłby źle odbierany w innych stolicach.

A mógłby prowadzić taką politykę, jaką postuluje rząd PiS?
Popieranie Europy ojczyzn mogłoby być początkiem rozwoju tak daleko idących nacjonalizmów, że wrócilibyśmy do sytuacji po I wojnie światowej. Boję się takiego scenariusza. Według mnie, mamy w Europie jedną drogę. Stara Unia na pewno będzie dążyła do coraz dalej idącej federacji. Węgry i kilka innych państw wybiorą własną drogę? To trudno. Głównym krajom europejskim nic złego z tego powodu się nie stanie.

Polski rząd chciałby jednak przestawiać Europę na inne tory.

Ale jakie?

Relacje międzyrządowe, wzmocnienie Rady Europejskiej kosztem Komisji Europejskiej - i tak dalej. Polska ma potencjał, by tak przestawiać Europę?
Nie mamy na to szans. Żaden z ważnych krajów europejskich nie podpisze się pod koncepcją zmiany traktatów. Nie pójdzie na to ani główna „szóstka”, ani „piętnastka”. Proszę bardzo, niech rząd Pana Kaczyńskiego...

Pani Szydło.
Niech rząd Pani Szydło przedstawi ten plan nowej Europy. Jak ona ma wyglądać? Z ograniczonym rynkiem wewnętrznym? Z ograniczonymi transferami? Działoby się to ze szkodą dla Polski. Niemcy będą chciały utrzymania w Unii krajów na wschód od swojej granicy, dlatego że ten region jest ich najsilniejszym partnerem handlowym. Niemcy będą te relacje chciały utrzymać. Ale jeśli my nie będziemy chcieli tego samego, trafimy do Europy drugiej prędkości. Wyjdzie nam to na złe.

Wyjdzie czy już wychodzi?
Już dzisiaj osłabiamy swoją pozycję. Nie będziemy mieli takiej pozycji, by wpłynąć w kolejnej perspektywie budżetowej na przekazywanie dużych środków na politykę regionalną. Nie liczmy też na przykład na osłabienie pozycji Komisji Europejskiej, bo w coraz większej liczbie spraw to ona ma głos decydujący. A my straciliśmy wpływ na politykę handlową, na politykę konkurencji. Kto tego nie rozumie, dowodzi nieznajomości procesu integracji.

Jakoś nam ta Komisja Europejska nie pomaga na przykład w kwestii delegowania praw pracowników. Może nie wszystko w tej Europie jest dla nas takiej fajne?

W tej sprawie i w wielu innych nie wszystko jest dla nas „fajne”. Żeby to zmieniać, trzeba tworzyć silne lobby, w Parlamencie i w Komisji. A tego, niestety, nie robimy. Kontakty z Europarlamentem, wiem to od naszych europosłów, są obecnie prawie zerowe.

Może więc sprawa drugiej kadencji Donalda Tuska pokaże przy tej okazji, ile realnie ma dzisiaj do powiedzenia w Europie polski rząd?
Dla Jarosława Kaczyńskiego byłoby pewnie najlepiej, gdyby Donald Tusk nie został wybrany. Dla Polaków oznaczałoby to dużą stratę.

Jaką? Wizerunkową?
Przejdziemy do historii jako kraj, którego kandydat nie uzyskał poparcia własnego rządu. Strzelamy sobie w kolano. Dlatego wypowiedź prezesa Kaczyńskiego jest niestosowna i niefortunna. Nie wolno nam europeizować wewnętrznych problemów, przenosić na Europę krajowych spraw. Nie wolno nam tego robić.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki