Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Premiera "Kwartetu" Dustina Hoffmana. Dziesięć godzin małżeństwa

Gabriela Pewińska, Henryk Tronowicz
"Kwartet " to film pełną gębą aktorski
"Kwartet " to film pełną gębą aktorski mat.prasowe
O "Kwartecie", angielskiej komedii filmowej, debiucie reżyserskim Dustina Hoffmana,rozmawiają Gabriela Pewińska i Henryk Tronowicz.

Henryk Tronowicz: - Pani Gabrysiu, w "Kwartecie" pojawia się dziwaczne małżeństwo, które nie przetrwało dziesięciu godzin. Czy Pani może słyszała o jakimś mariażu o krótszym stażu?
Gabriela Pewińska: - Są małżeństwa, które się skończyły, zanim się zaczęły, panie Henryku. Zjawisko dość powszechne.

H.T.: - Do pełni szczęścia brakuje tylko związków wirtualnych. Zaś w "Kwartecie" wspomniana para solistów spotyka się po latach przez przypadek i on ją pyta, ilu miała mężów? Czterech czy pięciu? W odpowiedzi słyszy, że dwóch, ale ona po chwili uczciwie dodaje: Dwóch, po tobie...
G.P.: - Zabolało...

H.T. - Nie była mu obojętna. Nie odebrał tego ze wzruszeniem ramion. "Kwartet" zasługuje na uwagę też z innych względów. To niesamowite. Przechodząc w wieku 75 lat na aktorską emeryturę Dustin Hoffman dał susa na drugą stronę kamery i zdał się na karierę reżyserską!
G.P.: - Prawdziwi aktorzy nie przechodzą na emeryturę. Umierają na scenie. Marzą, by skończyć jak Molier. Dustin Hoffman ponoć, gdy przeczytał scenariusz, płakał jak dziecko. Ze wzruszenia. Inne pokolenie. A co tam, zaryzykuję i powiem: Dziś takich aktorów już nie ma. Pan myśli, że są?

H.T. : - Decyduje siła ducha, potrzeba wewnętrzna. Tadeusz Łomnicki odchodził w kostiumie króla Leara, w czasie próby na scenie
G.P.: - Hoffman o upływie czasu w życiu artystów mówił tak: "Wielu aktorów źle znosi, że przestają być atrakcyjni, że ich czas jako filmowych gwiazd nieuchronnie się kończy. Występowanie w mniejszych rolach uważają za upokarzające. Nie chcą zaakceptować siebie jako partnera młodszych, niekoniecznie zdolniejszych kolegów, tym bardziej nie potrafią widzieć siebie jako tła. Nie godzą się, że nowa, młodsza publiczność za nic ma ich dawną wielkość. "Mnie guzik obchodzi, co się o mnie
myśli. Uwielbiam grać. Robię to, co chcę, i czuję się z tym dobrze". O tym jest "Kwartet". Godność i sztuka ponad wszystko.

H.T.: - A jednak owa niewierna solistka nie bardzo ma ochotę "raz jeszcze" zaśpiewać publicznie!
G.P.: - Nie chce, choć ...bardzo chce!

H.T.: - "Kwartet" to komedia skrojona w dawnym stylu. Tylko że trudno byłoby o starości opowiadać stylem "hop, siup".G.P.: - Starość nie jest dla mięczaków - mówi jedna z bohaterek, cytując bodaj Bette Davis. Pewna moja znajoma mówiła z kolei, że starość to udany romans na całe życie. A Dustin Hoffman twierdził: "Nic nie trwa wiecznie. Kryteria ocen się zmieniają. Trzeba się z tym pogodzić, a nie rozpaczać; dostrzegać dobre i złe strony. Nie jestem zachwycony, że człowiek się starzeje tak szybko. Podoba mi się jednak, że starzeje się dobrze".

H.T.: - Starość nie jest łatwa do zdefiniowania. Pełno w niej zabawnych dziwactw, śmiesznych nawyków, czasem zabawnego uporu.
G.P.: - Młodzi są mniej śmieszni?

H.T.: - Starszym panom na widok panienek tylko figle w głowie...
G.P.: - Panom w każdym wieku na widok panienek figle w głowie. Pan na ten widok w głowie ma co, przepraszam, kiełbasę?

H.T.: - Co lubi tygrys, wiadomo, a starość miewa różne fazy, różne oblicza. Ponure, ale również pogodne.
G.P.: - W przypadku artystów starość nabiera innego znaczenia. Artyści, tak myślę, nie starzeją się nigdy. Jedna z nobliwych gdańskich aktorek uznała wręcz, że to młodość przychodzi z wiekiem!

H.T.: - W tle opowieści o bałamutnej solistce i urażonym jej niewiernością mężu Hoffman rozwija w filmie intrygę wokół wykonania kwartetu z opery Verdiego "Rigoletto".

G.P.: - Ale nie to przecież jest wymową filmu. Istotą jest hołd złożony artystom, cudownym wiecznym dzieciom.
H.T.: - "Kwartet" to film pełną gębą aktorski. Dziełem aktorskim jest też na przykład "Miłość" Michela Haneke, studium dramatyczne, najwyższa półka. Ale Haneke zajmuje się najciemniejszą stroną późnej fazy życia. Hoffman nie unika ponurej strony starości, ale karetkę pogotowia, która przyjechała po jednego z wiekowych artystów, pokazuje dyskretnie. W tym samym czasie inni pensjonariusze pałacyku spokojnej starości Beecham House rżną w kanastę albo grywają na flecie.
G.P.: - Żyją! Ile się da. Tylko tak można. Żeby nie zwariować.

H.T.: - Dustin Hoffman, przez pół wieku związany z Hollywood, które nie należy do rajów kultury muzycznej, wykazał, że ma słuch. I to nie tylko w mistrzowskim nawiązywaniu do dzieł Verdiego i Pucciniego, lecz także do rozkosznych rozmówek bohaterów swego filmu. Nie sądzi Pani, że polskie tłumaczenie dialogu, mówiąc delikatnie, łagodzi niektóre jędrne angielskie wyrażenia?
G.P.: - Podobał mi się kąśliwy dialog dwóch śpiewaków. - Twoja aria łzy wyciskała mi ...z uszu - mówi jeden. Drugi nie pozostaje dłużny: - Długo nie zapomnę twojej arii... Ale będę próbował!

H.T.: - Hoffman doskonale podchwycił w dialogach smaczki angielskiego humoru. "Rzucenie palenia prze-dłuży solistce życie". - Tak? A o ile? - O tydzień, ale to i tak będzie tydzień deszczowy"... Tylko z jednego epizodu Hoffmanowi nie udało się wycisnąć stu procent szansy. Myślę o dyskusji operowego solisty z młodym entuzjastą rapu. W roli solisty występuje Tom Courtenay...
G.P.: - Prawdziwy mistrz. Królowa Elżbieta II nadała mu szlachectwo za 40 lat pracy w kinie i teatrze.

H.T.: - Czy Pani może go oglądała w "Samotności długodystansowca"? Miał na ekranie serię ról wybitnych. "Billy kłamca", "Doktor Żywago". Naszym recenzentom uszła uwadze zagrana przez niego w filmie "Młody Indiana Jones" postać polskiego podróżnika Bronisława Malinowskiego.
G.P.: - Courtenay to rówieśnik Hoffmana, to cała epoka angielskiej sztuki aktorskiej.

H.T.: - Mówiąc o "Kwartecie", nie powinniśmy przeoczyć swojskiego uroczego filmu "Jeszcze nie wieczór". Kręcąc go Jacek Bławut uwiecznił klimat domu emerytowanego polskiego aktora w Skolimo- wie. Obrał inną formułę narracji. Zaprosił na zdjęcia Jana Nowickiego i ten błyskotliwy aktor poprowadził przed kamerą Bławuta plejadę wielkich artystów naszej sceny i ekranu, m.in. Irenę Kwiatkowską, Danutę Szaflarską, Romana Kłosowskiego.
G.P.: - Pewien recenzent napisał ostatnio o Hoffmanie i jego "Kwartecie": "Staruszek nakręcił film o staruszkach". Nie wiedział, biedak, że artyści nie mają wieku. Nie są zdziecinniali, bo są nieśmiertelni. Nie można ich traktować jak głupków. To film, który mówi o dramacie życia artysty. Życia, które nie ma granic.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki