Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mroczna zabawa czasem pod pokładem „Daru Pomorza”. Trwają próby „Jądra ciemności” Josepha Conrada. Kiedy premiera?

Grażyna Antoniewicz
Grażyna Antoniewicz
Zobaczymy sztukę w scenografii „Daru Pomorza” - żaglowca, który został zbudowany, kiedy żył Conrad
Zobaczymy sztukę w scenografii „Daru Pomorza” - żaglowca, który został zbudowany, kiedy żył Conrad fot. Przemysław Świderski
W gdyńskim Teatrze Miejskim trwają próby „Jądra ciemności” Josepha Conrada. Premiera 29 kwietnia na „Darze Pomorza”.

Pomysł, żeby grać pod pokładem żaglowca, narodził się przed dziesięcioma laty.

- Zawsze szukamy czegoś, co jest w jakimś sensie powiązane z tym miejscem, tytułem czy tematem - opowiada dyrektor teatru Krzysztof Babicki. - Pierwszą pozycją było „Idąc rakiem” Güntera Grassa, jak nazwaliśmy ją z Pawłem Huelle, trochę gdyńska powieść, bo „Wilhelm Gustloff” w 1945 roku wypłynął stąd, z portu w Gdyni, z uciekinierami.

Spektakl grano jeszcze do zeszłego roku, ale z powodu odejścia aktora na emeryturę, sztuka zeszła z afisza. Było kilkadziesiąt przedstawień, zawsze z pełną widownią.

Żółta łódź podwodna

Potem na „Darze” były kolejne premiery. Kilka lat po „Idąc rakiem” pojawiła się sztuka tytułem tylko marynistyczna, czyli „Żółta łódź podwodna” Pawła Huelle. Piosenki Beatlesów były oryginalne. Jednak nikt nie próbował udawać Johna Lennona i Paula McCartneya. Grano ją kilka lat.

Ważnym wydarzeniem okazał się „Kursk”, także Pawła Huelle - akcja sztuki dzieje się pod pokładem.

- Mamy wrażenie, że jesteśmy w łodzi podwodnej, zamknięci w małej przestrzeni. To według mnie, znakomita sztuka, która w tej chwili nabiera przerażającego znaczenia, bo cała ta opowieść markiza Astolphe’a de Custine’a, autora słynnych „Listów z Rosji” z połowy XIX wieku, piszącego o tym, jak postrzega despotyzm rosyjski, nagle zderza się z tym wszystkim, co się dzieje w Rosji dzisiejszej. Niestety, historia dopisała aktualność tekstowi zarówno markiza, jak i Pawła. „Kurs” zostaje w repertuarze i już teraz wiem, że najbliższe spektakle dobrze się sprzedają, a ludzie chcą na to przychodzić.

Tango na pełnym morzu

W repertuarze zostaje też tekst, który pojawił się na „Darze Pomorza” tuż przed pandemią, „Tango na pełnym morzu”.

- Związana jest z nim zabawna anegdota. W 2011 roku odwiedził mnie Sławomir Mrożek. To był mój pierwszy sezon w Gdyni. Mrożek, który był kilka lat wcześniej w Lublinie na mojej premierze „Miłości na Krymie”, powiedział: Słyszałem panie Krzysztofie, że pan robił „Tango” w Poznaniu, czy nie chciałby pan do tej sztuki wrócić? Odpowiedziałem: Panie Sławomirze, powiem szczerze, że „Tango” uwielbiam, ale strasznie mnie drażni ten teatrzyk Stomila [Stomil - jeden z bohaterów „Tanga” - red.]. - To niech pan weźmie jakieś moje opowiadanie albo jednoaktówkę i będzie pan miał inny teatrzyk - zaproponował Mrożek.

Pomyślałem wtedy: a gdyby tak zrobić jednoaktówkę „Na pełnym morzu” - jako ten spektakl Stomila? I nagle to dało nam prawo, a nie było uzurpacją grania pod pokładem „Daru Pomorza”.

- Próbowaliśmy kilka razy przenieść spektakle z „Daru Pomorza” na Małą Scenę i to była porażka. Obroniła się może jedynie „Żółta łódź podwodna” - dodaje dyrektor.

Piekielnie trudne pisanie

Najnowsza premiera „Jądro ciemności” to opowieść o pragnieniu, ambicji i namiętności. Historia na podstawie opowiadania Josepha Conrada, opartego na jego doświadczeniach z wyprawy do Konga, jest zapisem podróży do mrocznych granic ludzkiej psychiki. Opowiada, że zderzenie człowieka Zachodu, którym kieruje żądza zarobku, z dziką, pierwotną cywilizacją może się skończyć szaleństwem. Powieść Conrada doczekała się dwóch wybitnych adaptacji filmowych. Pierwsza to „Jądro ciemności” z kultową rolą Johna Malkovicha jako Kurtza, druga to „Czas Apokalipsy” - kontrowersyjny film Francisa Forda Coppoli dotyczący wojny wietnamskiej.

Nie udajemy rzeki Kongo

- Zanim zacząłem pracę, zadawałem sobie pytanie, jak stworzyć teatralność tego opowiadania, bo przecież udawanie rzeki Kongo w teatrze i walk z tubylcami byłoby śmieszne i dosyć operetkowe - mówi reżyser. - Uznaliśmy z Pawłem, że trzeba szukać w postaciach, w psychologii, w ludziach, którzy się tam pojawiają. Zadać pytanie, ile w każdym z nas jest zła, tej „biesowatości”, jak mówią Rosjanie, tego, co w pewnych sytuacjach życiowych wychodzi na zewnątrz. Z drugiej strony jest to opowieść o tym, że czy to podboje kolonialne, czy jakakolwiek próba narzucenia swojego ładu, swojego porządku innym ludziom, będzie zawsze inwazją, zawsze będzie szkodliwe. Conrad stawia znak równości między ekspansją Europejczyków w Afryce a ekspansją Rzymian na Wyspach Brytyjskich, którzy traktowali Brytyjczyków jak barbarzyńców, podobnie jak czarnoskórych traktują biali.

- Chciałbym, żeby to był teatr poetycki i trochę metafizyczny - zapewnia reżyser. - Żeby opowiadał o ludziach i o czasie. Bo opowieść o przygodzie z Afryką, tego nie jesteśmy w stanie wytrzymać. Może to być punkt wyjścia, ale myślę, że akcenty muszą być przesunięte gdzie indziej.

Krzysztof Babicki lubi bawić się w teatrze czasem. Czas jest zawsze takim samym bohaterem, jak aktor w jego spektaklach.

- Pamiętam, że kiedyś w „Kordianie” - to była taka moja ulubiona scena - Leszek Grzmociński śpiewa jako Szatan, a aktorzy kopią grób w zapadni. Ich łopaty to zegar czasu, a Wojtek Osełka (jako Kordian) próbuje ten czas zatrzymać, ukształtować, bezskutecznie.

Skoro „Jądro ciemności” jest opowieścią o czasie, to muszą pojawić się Parki (boginie losu).

- Są one pracownicami biura, które wysyła Marlowa po Kurtza. Są bardzo realistyczne, ale są też Parkami, które przędą nici ludzkiego życia, a potem je przerywają - opowiada reżyser. - Tutaj Paweł postanowił pokazać, że jest także poetą i nasze Parki śpiewają. Kiedy pojawiają się jako pracownice biura, które dokonuje ekspansji w Kongo, tekst jest prozą, są dialogi, czasami nawet dowcipne. Kiedy jednak Parki tłumaczą i prowadzą akcję, łączą czasy - śpiewają. Usłyszymy te pieśni z muzyką Marka Kuczyńskiego. Aktorzy śpiewają oczywiście bez żadnych wzmocnień typu mikroport, bez żadnych playbacków. Sam jestem ciekawy, jak to przy pełnej widowni zabrzmi. Według mnie ten tekst ma szansę zaistnieć w teatrze.

- W pracy Marka Kuczyńskiego cenię jego niezwykłą uczciwość. On na przykład nie chciał akompaniatora, sam prowadził próby muzyczne i pracował ze śpiewającymi aktorami, zarówno z chórem, jak i z Parkami, które śpiewają w duecie i widać, że jest to aktorsko zrobione, nie popisy wokalne.

Nie wyrywamy bulaja

Kostiumy zaprojektowała Jolanta Braun, a scenografię Marek Braun.

- Z Markiem robimy ten „Dar Pomorza” od początku, to taka nasza trochę autorska scena - opowiada reżyser. - Tam trzeba naprawdę uważać, nie można porysować podłogi, wyrwać bulaja, bo to jest żaglowiec-muzeum. Dopiero w ten wtorek weszliśmy z próbami na „Dar Pomorza”. W sali prób w teatrze mieliśmy zamarkowaną przestrzeń dokładnie taką, jak mamy w „Darze” łącznie z nićmi, które gdzieś tam idą. Zdradzę, że nici są czerwone, między innymi dlatego, że rzymscy legioniści szli w czerwonych płaszczach.

- Trochę poszalałem, bo lubię teatr umowny, teatr poetycki - wyznaje Babicki. - Myślę, że „Jądro ciemności” to jedno z bardziej mrocznych opowiadań Conrada, bardzo trudno znaleźć tam światło.

Zobaczymy tę sztukę w wyjątkowej scenografii „Daru Pomorza” - żaglowca, który został zbudowany, kiedy żył jeszcze Conrad, w Hamburgu w 1911 roku. To był okres apogeum twórczości pisarza.

Żaglowiec stoi tuż obok pomnika Josepha Conrada.

- Więc co tu dużo mówić, geniusz miejsca jest - uśmiecha się Babicki.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki