Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Premiera „Cyganerii” Giacomo Pucciniego w Operze Bałtyckiej [RECENZJA]

Maja Korbut
Krzysztof Mytkowski/KFP/ Archowum Opery Bałtyckiej
Wzruszająca historia Mimi i Rudolfa broni się sama, a finałowa scena wyciska łzy z oczu

Na pierwszą operową premierę sezonu włoskiego w Operze Bałtyckiej wybrano „Cyganerię” Giacomo Pucciniego. Należąca do trzech najczęściej oglądanych oper „Cyganeria” to bezpieczny klasyk, uwielbiany przez rzesze melomanów. Spektakl, który od ubiegłego czwartku można oglądać w gdańskiej operze to tak naprawdę produkcja Theater Magdeburg. Decyzja zaadoptowania gotowego spektaklu wydaje się całkiem rozsądną, biorąc pod uwagę zmianę władz opery oraz to, ile może trwać praca nad spektaklem. Cała warstwa teatralna „Cyganerii” - scenografia, kostiumy, ruch sceniczny - przeniesiona została z Magdeburga, Operze Bałtyckiej pozostawiając pracę nad warstwą muzyczną dzieła. Końcowy efekt to spektakl zupełnie odmienny od tych, które mieliśmy okazję oglądać w ostatnich latach. Była to raczej dość wierna realizacja libretta, niż próba jego analizy czy reinterpretacji. Historia bohaterów „Cyganerii” jest prosta i wzruszająca - i tak została przedstawiona. Prosta scenografia, skromne kostiumy - to wszystko zostawiało na scenie miejsce dla muzyki i wielkich emocji, jakie Puccini wpisał w swoje dzieło. Czy te emocje faktycznie się pojawiły? Karen Stone, reżyser spektaklu, podkreślała, że „Cyganeria” to dzieło o młodych ludziach, artystycznej bohemie i dlatego młodym, często debiutującym wokalistom łatwo było wczuć się w role i emocje odgrywanych postaci. W rzeczywistości jednak pod względem aktorskim spektakl wydaje się nie do końca dopracowany. Młodzi wokaliści - być może przejęci debiutem i skupieni na muzycznej warstwie dzieła - w większości stworzyli niespecjalnie przekonujące kreacje aktorskie. Chlubnym wyjątkiem była Magdalena Chmielecka w roli Musetty, której udało się stworzyć najpełniejszą i najbardziej przekonującą postać. Pozostali bohaterowie „Cyganerii” - Mimi, Rudolfo, Colline czy Schaunard byli już po prostu śpiewakami na scenie. Trzeba jednak przyznać, że pod względem wokalnym „Cyganeria” w Operze Bałtyckiej okazała się zaskakująco dobra. Młodziutka Julia Pruszak (Mimi) debiutująca na scenie Opery zaskoczyła i zachwyciła publiczność przepiękną, niepowtarzalną barwą głosu, mimo iż nie zawsze udawało jej się górować nad orkiestrą. Być może to kiepska akustyka Opery Bałtyckiej sprawiała wokalistom problemy, bo partnerujący jej Pavlo Tolstoy (Rudolfo) to również fantastyczny młody tenor, mający na koncie występy na deskach licznych już teatrów operowych - a i jego głos czasem ginął zagłuszony przez orkiestrę. Z młodej obsady tak naprawdę tylko znakomity baryton Szymon Mechliński (Marcello) nie walczył z akustyką gdańskiej Opery.

Wystawa w gdańskim ratuszu. Po Stalinie zostały tylko buty [ZDJĘCIA]

Akustyczne warunki sceny to zresztą nie jedyny problem siedziby gdańskiej opery. Jak wiadomo, scena tego teatru jest bardzo mała. Choć scenografia została dopasowana do warunków panujących w Gdańsku, czasami jednak było widać wyraźnie, że wszyscy się na scenie po prostu ledwo mieszczą. Radosny świąteczny targ w II akcie był prawie karykaturalnie ściśnięty na malutkiej scenie, a wykonawcy poruszając się niemal w miejscu imitowali radosne kroki. Na rozwiązanie problemu małej sceny chyba jednak w najbliższych latach nie ma co liczyć, może tylko kolejne produkcje Opery Bałtyckiej będą bardziej dopasowane do wnętrza, w jakim będą grane.

Mimo małej sceny, drewnianego momentami aktorstwa i zaledwie poprawnej gry orkiestry „Cyganeria” to jednak nie jest zły spektakl. Daleko mu może do wiekopomnego dzieła, wysokiej klasy teatru czy światowej sławy śpiewaków. Mimo wszystkich wad jest to jednak spektakl po prostu przyjemny. Przeniesienie akcji do Paryża lat 40. XX wieku wydaje się zupełnie naturalne i zupełnie nie razi. Wzruszająca historia Mimi i Rudolfa broni się sama, a finałowa scena wyciska łzy z oczu. Wielki szacunek budzi to, że do spektaklu zaangażowano w dużej mierze młodych i to szalenie utalentowanych śpiewaków. Czy będziemy tęsknić za ambitnym teatrem autorskim w operowym wydaniu? Być może. Czy warto było zobaczyć klasyczny i prosty spektakl, w którym główny nacisk położony został na kreacje wokalne? Zdecydowanie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki