Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prawdziwymi przegranymi Powstania Styczniowego były polskie kobiety

Barbara Szczepuła
Kadr z filmu "Wierna rzeka"
Kadr z filmu "Wierna rzeka" www.filmpolski.pl
Z prof. Ewą Nawrocką, historykiem literatury, rozmawia Barbara Szczepuła

Powiem pani zaraz na wstępie, że nie ma lepszej lektury na pierwsze miesiące roku 2013, niż "Powstanie styczniowe" profesora Stefana Kieniewicza.

Dla polonistki i historyczki literatury, owszem, ale nie sądzę by zwykły śmiertelnik się za to dzieło zabrał. Przeszło siedemset stron…
Jestem pod wielkim wrażeniem tej lektury. Kieniewicz wieloletni badacz dziejów powstania styczniowego dotarł po latach starań do archiwów Ochrany w Petersburgu i w Moskwie. Profesor Janion, która wtedy z nim rozmawiała, opowiadała nam, że wrócił porażony tym, co odkrył w protokołach przesłuchań, zastanawiał się nawet czy to publikować. Na szczęście wszystko rzetelnie opisał. Powstańcy załamywali się jeden po drugim i sypali! Oczywiście metody śledztwa były okropne, udręczenie psychiczne wielkie…

Stosowano i bardziej wyrafinowane metody, umiejętnie i perfidnie namawiając do zdrady, jak w powieści Władysława Terleckiego "Dwie głowy ptaka". W stanie wojennym czytało się tę prozę niemal jak relację ze współczesności.
Istotnie, książki Terleckiego cieszyły się wówczas ogromnym powodzeniem. Szukano w nich odpowiedzi na nurtujące Polaków pytania, na przykład: gdzie kończy się pragmatyzm, a zaczyna zdrada? W powieści "Dwie głowy ptaka" aresztowanego ostatniego naczelnika powstańczej Warszawy Aleksandra Waszkowskiego przesłuchuje inteligentny oficerek przysłany z Petersburga. Przekonuje go, że klęska powstania jest nieuchronna. Łamie w nim hart ducha. I Waszkowski, po długim milczeniu, decyduje się zeznawać. To umożliwia Rosjanom odzyskanie zdobytych przez powstańców i zdeponowanych w Anglii pieniędzy przeznaczonych na walkę. Zdrajca, czy patriota, który nie chce by ludzie ginęli bezsensownie? Jednoznacznej odpowiedzi oczywiście nie otrzymujemy. Czytelnik musi ją znaleźć sam.

Dla mnie powstanie styczniowe, to przede wszystkim "Wierna rzeka" i "Rozdziobią nas kruki wrony" Żeromskiego.
Okazuje się, że Żeromski dorobił chłopom gębę! Były oczywiście i takie wypadki, jakie opisuje w tych dwu utworach, a więc napaści chłopów na powstańców, wydawania ich władzom, ale bywało i tak - pisze o tym Kieniewicz - że chłopi organizowali oddziały i walczyli dzielnie. Zaś warstwom ziemiańskim ciągle jakoś trudno było przyjąć do wiadomości, że konieczne jest zniesienie pańszczyzny.

Czyli literatura wprowadza nas w błąd? Fałszuje historię?
Literatura różne rzeczy czyni z historią. Albo ją mitologizuje, albo przyczernia, to jej prawo. Ale wrócę jeszcze do Kieniewicza. Gdy czytam, co pisze o sytuacji przedpowstaniowej, to myślę o dzisiejszej Polsce. Te manifestacje, marsze, nabożeństwa, procesje, sztandary… Obchody rozmaitych rocznic, a to śmierci Kościuszki, a to pogrzeb generałowej Sowińskiej. Czy te uroczystości były spontaniczne? Organizowane? Nie można wykluczyć także prowokacji. Najpierw pięciu zabitych, pogrzeb, manifestacja, następnie już stu zabitych, większa manifestacja… Rozhuśtanie emocji miało przygotować grunt pod powstanie.

Miejmy nadzieję, że teraz nie chodzi o społeczny wybuch. Choć pogrzeb matki prezesa PiS przyrównał ktoś do pogrzebu generałowej Sowińskiej. Ale kto dziś wie, kim była, czy w szkole czyta się jeszcze wiersz Słowackiego "Sowiński w okopach Woli"?
Rola literatury romantycznej była wtedy ogromna. Poezję wieszczów czytano z wielkim przejęciem w rodzinach i podczas towarzyskich spotkań, pojawiały się nowe wiersze oraz pieśni, sam Mierosławski napisał słowa do pieśni "Do broni ludy, powstańmy wraz" by pobudzić do czynu. Anczyc z kolei nawoływał "Hej, strzelcy wraz! Nad nami Orzeł Biały". Marsylianką 1863 roku stała się pieśń "Boże, coś Polskę", choć powstała wcześniej jako pieśń wiernopoddańcza skierowana do rosyjskiego cara Aleksandra I z okazji jego koronacji na króla Polski. Śpiewano wtedy: "Naszego króla zachowaj nam Panie", ale już wkrótce przerobiono tę frazę na "Ojczyznę naszą, racz nam wrócić Panie" i tak właśnie śpiewano aż do odzyskania przez Polskę niepodległości. Wspomnę jeszcze o Wincentym Polu i jego słynnej pieśni "W krwawym polu srebrne ptasze/poszli w boje chłopcy nasze…

…Obok orła znak Pogoni/poszli nasi w bój bez broni.
Pozytywizm był epoką strasznej traumy. Szaleje cenzura, twórcy milczą. Na tym tle Prus wykazuje się odwagą pokazując Wokulskiego, który wzbogacił się na wojnie krymskiej dzięki dostawom dla wojska rosyjskiego.

Aluzyjnie wspomina o jego odmrożonych rękach.
Sygnalizuje, że Wokulski najpierw był w powstaniu, a potem robił z Rosjanami interesy. A wie pani kto przewiózł Traugutta z Grodzieńszczyzny do Królestwa? Dzielna Eliza Orzeszkowa. Jej właśnie poświęca Terlecki jedno z opowiadań zamieszczonych w książce "Powrót z Carskiego Sioła". Orzeszkowa zastanawia się, jaka jest rola pisarza w tej sytuacji. Dać świadectwo - odpowiada sama sobie. I pięknie to robi w "Nad Niemnem". Okropnie boleję, że to jest najbardziej znienawidzona przez uczniów lektura. Co zrobić, by młodzi ludzie zrozumieli jej wagę i walory? Nie wiem.

Nawet serial nie pomógł.
Właśnie, młodzież narzeka, że powieść jest nudna, że opisy przyrody za długie …

Nie da się ukryć, że jest nudna, te wszystkie mezalianse śmieszą, nawet motyw powstańczej mogiły nie wzrusza.

Opisy przyrody! A nowela Orzeszkowej "Gloria victis"? O tragedii powstańców opowiada las - świadek wydarzeń. Jak u Żeromskiego jest "wierna rzeka", tak tu jest "wierny las", który ciągnie soki z krwi leżących w tej ziemi powstańców. Pisarka buduje wzniosły mit martyrologiczny.

"Wierną rzekę" czytałam w liceum z zapartym tchem.

To moja ulubiona powieść Żeromskiego. Choć słyszę też narzekania, że trudno się ją czyta. Parę dni temu mówiła mi jedna pani, która właśnie wypożyczyła tę książkę z biblioteki, że nie może przebrnąć przez początek powieści, kiedy - jak pamiętamy - ciężko ranny Odrowąż przedziera się przez las uciekając przed Rosjanami. Kuśtyka, pada i powstaje… Ile można? A moim zdaniem to jest wspaniały opis nieprzyjaznego, wrogiego lasu, okazuje się, że nawet przyroda jest przeciw powstańcowi. Opis ten podkreśla jego przejmującą samotność, ale co gorsze, gdy wreszcie Odrowąż wyjdzie z lasu i dotrze do wsi, spotka chłopów, którzy będą chcieli "wziąć go na postronek" i wydać Rosjanom. - Przecież ja walczyłem o waszą wolność - broni się ranny, ale słowo "wolność" wywołuje śmiech, chłopi traktują je niemal jak obelgę.

Na szczęście uda mu się dotrzeć do dworku, gdzie zaopiekuje się nim Salomea.

Wspaniała kobieta, która z wielkim poświęceniem pielęgnuje go i ukrywa. Ratuje mu życie, narażając swoje. Przypomnę, że gdy "Wierna rzeka" ukazała się w druku, było to w 1912 roku, krytyka potraktowała ją nieprzychylnie. Uznano, że historyczny, szlachetny, wzniosły i patriotyczny temat został zniszczony romansem. Jedna Maria Dąbrowska napisała pozytywna recenzję powieści. Czytała ją trochę poprzez własną biografię, była bowiem żoną pepeesowskiego bojowca, więc rozumiała jaką cenę płaci kobieta, kiedy jej ukochany mężczyzna włącza się w tworzenie historii. To zresztą odwieczny temat: miłość i wojna. Salomea uratowała Józefa Odrowąża, a on zachował się jak typowy mężczyzna, a więc "sprawa" okazała się ważniejsza niż miłość.

A intryga jego matki?
Broniłabym jej trochę, odnalazła cudem syna, chciała go wywieźć z Królestwa, bała się o niego, a małżeństwo księcia z prostą szlachcianką wydawało jej się niemożliwe… Nie możemy patrzeć na to ahistorycznie, uprzedzenia klasowe były faktem. To nie ranny powstaniec, a Salomea jest prawdziwą bohaterką książki. Rola kobiet w powstaniu stanowi wielki temat. To one przygotowywały mentalnie swoich synów, wnuków, narzeczonych i mężów do walki, to one, gdy wyruszali do powstania, żegnały ich na stopniach dworków, one angażowały się w pracę konspiracyjną, rewolucyjną, były kurierami, ukrywały powstańców, pielęgnowały rannych, to one opłakiwały latami ich śmierć, czy katorgę. A potem wzięły na siebie cały ciężar skutków powstania. Mężczyźni poginęli, lub poszli na Sybir, a one musiały sobie radzić z prowadzeniem gospodarstwa, wychowaniem dzieci, szukały sposobów zarabiania pieniędzy et cetera. W czasie gdy angielskie sufrażystki biegały z parasolkami po ulicach domagając się równych praw, u nas emancypacja dokonała się w praktyce życia codziennego. Myślę, że w powstaniu styczniowym właśnie można szukać korzeni polskiego feminizmu.

Salomea zostaje sama.
Czym jest złamane życie kobiety wobec sprawy polskiej? - pytała Maria Dąbrowska. A zresztą proszę sobie przypomnieć co mówił ojciec Salomei. Wolałby widzieć ją martwą, nawet zgwałconą przez Kozaków, niż w łóżku powstańca! Salomea przeżywa tragedię, ale jest bardzo silną i dzielną kobietą. Jakoś będzie musiała sobie poradzić. Dziwię się, że w związku ze 150 rocznicą powstania styczniowego w telewizji publicznej nie pokazano filmu Tadeusza Chmielewskiego "Wierna rzeka". To dobry film, znakomite role stworzyli Małgorzata Pieczyńska, Olgierd Łukaszewicz i Franciszek Pieczka. I co ciekawe, film, nakręcony w roku 1982 okazał się wtedy niecenzuralny i przez parę lat nie mógł być wyświetlany.

Czy dziś czytać - Żeromskiego, czy raczej Terleckiego?

Jednego i drugiego. Mówiłyśmy o "Dwu głowach ptaka", i o "Powrocie z Carskiego Sioła", moim zdaniem to są najważniejsze powieści Terleckiego dotyczące powstania styczniowego. Są interesujące, bo przekłuwają balon mitologizacji powstania, wymuszają chłodny, intelektualny ogląd tego gordyjskiego węzła sprzecznych interesów i racji, szlachetności i podłości. Mnie się to podoba, jest bardziej wartościowe niż podtrzymywanie mitu.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki