Praktyka bez praktyki

Piotr Dominiak
Uczestniczę w wielu dyskusjach na temat współpracy pomiędzy uczelniami a pracodawcami. Ci ostatni zawsze narzekają, że polskie uniwersytety kształcą "teoretyków". Sporo w tym prawdy. Programy, szczególnie na pierwszym stopniu studiów, są przeładowane teorią. Nie umiemy jeszcze realizować programów studiów zawodowych, jakimi powinny być studia licencjackie i inżynierskie. Jest jednak druga strona medalu.

Jestem właśnie w Rouen. W tutejszej szkole biznesu, wraz z moją zastępczynią dr Magdaleną Popowską, uczestniczymy po raz kolejny w ocenianiu raportów, jakie studenci przygotowują po odbyciu praktyk. Szkoła w Rouen jest od lat w czołówce francuskich szkół biznesu. Jej studenci mają obowiązek odbycia kilkumiesięcznych praktyk zagranicznych. To, czego się nauczyli, prezentują przed międzynarodowym jury, składającym się z akademików i przedstawicieli biznesu. To część ich normalnych studiów. Raporty i prezentacje są po angielsku, a w każdej komisji zasiadają reprezentanci 5-6 krajów. Wielkie przedsięwzięcie, na które polskich uczelni długo nie będzie stać. Ale to inny problem.

Profesorowie z Rouen podkreślają, że młodzi ludzie wracający po tych praktykach są nie do poznania. Dojrzalsi, znacznie lepiej rozumiejący firmy i rynki. Nauczeni tego, czego w salach wykładowych nie da się przekazać.

No, właśnie. Nasi przedsiębiorcy dobrze to rozumieją, ale… Wymagają, by praktycznych rzeczy uczyły uczelnie. Jeśli jednak poprosi się ich, by przyjęli studentów na praktyki, z reguły odmawiają. Preteksty bywają różne. Mniej lub bardziej sensowne, ale typowa odpowiedź brzmi: nie!

Programy naszych studiów wymagają najczęściej 3-4-tygodniowej praktyki. To bardzo mało. W tak krótkim czasie niewiele można się nauczyć. Jednak nawet te krótkie staże w firmach są niesłychanie trudne do realizacji. Niechęć ze strony biznesu jest ogromna: Po co nam praktykanci? Nic nie zrobią pożytecznego, a mogą wynieść tajemnice firmy.
Nie tylko w Rouen, nie tylko we Francji, także w wielu innych krajach praktyki i staże w trakcie studiów są integralną częścią edukacji. U nas traktujemy je po macoszemu jako zło konieczne. Dla uczelni to uciążliwość, bo ma problem z umieszczeniem studentów w przedsiębiorstwach. Nikt nie sprawdza, czego młodzi ludzie nauczyli się, tam pracując. Firmy zaś nie widzą żadnych pożytków z przyjęcia stażysty i niczego od niego nie wymagają, poza tym, by nie zadawał pytań. Nie przeszkadza im to w żądaniu, by uczelnie uczyły praktyki. Chcą "gotowca", w którego nie będą musiały inwestować.

Ile razy przyjeżdżam do Francji i uczestniczę w tych International Panels, mam poczucie przepaści, jaka dzieli nasze kraje. Nie tylko uczelnie, ale także i biznes. Nasz lęk przed otwarciem się na świat, na konfrontacje z innymi podejściami, z innym doświadczeniem i kulturą jest ogromny. Chcemy się uważać za pępek świata, a naprawdę jesteśmy zaściankiem. Są wyjątki, ale jak zwykle, potwierdzają tylko regułę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na Twitterze!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na Twiterze!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 2

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

x
x
ale jednak 40-letni profesor u nas to ewenement. 50-letni to cud, 60 - debiutant, 70- norma, 80 - kwiat nauki polskiej. Już nie zawsze pamięta jak się nazywa, ale prowadzi seminaria. Zatrudniony na kilku uczelniach. Języków ni chu chu, a przykłady "życiowe" podaje z lat jego asystentury czyli lat 60-tych. Multimedia przygotowali mu asystenci, oni je też zwykle obsługują. Możeby jednak zmienić tę nieszczęsną Ustawę o Szkolnictwie Wyższym? Tuskowi próbowali i guzik im z tego wyszedł wrzawa 90-latków sparaliżowała Rząd. Może by raz jeszcze spróbować? I - żeby było jasne - nie mam nic do ludzi starszych; należy im się szacunek. Ale niezbędnym jest posiadanie kwalifikacji dopuszczających do wykładów, ćwiczeń, seminariów. Tak jak się one kiedyś zaczynają, tak się kiedyś kończą. Ot, po prostu.
K
Krytyk
Profesor pisze bowiem:"Nie umiemy jeszcze realizować programów studiów zawodowych, jakimi powinny być studia licencjackie i inżynierskie." No to co Wy umiecie? Świat przecież otworem przed wami stoi no ale wy nie macie czasu pomyśleć co i jak robić dobrze, bo jesteście b. zajęci klepaniem byle czego i to na kilku uczelniach jednocześnie. W takiej sytuacji brak czasu na refleksję - nawet przed napisaniem komentowanego tekstu. Jakiś czas temu na tych łamach wypowiadał się Polak, były dyrektor TP SA, wskazując na swoisty patriotyzm tej i innych firm zagranicznych - w tym przypadku TP SA zakupy różnych przedmiotów dokonywała w firmach francuskich - bo TP SA jest francuską firmą państwową - tak, tak to wygląda polska "prywatyzacja". O innych tego typu prywatyzacjach już była na tych łamach mowa. Ponieważ Polska sprywatyzowała już prawie wszystko i to w ręce kapitału obcego więc nie ma co się dziwić temu, że kapitał ten nie okazuje potrzebnego nam patriotyzmu albo jak kto woli daleko idącego altruizmu.
Wszystko dzieje się zgodnie z zasadą, która w skali mikro brzmi: każdy rzepkę sobie ( a nie nam ) skrobie. A Pan i wyznawcy tej samej co Pan "religii" prą do tego aby wbrew wszelkiej logice ( ten coś znaczy jeżeli coś ma, w przeciwnym przypadku (czyli nie ma nic) znaczy tyle ile ma! ) sprywatyzować resztę, łącznie z Lotosem.
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki
Dodaj ogłoszenie