Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Porsche wraca do wyścigów "24 Heures Le Mans" [ZDJĘCIA]

Marek Ponikowski
Chenard&Walcker zwycięzców pierwszego wyścigu "24 Heures Le Mans" w 1923 roku
Chenard&Walcker zwycięzców pierwszego wyścigu "24 Heures Le Mans" w 1923 roku Marek Ponikowski
Wśród wyścigów długodystansowych "24 Heures Le Mans" zajmuje miejsce szczególne. Przez minione 91 lat imprezy nie rozegrano tylko dziesięciokrotnie. Po 16 latach znów zobaczymy na niej wozy Porsche.

Porsche powraca do serialu wyścigów długodystansowych z legendarnym "24 Heures Le Mans" na czele - ta wieść zelektryzowała miłośników sławnej marki. Od szesnastu lat firma ze Stuttgartu była wielkim nieobecnym w najbardziej prestiżowej kategorii - tak zwanych sportowych prototypów.

A to właśnie takie auta wygrywają w klasyfikacji generalnej wyścigów w Le Mans, Spa czy Sebring i o nich mówi się przy takich okazjach najwięcej. Dlatego udział Porsche w wyścigach wielogodzinnych liczy się nie od zwycięstwa w klasie do 1100 cm sześc., które w roku 1951 na Circuit de la Sarthe koło Le Mans odniósł duet Auguste Veuillet - Edmond Mouche w aucie typu 356 z silnikiem o mocy ledwie 40 KM, ale od roku 1970 i od Porsche 917 K prowadzonego na zmianę przez Hansa Herrmanna i Richarda Attwooda.

Nawet w czterdzieści cztery lata później dynamika tego auta, które skonstruowano pod kierunkiem Ferdinanda Piëcha, wnuka założyciela firmy, robi wrażenie: dwunastocylindrowy, chłodzony powietrzem silnik typu bokser o pojemności 4,5 litra rozpędzał płaską "szufladę" do 390 km/godz. Setkę Porsche 917 K osiągał w 2,3 sekundy, a 200 km/godz. - w zaledwie 5,3 s.

Trudów rozgrywanego przy fatalnej pogodzie dwudziestoczterogodzinnego maratonu nie wytrzymała większość uczestniczących samochodów. Zaledwie sześć aut (w tym cztery Porsche różnych modeli) przejechało co najmniej 70 proc. okrążeń pokonanych przez zwycięzcę, co było regulaminowym warunkiem ukończenia wyścigu.

***
Wśród wyścigów długodystansowych "24 Heures Le Mans" zajmuje miejsce szczególne. Po raz pierwszy zorganizowano go na 13,5-kilometrowej pętli drogowej w departamencie Sarthe w roku 1923. Wystartowały 33 załogi, niemal wyłącznie francuskie, a wygrali André Lagache i René Léonard w samochodzie Chenard&Walcker - oczywiście także francuskim.

W ciągu doby przejechali 128 okrążeń, czyli 2209,5 kilometra. Przez minione 91 lat imprezy nie rozegrano tylko dziesięciokrotnie: w roku 1936 wskutek strajku we Francji oraz w latach 1940-1948 w związku z II wojną światową.

Rosły moce silników i prędkości osiągane przez wyścigowe samochody, więc trasę wielokrotnie przebudowywano, poszerzano i wyrównywano. Ciągle jednak znaczną jej część stanowią fragmenty dróg publicznych, zamykane tylko na czas treningów i wyścigu. Nawierzchnia nie jest więc tak gładka i przyczepna jak na torach wyścigowych.

Mimo to właśnie na Circuit de la Sarthe samochody osiągają prędkości wręcz nieprawdopodobne: na końcu przeszło 4-kilometrowej prostej zwanej Mulsanne Peugeot WM P-88 francuskiego kierowcy Rogera Dorchy pędził podczas wyścigu w roku 1988 z prędkością 407 km/godz.!

Władze sportowe nakazały zbudowanie na Mulsanne dwóch tzw. szykan zmuszających kierowców do hamowania, ale także obecnie na niektórych odcinkach toru samochody zaliczane do kategorii LMP-1 (Le Mans Prototypes) osiągają ponad 330 km/godz.

***
Zwycięstwo Herrmanna i Attwooda w roku 1970 zainicjowało okres dominacji marki Porsche w wyścigach wielogodzinnych. W roku następnym wygrali Helmut Marko i Gijs van Lennep w nowszej wersji 917 K, a potem aż po rok 1998 kierowcy samochodów Porsche stawali w Le Mans na najwyższym podium jeszcze czternastokrotnie. Żadna inna marka nie może się pochwalić podobnym osiągnięciem.

Gdy gwiazda Porsche przygasła, na placu boju pojawił się kolejny silny gracz z Niemiec: Audi. Wspomagany przez fabrykę zespół Joest Racing wygrywał w latach 2000-2003, potem auta spod znaku czterech pierścieni triumfowały jeszcze w latach 2004-2008 i 2010-2013. Od 2006 roku zwycięskie Audi napędzały silniki noszące oznaczenie TDI - a więc turbo diesle! W roku 2010 Audi R 15 TDI z 5,5-litrowym silnikiem V 10 (kierowcy Mike Rockenfeller, Timo Bernhard i Romain Dumas) przejechało 397 okrążeń toru, czyli dokładnie 5410,713 km.

Ten rekord zapewne nieprędko zostanie pobity, bo regulaminy wyścigów typu Le Mans zmodyfikowano w duchu ekologicznym. O zwycięstwo walczą od dwóch lat samochody z napędem hybrydowym - z mniejszymi i bardziej oszczędnie gospodarującymi paliwem silnikami spalinowymi, które wspomagane są przez elektryczne systemy napędu.

Takie też będą w 2014 roku auta dwóch najgroźniejszych rywali: Audi i powracającego do serialu Le Mans Porsche. Staną do walki poniekąd bratobójczej, bo obie marki wchodzą w skład koncernu Volkswagen.

***
Audi wystawi do rywalizacji nową wersję znanego od dwóch lat R 18 e-tron quattro z 3,5-litrowym wysokoprężnym silnikiem V 6 napędzającym tylną oś oraz elektrycznym napędem przedniej osi, który czerpie energię kinetyczną magazynowaną w specjalnym akumulatorze. Dodatkowo pojawił się w nowej wersji wyścigówki z Ingolstadt układ hybrydowy z elektryczną turbosprężarką w silniku spalinowym wykorzystujący jego energię cieplną. Ma to przynieść 30-procentowe obniżenie zużycia paliwa. "Nigdy jeszcze w napędzie samochodu wyścigowego nie stosowano tak skomplikowanej techniki" - mówią przedstawiciele Audi.

To samo zapewne powiedzieliby konstruktorzy Porsche 919 Hybrid, który królował na firmowym stoisku w salonie samochodowym w Genewie. Zastosowano w nim silnik benzynowy V 4 o pojemności zaledwie dwóch litrów! I w tym przypadku uzupełnia go układ odzyskiwania energii cieplnej ze spalin, wykorzystujący generator elektryczny.

Podobnie też jak w Audi znajdujemy pod nadwoziem Porsche 919 Hybrid elektryczny napęd kół osi przedniej wykorzystujący energię kinetyczną. O ile jednak można wnioskować na podstawie dość oszczędnych enuncjacji obu producentów, to właśnie tu konstruktorzy Audi i Porsche poszli różnymi drogami.

W Ingolstadt wybrano magazynowanie energii kinetycznej z zastosowaniem koła zamachowego, zaś w Stuttgarcie - system czysto elektryczny składający się z akumulatora litowo-jonowego oraz generatora, który przy przyspieszaniu pracuje jako silnik elektryczny.

Nie ulega wątpliwości - będzie się działo! Pierwszy wyścig sezonu w niedzielę wielkanocną na torze Silverstone, a wielkie Le Mans wystartuje 16 czerwca.

[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki