Wzruszona tym apelem i troską prezydenta o kontakt mieszkańców ze strażnikami, zasiadłam do komputera, żeby jak inni podzielić się uwagami na temat tej instytucji. Bo przecież przez ostatnie lata niemało się uwag nazbierało. Może nawet chciałam się podzielić także jakimś pomysłem naprawczym na temat funkcjonowania miejskiej straży. Ale kiedy się już rozpędziłam w pisaniu, nagle mnie otrzeźwiło. Zaraz, zaraz... Przecież w gdańskim urzędzie jest sztab ludzi od tego, żeby straż dobrze funkcjonowała. Jest też jej komendant, z nadania samego prezydenta. Więc czemu ja lub ktokolwiek inny ma ich w tej naprawczej robocie wyręczać? Zbuntowałam się i prezydentowi pod blogiem nie odpisałam.
Gdańsk: Paweł Adamowicz prosi o uwagi na temat pracy Straży Miejskiej
Ale inni mieszkańcy podjęli ten temat z prawdziwą troską. Większość się na strażników oczywiście skarżyła. Jedni na to, że nie ma ich tam, gdzie powinni być (na przykład w parkach, kiedy psy brudzą, a ich właściciele nie sprzątają po nich). Inni narzekali na strażników, którzy byli tam, gdzie się ich właściciele aut nie spodziewali, czyli w miejscach zakazu parkowania. Tych skarg się trochę pod wpisem prezydenta uzbierało. Nawet były też rady, jak choćby ta, żeby zwolnić komendanta.
Tylko co z tego? I po co? Skoro sam prezydent na swoim blogu od razu zapowiada, że jego intencją nie jest ani krytyka, ani obrona straży. On tylko, po prostu, chce wiedzieć - co my o tej gdańskiej straży myślimy i jakie mamy pomysły na usprawnienie jej działalności. Bo to, że ona nie działa jak w zegarku, to pan prezydent wie.
Pomożecie? Pomożemy, czyli ot, takie letnie, ogórkowe gadanie w prezydenckim wydaniu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?