Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorskie "jedynki" do Europarlamentu. Wierna żołnierka Fotyga i weteran Lewandowski

Ryszarda Wojciechowska
Tomasz Bołt
Już trwa wielkie odliczanie. A najważniejsi są oni. Partyjne jedynki, zwane też lokomotywami. Tak jak przewidywano, Jarosław Kaczyński na pierwszą linię pomorskiego frontu wystawił kobietę, żołnierkę, wierną mu od lat, czyli Annę Fotygę. Donald Tusk w swoim mateczniku po raz kolejny postawił na Janusza Lewandowskiego - unijnego weterana i komisarza.

O tym, że Anna Fotyga będzie lokomotywą wyborczą PiS w gdańskim okręgu, słychać już było od miesięcy. Partyjni działacze po cichu tłumaczyli, że Jarosław na nią postawi, ponieważ obiecał to kiedyś swojemu bratu, prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu.

Pomorskie PiS jeszcze nie przekazało mediom pełnej listy. Ale wieść gminna niesie, że ma być ona skonstruowana tak, żeby nikt Annie Fotydze nie zaszkodził w tym marszu na Brukselę. Żeby się nie powtórzył przypadek Tadeusza Cymańskiego, który z piątego miejsca wszedł do PE, chociaż miał tylko "nabijać" głosy.Nie zobaczymy więc najprawdopodobniej na tej liście takich polityków jak Dorota Arciszewska-Mielewczyk czy Andrzej Jaworski, bardzo aktywnych i popularnych na Pomorzu.

Annie Fotydze nie powinna też zaszkodzić "dwójka" na liście, czyli Jolanta Szczypińska. Bo czasy medialnej sławy ma już dawno za sobą.

Działacze lokalni PiS żartują, że Anna Fotyga, decydując się na kandydowanie, będzie musiała zrobić to, czego specjalnie nie lubi - wyjść z cienia. Przez kolegów partyjnych nazywana Foti, uważana jest za osobę zamkniętą i nieufną. Ci, którzy ją znają, mówią: - Wierna Jarosławowi aż do bólu.

Od początku kariery nie przepada za mediami. Rzadko udziela wywiadów. I nigdy na tematy prywatne. Tylko raz pozwoliła sobie na odrobinę luzu. W wywiadzie dla "Przekroju" opowiadała, jak w gronie przyjaciół potrafi się dobrze bawić i że sama organizowała imprezy przebierańców.

"Było też spotkanie nazwane przez nas balem z półświatka, gdzie byłam przebrana za rokokową latarnię" - opowiadała.
Ta opowieść pociągnęła za sobą wiele kąśliwych komentarzy. Jeden z polityków stwierdził: "To może teraz jest przebrana za ministra".

Do Parlamentu Europejskiego startuje po raz drugi. Pierwszy raz mandat otrzymała w 2004 roku, zdobywając 26 tysięcy głosów. Po roku zrezygnowała z Brukseli na prośbę Jarosława Kaczyńskiego. Najpierw w rządzie PiS przyjęła stanowisko sekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, a kiedy z funkcji ministra w tym resorcie zrezygnował Stefan Meller, zajęła jego miejsce.

Jakim była ministrem spraw zagranicznych? Ci, którzy chcą elegancko wybrnąć z tematu, mówią krótko: nieszablonowym. Inni po prostu kwitują: złym i opowiadają o silnie u niej rozwiniętej pisowskiej podejrzliwości wobec świata. Ale z tamtego czasu to nie jej wypowiedzi najbardziej zapadły w pamięć, a taniec, jaki wykonała w Portugalii na spotkaniu szefów dyplomacji państw Unii.
W 2007 roku Anna Fotyga została szefową Kancelarii Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego i pełniła tę funkcję do 2008 r. Obecnie jest posłem na Sejm.

W przypadku Anny Fotygi jeszcze nie widać aktywności wyborczej. Jeśli nie liczyć mediów, którym ufa. Na jej stronie internetowej znajdują się wywiady, jakich udzieliła internetowej telewizji PiS czy "Gazecie Polskiej". Mainstreamowym mediom specjalnie nie ufa. Jeszcze w wywiadzie przed paroma laty skarżyła się, że media cały czas ją krytykują. Ten żal podkreśliła w 2009 roku podczas przesłuchania przed komisją spraw zagranicznych, kiedy tłumaczyła: - Usłyszeliście państwo życiorys człowieka, o którym mówiło się, że jest tłumokiem, kuchtą, idiotką, dalej nie będę cytować.

Teraz jeśli zabiera głos, to tylko na ważkie tematy. Najchętniej krytykuje rząd i ministra Radosława Sikorskiego. Już pięć lat temu powiedziała publicznie: - Człowiek o moim życiorysie jest naprawdę głęboko poraniony przyglądaniem się temu, co dzieje się z polską polityką zagraniczną. I tego się trzyma do tej pory.

Pod koniec ubiegłego roku w programie "Jeden na jeden" u Bogdana Rymanowskiego skomentowała spotkanie ministra Sikorskiego i szefa rosyjskiego MSZ Siergieja Ławrowa słowami, że nasz minister przekroczył uprawnienia.
Na Pomorzu, jako posłanka, głos zabierała m.in. wtedy, kiedy na Gdańskiej Stoczni pojawił się napis "im. Lenina". Razem z dwoma innymi posłami PiS złożyła w prokuraturze zawiadomienie o popełnieniu przez prezydenta Gdańska przestępstwa, polegającego na propagowaniu idei komunistycznych. Również widoczna była w przepychankach pod gdańskim cmentarzem Srebrzysko, kiedy z innymi posłami PiS próbowała wejść na cmentarny teren, żeby być przy ekshumacji zwłok Anny Walentynowicz.
Czasami media wyciągnęły jej coś niepolitycznego, jak oburzenie z powodu kontroli osobistej, jakiej została poddana na gdańskim lotnisku. Kiedy przechodziła przez bramkę bezpieczeństwa, coś zabrzęczało i obsługa zdecydowała o rutynowym przeszukaniu. Po kontroli mogła odlecieć.

Na swojej stronie internetowej posłanka informuje o tym, co robi i co myśli o wielu sprawach. Jest więc Ukraina, jest też relacja z niedawnej wizyty w Gruzji w ramach Zgromadzenia Parlamentarnego NATO i złożeniu kwiatów pod pomnikiem Lecha Kaczyńskiego, spotkanie w Brukseli z premierem Davidem Cameronem itd.

Ciekawie prezentuje się jej galeria zdjęć m.in. z Condoleezzą Rice, byłą sekretarz stanu USA, papieżem Benedyktem XVI, a także z Siergiejem Ławrowem - ministrem spraw zagranicznych Rosji.

"Jedynka" Platformy Obywatelskiej, Janusz Lewandowski ma o wiele łatwiej, ponieważ startuje w tzw. mateczniku swojej partii. To, że będzie otwierać listę, nie wywołało nawet cienia zdziwienia wśród pomorskich działaczy. Bo, jak mówią, to wyborczy pewniak.

- Człowiek, który kojarzy się z unijnym sukcesem i miliardami euro, wytargowanymi dla Polski. Jeśli to wyborcza lokomotywa, to na pewno od Pendolino - słyszę żart w kuluarach.

Janusz Lewandowski to już unijny weteran. Do Parlamentu Europejskiego kandyduje po raz trzeci. W 2004 roku mandat zdobył 79 tysiącami głosów. Pięć lat później jego wynik wyborczy wyniósł 105 tysięcy głosów. I był najlepszym wynikiem na Pomorzu.
Od 2010 roku jest komisarzem ds. budżetu i programowania finansowego, czyli jednym z najważniejszych polityków w Unii. W politycznych bojach zaprawiony. Był kilka razy posłem na Sejm, był także ministrem przekształceń własnościowych.
Kiedy przed kilkoma miesiącami z rządu Donalda Tuska odchodził minister finansów Jacek Rostowski, w politycznych kuluarach mówiono, że może tę tekę przejmie Janusz Lewandowski. Ale nie przejął. Podobno to on nie chciał.

Przez ostatnie trzy lata rzadko uczestniczył w politycznym życiu na Pomorzu, koncentrując się głównie na pracy w Brukseli. Teraz się wyraźnie ożywił. Widać to po liczbie wywiadów, jakich ostatnio udzielił i które zamieszcza na swoim Facebooku. Jego strona ma 1400 polubień. Nie jest to może oszałamiająca liczba, ale wśród tych, którzy lubią, są m.in. były premier Jerzy Buzek i obecny minister Rafał Trzaskowski.

Janusz Lewandowski, podobnie jak Anna Fotyga, unika błahych tematów. Ale w przeciwieństwie do niej chwali politykę, nie tylko zagraniczną tego rządu. Oboje, jak oka w głowie, strzegą swojego życia prywatnego. Oboje nie należą do polityków, których prześwietlają tabloidy. I sami im niczego nie rzucają na żer. W przypadku komisarza Lewandowskiego można czasami przeczytać w rubrykach towarzyskich, że uczestniczył w jakimś balu. Nie wiadomo, jakim jest tancerzem, ale uczestniczy w takich zabawach. A to widzimy go na Balu Dziennikarzy a to na Balu Forbesa, na którym bawią się najbogatsi Polacy, prezesi i dyrektorzy największych spółek na krajowym rynku oraz liczni celebryci. Na tej ostatniej imprezie nie tylko tańczył, ale też odbierał nagrodę "Kamienie Milowe" w kategorii polityka. Ciekawostką było to, że w kategorii sportowiec nagrodę wręczono też Lewandowskiemu, tylko Robertowi.

Lista pomorska PO jest już znana w całości i ciekawie się zapowiada. Drugie miejsce (w ramach suwaka) zajęła Henryka Krzywonos-Strycharska, która dopiero przeciera sobie w polityce szlak. Na trzecim jest eurodeputowany Jan Kozłowski, a na dziesiątym tradycyjnie europoseł Jarosław Wałęsa. Wszyscy z chęciami i ambicjami. A mandatów dużo mniej. PO liczy tutaj na dwa. Niektórzy mówią, że czarnym koniem tej kampanii może być Henryka Krzywonos-Strycharska, która już ostro wystartowała w mediach m. in. w związku ze strajkiem matek dzieci niepełnosprawnych.

Europa Plus i Twój Ruch postawiły na Dorotę Gardias, pielęgniarkę, którą Janusz Palikot nazywa Lechem Wałęsą w spódnicy, przypominając, że była organizatorką największego protestu społecznego po 1989 roku, czyli strajku pielęgniarek i położnych. Chociaż wcześniej lider TR był już dogadany z Kamilem Sipowiczem. Ale Sipowicz zrezygnował ze względu na chorobę żony, Kory Jackowskiej, Gardias, która mieszka w Słupsku (stamtąd pochodzi też druga znana pielęgniarka Jolanta Szczypińska) próbowała sił w polityce w 2011 roku. Kandydowała wówczas do Sejmu z list SLD, ale jako bezpartyjna. Bez sukcesu.

Jej kampanię wyborczą zainaugurował sam Janusz Palikot. Niestety niezbyt dla niej fortunnie. W Sejmie, lider Twojego Ruchu, mówiąc o strajku matek dzieci niepełnosprawnych, powiedział tak: - Wczoraj każdy mógł zrobić karierę, szczególnie Dorota Gardias, za co została ostro ochrzaniona przeze mnie, bo była tutaj ściągnięta na prośbę i nie weszła na to spotkanie.
Dorota Gardias musiała się potem z tego w mediach tłumaczyć.

Listę pomorskiego SLD otwiera profesor Longin Pastusiak, politolog, amerykanista, były marszałek Senatu. Długo się dawał prosić, ponieważ teraz głównie pochłania go pisanie książek, nie tylko o życiu amerykańskich prezydentów i ich żon.
Z kolei "jedynką" na pomorskiej liście PSL jest profesor Andrzej Stępniak - kierownik Ośrodka Badań Integracji Europejskiej na Uniwersytecie Gdańskim, bezpartyjny i w politycznej kampanii mało obyty.
Pojedynki więc czas zacząć.

To, ile mandatów do Parlamentu Europejskiego uzyska dany okręg wyborczy, zależy przede wszystkim od jego wielkości. Ponieważ okręg pomorski jest jednym z mniejszych, możemy liczyć tym samym najwyżej na trzy mandaty, a nie 7-8, jak w przypadku np. okręgu obejmującego województwo śląskie.
Frekwencja wyborcza też może wpływać na liczbę mandatów. Im wyższa, tym pewniejsza będzie liczba spodziewanych mandatów. W woj. pomorskim pojedynek rozegra się między PO i PiS. Pytanie brzmi tylko, czy będzie jak do tej pory - dwa mandaty dla Platformy i jeden dla PiS czy odwrotnie?

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki