Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polskie pogrzeby: jak Polacy żegnali Gabriela Narutowicza, Józefa Piłsudskiego i Bolesława Bieruta

Barbara Szczepuła
Trzy jakże różne postaci, trzy różne zgony i odmienne ceremonie. Jak Polacy żegnali Gabriela Narutowicza, Józefa Piłsudskiego i Bolesława Bieruta - przypomina Barbara Szczepuła

Prezydent, naczelnik i I sekretarz. Demokrata, zwolennik rządów silnej ręki i komunistyczny dyktator, a może raczej namiestnik obcego mocarstwa. W XX wieku pogrzeby właśnie tych trzech przywódców wzbudziły najwięcej emocji, a czasem i kontrowersji.

Drugi raz na mieście

"Pogoda była tego dnia tak mroczna i mglista, że nawet w samo południe panowały ciemności. Na chodnikach od Belwederu do Zamku stał w gęstym skupieniu jakiś skamieniały w bezruchu nieodgadniony tłum i nie wiadomo było, co kryje się pod tą skorupą milczenia. Jeszcze straszniejsze były sale zamkowe prawie zupełnie już ciemne; tylko gdzieś jak gdyby wyskoczyła ze ściany przeraźliwa wizja Rejtana" - tak opisywał pogrzeb pierwszego prezydenta II RP Gabriela Narutowicza poseł Stanisław Thugutt, przewodniczący klubu PSL "Wyzwolenie".
Swój urząd pełnił Gabriel Narutowicz zaledwie przez pięć dni. Skrajna prawica rozpętała przeciw niemu kampanię nienawiści, uznano go za "żydowskiego kandydata" i masona. 11 grudnia, gdy Narutowicz miał składać prezydencką przysięgę, na ulicach zgromadził się wielotysięczny tłum. Mimo awantur, w których odniosło rany kilkadziesiąt osób, w tym kilkunastu posłów, Gabriel Narutowicz dotarł do Sejmu i złożył przysięgę. "Zamiast strumieni krwi, które widzieliśmy na ulicach onegdaj, popłyną rzeki tej krwi" - groziła następnego dnia "Gazeta Poranna".

16 grudnia 1922 roku malarz Eligiusz Niewiadomski strzelił do prezydenta w gmachu Zachęty. "Koszula na piersi rozpięta i pokrwawiona. Na kiści prawej ręki ślady krwi. Przybyły o godz. 13.00 prof. Antoni Leśniowski stwierdził, że pan Prezydent Rzeczypospolitej nie żyje i że śmierć nastąpiła od ran postrzałowych zadanych w klatkę piersiową. (...) - donosiły gazety".
Sprowadzono powóz i szwadron szwoleżerów. Zwłoki prezydenta owinięte w narodowy sztandar wynieśli z budynku Zachęty ministrowie. Przewieziono je do Belwederu.
"Pomijając wstyd, oburzenie i smutek, jaki budzić musi ten fakt w duszy każdego Polaka, echo tej zbrodni rozejdzie się po świecie i zaszkodzi Polsce" - zauważył Władysław Mickiewicz.
17 grudnia 1922 roku trumnę z ciałem prezydenta wystawiono w sali audiencyjnej Belwederu. Dwa dni później w samo południe 19 grudnia rozpoczęły się uroczystości pogrzebowe. Wzdłuż trasy zebrało się pół miliona ludzi. Trumna spoczywała na karawanie zaprzężonym w ósemkę koni. Eskortowali go oficerowie z obnażonymi szablami.
Z Belwederu na Zamek, tętnicą Warszawy,
Alejami, Nowym Światem, Krakowskiem Przedmieściem,
Idzie kondukt żałobny, krepowy i krwawy:
Drugi raz Pan Prezydent jest dzisiaj na mieście.
Zimny, sztywny, zakryty chorągwią i kirem,
Jedzie Prezydent Martwy a wielki stokrotnie.
Nie odwracając oczu! Stać i patrzeć, zbiry!
- pisał Julian Tuwim.

W pobliżu placu Zamkowego interweniowała policja, bo grupa prawicowych bojówkarzy próbowała zakłócić przejazd konduktu. O 13.20 trumna ze zwłokami Gabriela Narutowicza dotarła do Zamku. Ustawiono ją na katafalku w Sali Rycerskiej. W dwóch następnych dniach setki tysięcy Polaków oddały hołd zamordowanemu prezydentowi.
Mszę świętą w katedrze św. Jana odprawił 22 grudnia kardynał Kakowski. Ksiądz Szlagowski mówił w kazaniu o "zbrodniczej ręce, która targnęła się na nietykalną osobę pierwszego urzędnika w państwie, sponiewierała dostojeństwo Rzeczypospolitej, zdeptała cześć, zniesławiła imię Polski w świecie".
Trumnę z ciałem prezydenta Gabriela Narutowicza złożono w podziemiach katedry.

Król serc naszych
"Pani Marszałkowa z córkami klęczy przy łóżku trzymając rękę umierającego męża. W nogach łóżka stoi modlący się ksiądz Korniłowicz. Doktor Mozołowski pochylony po prawej stronie łóżka, obserwuje twarz Komendanta. Komendant ma oczy ciągle zamknięte. Jego twarz wychudła w czasie choroby jest piękna i spokojna"… Tak wieczór 12 maja 1935 roku opisał generał Felicjan Sławoj Składkowski.
Józef Piłsudski umiera o godzinie 20.45.

Śmierć Komendanta, który był symbolem niepodległości Polski, społeczeństwo odczuło jako ogromną osobistą stratę. Poeta Kazimierz Wierzyński poszedł wieczorem pod Belweder, gdzie już zaczęli zbierać się ludzie. Jeden z jego znajomych wskazał głową na tłum i powiedział: - To wszystko sieroty, już nie będzie tych brwi, pod które moglibyśmy się schronić.
Rankiem 13 maja otwarto drzwi Belwederu. Zmarły spoczywał w podwójnej dębowo-srebrnej trumnie wyścielonej białym jedwabiem, w mundurze marszałkowskim, z Wielką Wstęgą Orderu Virtuti Militari i orderami wojennymi na piersi. W złożonych rękach trzymał wizerunek Matki Boskiej Ostrobramskiej, towarzyszący mu jeszcze na polach legionowych bitew. Ciało było zabalsamowane, specjaliści wcześniej wypreparowali serce, które miało być pochowane w Wilnie obok matki Józefa Piłsudskiego, i mózg, który z woli zmarłego przekazano do badań w Uniwersytecie Stefana Batorego. Serce spoczywało w kryształowej urnie, przy niej leżała legionowa maciejówka, szabla i buława marszałkowska.

Przez dwie doby przed trumną przesuwały się w dzień i noc pogrążone w rozpaczy tłumy.
15 maja o zmierzchu, w świetle pochodni rozpoczęły się uroczystości ku czci zmarłego Marszałka. Na lawetę armatnią zaprzężoną w sześć koni, trumnę złożyli generałowie, m.in. Śmigły-Rydz, Sosnkowski i Rómmel. W kondukcie postępowała rodzina, prezydent, marszałkowie, rząd. Nieprzebrane rzesze mieszkańców stolicy wypełniły cały Trakt Królewski i przylegające doń ulice. Jak okiem sięgnąć - falował ocean głów. Żałobne nieszpory w katedrze św. Jana, oświetlonej tylko światłem świec, odprawił biskup polowy Józef Gawlina. Przez całą noc kolejne setki tysięcy ludzi oddawały hołd Marszałkowi.
"Piłsudski miał fanatycznych wielbicieli, którzy go kochali więcej niż własnych rodziców, niż własne dzieci. Ale było wielu ludzi, którzy go nienawidzili. I nie znać było tego w dniu pogrzebu" - pisał Stanisław Cat-Mackiewicz.

We mszy pontyfikalnej następnego dnia wzięły udział delegacje zagraniczne. Francję reprezentował m.in., marszałek Petain, Niemcy - marszałek Goering. Wśród bicia dzwonów we wszystkich kościołach żałobny orszak ruszył w kierunku Pola Mokotowskiego, gdzie przed zmarłym wodzem odbyła się ostatnia wojskowa defilada.
Przy dźwiękach "Pierwszej brygady" trumna ze zwłokami Marszałka odjechała odkrytym wagonem kolejowym do Krakowa. Była czwarta po południu. W tym momencie zerwała się gwałtowna burza, ciemne niebo rozdarły błyskawice, lunął deszcz. Nawet niebo zdawało się płakać…
Pociąg z oświetloną reflektorami trumną wolno zmierzał do Krakowa. Wzdłuż torów czuwały, paląc ogniska, nieprzebrane tłumy. Nikt nie zważał na deszcz i dokuczliwe zimno.
Od Kielc trasa przejazdu pokrywała się z historycznym szlakiem Kadrówki z sierpnia 1914 roku, w czym dopatrywano się symbolicznego znaczenia. W Kielcach około drugiej w nocy trumnę powitało na dworcu około czterdziestu tysięcy klęczących. Głośny płacz rozdzierał powietrze. Harcerze deklamowali:
To nieprawda, że już Ciebie nie ma
To nieprawda, że jesteś już w grobie
Dziś płacze cała polska ziemia
Dziś cała polska ziemia w żałobie

I znów, do samego Krakowa: tłumy ludzi przy torach, ogniska, pochodnie, głośne modlitwy, szloch żałobników.

18 maja pociąg dojechał do Krakowa. Na lawecie trumna ruszyła w stronę Wawelu. Cała trasa udekorowana była legionowymi orłami i czarnymi flagami. Ruszył kondukt żałobny: poczty sztandarowe wszystkich pułków kawalerii, szwoleżerowie, szwadrony innych pułków, głucho dudniła artyleria, za nią osiemdziesiąt sześć pocztów piechoty. Dwaj wachmistrze prowadzili okrytego krepą konia, który miał na sobie siodło i uprząż słynnej Kasztanki, służącej Komendantowi w legionach i w wojnie 1920 roku. Przed samą trumną żołnierz niósł zwykły, prosty krzyż.
Gdy o 10.40 orszak dotarł do Wawelu, rozległ się dzwon Zygmunta. Prezydent Mościcki przemówił: - Cieniom królewskim przybył towarzysz wiecznego snu. Skroni jego nie okala korona, a dłoń nie dzierży berła. A królem był serc i władcą woli naszej.(…) Dał Polsce wolność, granice, moc i szacunek!
W czerwcu 1937 roku metropolita krakowski kardynał Adam Sapieha nakazał przeniesienie trumny ze zwłokami Piłsudskiego do krypty pod Wieżą Srebrnych Dzwonów. Decyzja ta wywołała konflikt między metropolitą a rządem. Ostatecznie go załagodzono, choć Sapieha decyzji nie zmienił.


Nieugięty żołnierz komunizmu

Do 1952 roku był prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej. Później już tylko I sekretarzem Komitetu Centralnego PZPR, ale w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej oznaczało to, że był osobą numer jeden. Zmarł w Moskwie 12 marca 1956 roku, wkrótce po słynnym XX zjeździe sowieckiej partii, na którym gensek Nikita Chruszczow potępił "kult jednostki" i ujawnił niektóre zbrodnie Stalina. Przeglądam gazety z tego okresu. 13 marca - ani słowa, dopiero 14 marca ukazuje się we wszystkich dziennikach komunikat PAP. "Komitet Centralny PZPR, Rada Państwa i rząd PRL z głębokim bólem zawiadamia cały naród - robotników, chłopów, inteligencję pracującą i młodzież naszego kraju, że Towarzysz Bierut zmarł po ciężkiej chorobie. Dotkliwa to strata dla polskiej klasy robotniczej, której Towarzysz Bierut był niezłomnym bojownikiem. (…) Gorący Patriota był szermierzem braterskiej przyjaźni PRL z ZSRR i innymi krajami socjalistycznymi. (…) Nieugięty żołnierz komunizmu…".

Żałobę państwową zarządzono, co ciekawe wstecz, od 12 do 16 marca. "Dziennik Bałtycki" podawał, że trumnę ze zwłokami towarzysza Bieruta wystawiono w gmachu centrali związków zawodowych w Moskwie. Wartę trzymali m.in.: Jakub Berman, Józef Cyrankiewicz, Edward Ochab. Ze strony radzieckiej: Gieorgij Malenkow, Łazar Kaganowicz, Nikołaj Bułganin. Gazeta opublikowała też orzeczenie lekarskie o chorobie i przyczynie zgonu. Okazuje się, że Bierut zachorował pod koniec lutego na grypę i zapalenie płuc, a zgon nastąpił wskutek zatrzymania akcji serca.
"Społeczeństwo polskie z głębokim bólem przyjęło wieść o zgonie I sekretarza KC PZPR - donosiły gazety. - W miastach i wsiach, urzędach i świetlicach, w sklepach, szpitalach i szkołach powiewają flagi przepasane kirem, a ludzie gromadzą się na ulicach i płaczą. W licznych zakładach pracy i jednostkach wojskowych odbyły się krótkie zebrania, na których uczczono pamięć niezłomnego rewolucjonisty, wiernego syna narodu. W długich kolejkach ludzie cierpliwie czekają na gazety, opóźnione ze względu na komunikat o zgonie Tow. Bieruta. »Trybuna Ludu« jest rozchwytywana. Słychać komentarze nacechowane głębokim bólem. Robotnicy zakładów 22 Lipca (d. E Wedel) odeszli od maszyn, by wysłuchać bolesnego komunikatu. Na twarzach - smutek. W oczach wielu robotnic błyszczą łzy".

14 marca trumna ze zwłokami towarzysza Bolesława Bieruta dociera samolotem do Warszawy. Na płycie lotniska oczekują władze: marszałek Konstanty Rokossowski, Hilary Minc, Antoni Zambrowski, delegacje z bratnich krajów socjalistycznych. Przy dźwiękach "Marsza żałobnego" Chopina trumnę pokrytą czerwoną i czarną materią wynoszą z samolotu oficerowie Wojska Polskiego, po czym biorą ją na barki członkowie Biura Politycznego KC PZPR i przenoszą do samochodu.
"Na całą wielokilometrową trasę wyległ lud Warszawy - podaje PAP. - Im bliżej śródmieścia, tym gęściej. O 14.25 kondukt zatrzymuje się przed gmachem KC PZPR".

Po trzech godzinach otwarły się podwoje partyjnej twierdzy nazywanej przez warszawiaków Białym Domem i lud pracujący mógł wejść do środka, by zobaczyć zwłoki swego przywódcy, który zwiększył m.in. liczbę doradców sowieckich w ludowym Wojsku Polskim i w milicji. W 1949 roku powołał Rosjanina Konstantego Rokossowskiego na stanowisko ministra obrony narodowej i marszałka Polski. W sierpniu 1952 roku doprowadził do aresztowania Gomułki i zdominowania partii przez skrzydło stalinowskie. Pod kierunkiem Stalina (jego poprawki wprowadzał na bieżąco) przygotował konstytucję PRL, legalizującą komunistyczne prawodawstwo i likwidującą trójpodział władzy. Zaproponował jeszcze zmianę hymnu narodowego i godła, ale sowiecki generalissimus nie wyraził na to zgody.
Trumna tonie w kwiatach, na poduszkach leżą odznaczenia, wśród nich Order Budowniczego Polski Ludowej. "W skupieniu i ciszy - pisał PAP - przesuwa się lud Warszawy, składając ostatni hołd Wielkiemu Synowi narodu polskiego. Idą niekończącym się szeregiem robotnicy warszawskich fabryk i budowlani, pracownicy biur i przedsiębiorstw, kolejarze, żołnierze, tramwajarze, studenci i młodzież szkolna. Wiele kobiet niesie na rękach dzieci".

Górnik z kopalni Niwka wspomina, jak I sekretarz zwiedzał kiedyś jego kopalnię razem z tow. Chruszczowem i obaj się przy nim zatrzymali. - Jak się wam fedruje? - zapytał Bierut. Zgłupiałem i nie wiedziałem, co odpowiedzieć - ciągnie górnik - więc wydukałem, że dobrze. I wtedy tow. Bierut powiedział coś po rosyjsku do tow. Chruszczowa, zrozumiałem tylko jedno słowo: "stachanowiec"!
Tak sobie gwarzyli obywatele PRL przed gmachem KC, przytupując na rozgrzewkę w zimną noc, by choć przez chwilę pokłonić się przed trumną.
16 marca rano zaczynają się uroczystości pogrzebowe. Sekretarze komitetów wojewódzkich wynoszą trumnę na ramionach i ustawiają ją na lawecie armatniej. Przykrywają sztandarem o narodowych barwach i kładą bukiet czerwonych goździków. Jest to akcent prywatny, kwiaty pochodzą od rodziny Bolesława Bieruta. Kondukt przemieszcza się wolno w stronę placu Stalina (dziś plac Defilad), gdzie odbywa się wielkie zgromadzenie żałobne. Na trybunie honorowej, oprócz polskich liderów partyjnych, Nikita Chruszczow i inni zagraniczni przywódcy. Śródmieście zapełnione ludźmi, słychać płacz. Kondukt kieruje się w stronę cmentarza Wojskowego na Powązkach.

Gazety relacjonowały: "Skamieniałe z bólu twarze. Przeciągły grzmot dział miesza się z jękiem syren, z suchymi salwami kompanii honorowej. Brzmią zwycięskie tony »Międzynarodówki«. Prostują się schylone bólem postacie. Idea, której do ostatniego tchnienia służył Towarzysz Bierut, jest w polskich sercach nieśmiertelna".
Po pogrzebie Nikita Chruszczow powiedział do Stefana Staszewskiego, I sekretarza Komitetu Warszawskiego PZPR: - Eto wy ubili towariszcza Bieruta.
Bolesława Bieruta podobno niesłychanie zdenerwowało to, że pod jego nieobecność Biuro Polityczne zdecydowało o zwolnieniu z więzienia Mariana Spychalskiego, bliskiego współpracownika Władysława Gomułki.

Korzystałam m.in. z broszury Darii i Tomasza Nałęczów "Pogrzeb Marszałka Józefa Piłsudskiego", książek Andrzeja Garlickiego "Józef Piłsudski" i "Od Brześcia do maja", pracy Piotra Lipińskiego "Bolesław niejasny" i artykułu "Zamach na Gabriela Narutowicza" z Wikipedii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki