Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Politolog dr Łukasz Wyszyński: Dla nas wyzwaniem może być ewentualna fala uchodźców z Ukrainy

Agnieszka Kamińska
Agnieszka Kamińska
"Otwarty konflikt zbrojny między NATO i Rosją jest jednak mało prawdopodobny. Nadal uważam, że najważniejszym celem Rosji jest to, aby zdestabilizować trwale Ukrainę i spowodować, aby jej władza się zmieniła. Pewne jest też to, że bezpowrotnie zmieniała się architektura europejskiego bezpieczeństwa" - mówi dr Łukasz Wyszyński, politolog zajmujący się bezpieczeństwem międzynarodowym z Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni.

Wojska Władimira Putina zaatakowały kilka baz lotniczych w całej Ukrainie. Rosyjskie wojska lądowe zaczęły też atak w Donbasie. Wielu komentatorów powtarzało, że na otwartą wojnę Putin się nie zdecyduje. Czy jego działanie jest zaskoczeniem i jak je interpretować, jak sytuacja może się rozwinąć?

Wydawało się, że będziemy mieli do czynienia z długotrwałą eskalacją konfliktu bez zdecydowanych działań militarnych, z graniem na destabilizację Ukrainy. Na razie jesteśmy bliżsi scenariusza z Gruzji, gdzie doszło do błyskawicznej operacji wojskowej. Intensywność rosyjskich działań i ich tempo jest jednak zaskoczeniem. Federacja Rosyjska przeprowadziła ataki lotnicze na kluczową infrastrukturę sił zbrojnych Ukrainy. Widać, że dąży do tego, aby lotnictwo ukraińskie nie mogło swobodnie operować na terenach, na które weszli Rosjanie. Putin zdecydował się na atak od strony północnej i południowej. Rosyjskie siły weszły też prawdopodobnie ze strony Białorusi. Mamy też oddziaływanie ze strony Morza Czarnego na Odessę i okolice. Wygląda na to, że Federacja Rosyjska zdecydowała się na plan maksimum i nie chodzi jej jedynie o to, by być obecna na terenach samozwańczych republik. Przypomnę, że separatyści nie zajęli całych obwodów donieckiego i ługańskiego, tylko ich części. Możliwe jest więc to, że celem Rosji jest zajęcie większego terytorium Ukrainy.

Części czy jednak całej Ukrainy?

Nie stawiałbym w tym momencie takiej hipotezy. Wydaje się, że raczej chodzi tu o przejęcie kontroli nad wschodnią i może bardziej południową jej częścią. Trudno oceniać, jak to będzie wyglądało w przypadku Kijowa, czy Rosjanie są w stanie na tyle okrążyć wojska ukraińskie odcinając je w tej środkowej części kraju. Można się spodziewać, że Rosji zależy na tym, aby pozbawić Ukrainę możliwości oddziaływania na wschodzie kraju. A przez to umożliwić Rosjanom ustanowienie nowych granic i wzmocnienie tych obszarów na tyle, aby Ukraińcy nie mogli przeciwko Rosji realizować operacji wojskowych. Cały czas jednak sądzę, że najważniejszym celem Rosji jest to, aby zdestabilizować trwale Ukrainę i spowodować, aby jej władza się zmieniła. Pewne jest też to, że bezpowrotnie zmieniała się architektura europejskiego bezpieczeństwa.

Co zrobi Zachód? Czy powinien zadziałać w sposób radykalny?

Zawsze jest tak, że strony nie dążą do maksymalnej radykalizacji. Bo jeśli użyjemy już ostatecznej broni, jaką mamy w arsenale, to pozbawimy się możliwości prowadzenia rozmów czy negocjacji. Na pewno zaostrzenie sankcji wobec Rosji jest tu jednym z kluczowych elementów. Przed eskalacją konfliktu niektóre państwa przekazywały broń Ukrainie. Pytanie, czy te państwa utrzymają tą politykę. Jeśli tak, to przecież będą przekazywać uzbrojenie nie państwu w trudnej sytuacji, ale państwu w stanie wojny.

Czy to byłoby równoznaczne z wejściem w stan wojny z Rosją?

Nie. Historia nam pokazuje, że tego typu zaangażowanie, polegające na przekazywaniu sprzętu czy działalności wywiadowczej, ma miejsce od lat. Często doskonale wiemy, kto stoi po obu stronach konfliktu, kto jest w ten konflikt zaangażowany, ale jednak nie można mówić, że te państwa są w stanie wojny. Zobaczymy, czy NATO będzie wspierać Ukrainę m. in. zbrojnie, czy też jedynie ograniczy się do wzmocnienia swojej wschodniej flanki.

Czy NATO powinno wysłać wojska na Ukrainę?

Nie. NATO powołane jest po to, żeby chronić państwa członkowskie. A Ukraina takim państwem nie jest. Gdyby wysłało wojska na Ukrainę, to oznaczałoby groźbę konfliktu między NATO a Federacją Rosyjską. A to byłaby już sytuacja bardzo niebezpieczna dla Europy. Według mnie, otwarty konflikt zbrojny między NATO i Rosją jest jednak mało prawdopodobny. W tej sytuacji chyba najlepszym rozwiązaniem byłoby przyjęcie konsensusu w ramach ONZ i ustanowienie sił, które miałyby za zadanie ustabilizować sytuację na Ukrainie.

Czy do Polski dotrze fala uchodźców z Ukrainy, licząca tysiące, a może i miliony osób? Aż taka skala jest możliwa?

To zależy, na ile Ukraińcy będą mieli poczucie, że kontrolują swoje państwo. W pierwszym etapie ludzie będą opuszczać duże ośrodki miejskie, które potencjalnie mogą stać się celem ataków. Ludność może się obawiać, że pewne tereny Ukrainy zostaną przez Rosję odcięte i nie będzie można się z nich wydostać drogą lądową. Gdyby sytuacja się pogarszała, to jest prawdopodobne, że ta fala uchodźców będzie się wzmagać. Dziś trudno przewidywać, jaka może być skala tej fali. Pewne jest jedno, Polska będzie tym państwem, do którego uchodźcy będą się kierować. Dla nas to może być duże wyzwanie i będziemy musieli liczyć na solidarność i pomoc UE, bo ciężko sobie wyobrazić, aby jedno państwo samo udźwignęło takie wyzwanie. A przypomnę, że my nadal mamy trudną, choć unormowaną, sytuację na granicy z Białorusią. Trzeba liczyć się z tym, że na tej granicy sytuacja się pogorszy. A więc trzeba będzie chronić granicę z Białorusią, ale też umiejętnie zarządzać problemem uchodźców z terytorium Ukrainy.

(cała rozmowa w piątkowym wydaniu internetowym i papierowym "Dziennika Bałtyckiego")

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Giganci zatruwają świat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki