Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podzielona reprezentacja

Redakcja
Z prof. Jadwigą Staniszkis rozmawia Jarosław Zalesiński

Czy tegoroczne wybory do parlamentu nie będą momentem przesilenia w najnowszej historii Unii?
Nie tyle może same wybory, ile aktualna sytuacja tworzy moment przesilenia. Z jednej strony, coraz mniejsze są nadzieje na ratyfikację traktatu lizbońskiego…

Zwłaszcza jeśli Partia Konserwatywna wygra wybory w Wielkiej Brytanii.
Tak, bo torysi zapowiadają przeprowadzenie referendum, mimo że Wielka Brytania traktat ratyfikowała. Ale nawet gdyby, wyobraźmy sobie, traktat został ostatecznie w Unii przyjęty, nową sytuację tworzy także kryzys gospodarczy. Coraz częściej mówi się, że ta formuła integracji, jaką stworzyli jeszcze ojcowie założyciele na początku lat 50., kiedy powstała Wspólnota Węgla i Stali, miała przede wszystkim na celu, po doświadczeniach II wojny światowej, niedopuszczenie do ostrych narodowych konfliktów. Filozofia integracji, obowiązująca do dzisiaj, miała polegać na podziale pracy, tak aby ci, którzy byli silniejsi ekonomicznie, ustępowali miejsca konkurentom, po drugie - polegała na zmniejszeniu roli państwa, a po trzecie - zakładała administracyjne rozdzielanie pomocy socjalnej.

A to wszystko nie pasuje do wyzwań dzisiejszej, kryzysowej rzeczywistości.
W warunkach kryzysu niezamierzonym kosztem takiego modelu integracji okazało się zlikwidowanie energii i rozwojowej ekspansji w Europie. Administracyjnie zmniejszono współzawodnictwo między państwami, a zarazem Wspólnota wciąż nie ukonstytuowała się jako jeden podmiot. Tymczasem reszta świata coraz wyraźniej zmierza w kierunku różnych form kapitalizmu państwowego. Unia zaczyna zostawać w tyle, grozi jej, że coraz bardziej będzie przegrywać globalne współzawodnictwo.

Co to dla nas praktycznie oznacza?
Grozi nam taki scenariusz wydarzeń, i to za kadencji obecnie wybranego parlamentu, w którym zamykać się będzie krąg 15 krajów starych członków Unii i wypychane na zewnątrz będą nowe kraje, w tym Polska. Dlatego tak ważne jest, aby nasi przedstawiciele byli zdolni do formułowania własnego wyraźnego stanowiska.

Historia paktu klimatycznego, gdy Polska stworzyła wokół siebie koalicję nowo przyjętych państw, pokazała, że to jest możliwe.
Tylko że to była wyjątkowa sytuacja. Generalnie, kiedy nie został przyjęty traktat lizboński i decyzje zapadają na zasadzie porozumień międzyrządowych, widać, że jednak buduje się wyraźna hierarchia państw i ich interesów.
Kiedy w grę wchodziły realne interesy Rosji i Niemiec, na sprawę budowy Gazociągu Północnego wpływ mieliśmy praktycznie żaden.
To Finlandia powiedziała wtedy "nie". Dzisiaj względy ekonomiczne czynią ten projekt nie aż tak realistycznym, bo Unia poszła jednak w kierunku innych rozwiązań. Pamiętajmy przy tym, że Rosja w ostatnich latach nie inwestowała w źródła energii. Być może okaże się, że na przykład Niemcy zainwestują w nie i po prostu przejmą je, wykupią. Rosja z powodu kryzysu jest dziś w słabej sytuacji.

Ale my w jeszcze słabszej - bo o tym wszystkim decydować będą nie nasze interesy i nie nasze kapitały.
Komisja Europejska miała zostać wyposażona w instrumenty, dzięki którym można by wymuszać na najsilniejszych krajach uwzględnianie interesów całości. Gdy nie ma traktatu, ten moment znika. Łatwiej będzie funkcjonować w ramach Unii w grupie państw podobnych, czyli w dawnej Piętnastce, a mniej brać pod uwagę interesy nowych krajów. Tym bardziej że w związku z kryzysem Unia wprowadza nowych aktorów do gry, czyli konsorcja firm, których zadaniem jest realizowanie pewnej polityki.

Będziemy w Unii w stanie zadbać o własne sprawy?
Wprawdzie możemy wprowadzić dużą reprezentację, 50 europosłów, ale będą oni w swoich działaniach podzieleni. Pomysł PiS, by wejść w Parlamencie Europejskim do jednej frakcji z torysami, jest absurdalny.

Już się od niego niektórzy politycy PiS zaczęli dystansować.
Zobaczymy, jak to będzie. Lider brytyjskich konserwatystów, David Cameron, w kampanii europejskiej mówił, że będzie przeciwny obecnemu poziomowi pomocy socjalnej w Unii. Być może Anglicy chcieliby wrócić do strefy wolnego handlu, czyli zrezygnować z innych elementów integracji. To, podobnie jak odrzucenie traktatu, jest przeciwko naszym interesom.

Na ile grupa polskich europosłów wydaje się Pani przygotowana do bronienia ich?
Ta reprezentacja wydaje mi się przygotowana umiarkowanie. Ale widać w niej szybki proces uczenia się. Młoda generacja, też w PiS, rozumie te problemy. Paradoksalnie w PO jest więcej ludzi z poprzedniego pokolenia, takich jak Janusz Lewandowski, Jacek Saryusz-Wolski czy Danuta Huebner. Młode pokolenie w PiS wydaje mi się lepsze od poprzedniego. Ale ci ludzie są spętani polityką szefostwa własnej partii.

Tylko PiS, czy również PO?
Obu tych partii. Paradoksalnie jakość ludzi, którzy mogliby prowadzić odpowiednią politykę, jest wyższa niż jakość partyjnego szefostwa, która nie do końca rozumie instytucjonalny wymiar obecnych wyzwań i skalę zagrożeń. Zbyt wiele jest patrzenia w przeszłość, za mało współpracy i myślenia o przyszłości. Niedawno zszokował mnie fragment wystąpienia prezydenta Kaczyńskiego, który dezawuował imponujący na tle Europy wzrost PKB w Polsce. Przekonywał - a to błąd statystyczny, w rzeczywistości mamy zerowy wzrost.

No bo przecież szłoby to na konto rządu Platformy!
Potrzeba dezawuowania rządu przesłania to, że w interesie Polski leży podtrzymywanie optymistycznego obrazu. Bo na to reagują inwestorzy. Ten konflikt jest karykaturalny, postrzegany tak przez wszystkich. To szkodzi Polsce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki