Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Adamczyk - aktor na zakręcie. Co z jego karierą po rozwodzie z Kate Rozz?

Ryszarda Wojciechowska
Sam aktor nie komentuje ostatnio niczego. Unika także miejsc publicznych. W czerwcu miał być gwiazdą Festiwalu Dwa Teatry w Sopocie. W ostatniej chwili odwołał swój przyjazd
Sam aktor nie komentuje ostatnio niczego. Unika także miejsc publicznych. W czerwcu miał być gwiazdą Festiwalu Dwa Teatry w Sopocie. W ostatniej chwili odwołał swój przyjazd Tomasz Bołt/Archiwum
Piotr Adamczyk to kolejny aktor, który z dnia na dzień poczuł, jak niewdzięczne może być w naszym kraju celebryckie życie. I jak z aktora kochanego można się stać aktorem strąconym z piedestału. Rozpadł się jego związek, a i obiecująca kariera stanęła ostatnio w miejscu.

Dla Piotra Adamczyka ostatnie miesiące z pewnością nie należą do najlepszych. Aktor znalazł się pod silnym ostrzałem plotkarskich mediów. A wszystko za sprawą telenoweli maglowo-brukowej, w jakiej musi grać, chociaż on sam pewnie nie ma na to ochoty. Tę telenowelę można umownie nazwać "Piotr serce", ponieważ dotyczy jego perypetii miłosnych po rozstaniu i rozwodzie z Katarzyną Gwizdałą, bardziej znaną jako Kate Rozz. A całkiem nieznaną do momentu, kiedy się związała z aktorem (nie bez udziału Wojciecha Fibaka - jak pisano).

Rozmienił karierę, ale... na grube
Ale na Adamczyku nie tylko zawisnął ten nieudany związek, nad którym pastwią się bulwarowe media. Jest także podgryzany za "bierz, co chcesz... ", czyli udział w pewnej reklamie banku. Nic dziwnego, że nawet ci, którzy mu do tej pory sprzyjali, mówią, że rozmienia swoją karierę na drobne. Chociaż jeśli wziąć pod uwagę, jaką instytucję reklamuje, to raczej rozmienił karierę na... grube.

Tak czy inaczej, Piotr Adamczyk to kolejny aktor, który z dnia na dzień poczuł, jak niewdzięczne może być celebryckie życie. I jak z aktora kochanego można się stać aktorem strącanym z piedestału.

Tabloidy i portale plotkarskie z udawaną troską pochylają się przynajmniej raz w tygodniu nad jego życiem osobistym.
Czy uda mu się wyleczyć złamane serce? - czytamy. Czy jeszcze jakiejś zaufa? Przypominają, że aktor nie ma szczęścia w miłości i wyliczają mu wszystkie dotychczasowe partnerki, m. in. Agnieszkę Wagner, Annę Czartoryską czy Magdalenę Gessler. Jakby tego było mało, wciągają go w różne gierki, takie jak sugerowanie, że z innymi mężczyznami mógłby powalczyć o serce wolnej Małgorzaty Rozenek, czyli Perfekcyjnej Pani Domu.

Nie ma więc lekko w kwestii serca, zwłaszcza kiedy portale plotkarskie pochylają się nad nim z troską, pisząc, że po rozstaniu z Kate aktor korzysta z porady psychoteraupety i że to małżeństwo kosztowało go wiele nerwów.

Jakiś anonimowy przyjaciel Kate (wiadomo, że takich nie brakuje) donosi uprzejmie tabloidom o tym, że aktor stał się teraz bardzo nieufny, zamknięty w sobie.

Innym razem cytują fragmenty wywiadu pierwszego męża Kate Rozz - francuskiego finansisty, jakiego udzielił "Super Expressowi". I ten pierwszy mąż tak dosadnie ocenił drugiego: "Dobry aktor, ale prosta osoba. Ocenia życie bardzo niskimi kategoriami i przywiązuje wagę do rzeczy materialnych". Prawda, jak elegancko? Do czego przywiązywała wagę Kate, już nie powiedział. Stwierdził jeszcze, że ona jest o wiele bardziej inteligentna od Piotra Adamczyka.

Co wypada, a co nie Chopinowi i papieżowi?
Internauci dzielą się na takich, którzy Adamczyka nadal kochają, i na takich, którzy wieszają na nim psy. Nie tylko za to, że stał się bardziej celebrytą niż aktorem, ale za rozmienianie kariery na drobne.

Filmowemu Chopinowi i Janowi Pawłowi II nie wypada - grzmią. Na różnych forach są głosy uwielbienia (jedni go kochają za rolę Andrzeja w "Przepisie na życie", inni za "Czas honoru"). Ale coraz więcej pojawia się wpisów mu niechętnych, Adamczykowi przybywa "hejterów". Jeden z nich pisze, że za serię do bólu denerwujących reklam banku wskakuje na szczyt jego listy najbardziej znienawidzonych aktorów.

Inni ujmują to delikatniej - dobry aktor, który najczęściej ostatnio gra w chłamie. Są tacy, którzy go nazywają Piotr Playboy Adamczyk, co się od razu spotyka z ripostą niektórych i pytaniami: - Co wy w nim widzicie?

Sam aktor nie komentuje ostatnio niczego. Unika miejsc publicznych. W czerwcu miał być gwiazdą Festiwalu Dwa Teatry w Sopocie, na którym bywał nieraz i zawsze chętnie się spotykał z publicznością. Paparazzi polowali na moment jego przybycia. Ale aktor w ostatniej chwili odwołał swój przyjazd.

Tymczasem jednak po nagrodę do Sopotu przed trzema tygodniami przyjechał. Odebrał Diamentowego Klapsa Filmowego. Kapituła konkursowa, która tym Klapsem nagrodziła wcześniej Borysa Szyca i Annę Przybylską, tak tym razem uzasadniała wybór laureata: "Piotr Adamczyk przez wiele lat wzruszał nas, wcielając się w role wielkich Polaków, by potem z takim samym talentem i wdziękiem rozbawiać nas do łez w najlepszych polskich komediach. Jego role zapamiętujemy na zawsze, a postaci, które kreuje, wywołują w nas same pozytywne emocje, jak ostatnio - doktorek z serialu »Przepis na życie«. Nie boi się wyzwań aktorskich i pewnie dlatego, mimo wykreowania tak wyrazistych ról, udało mu się uniknąć zaszufladkowania" - zaznaczyła kapituła.

Ostatnie filmy do udanych raczej nie należały
Tyle kapituła, a klaps można traktować dwojako, bo sam aktor pewnie wkrótce musi sobie zadać pytanie: co dalej? Bo seriale serialami, reklama reklamą, ale filmy, w jakich ostatnio zagrał - "Bitwa pod Wiedniem" czy "Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć" - chluby raczej mu nie przyniosły.

Kiedy przez kilkoma laty rozmawialiśmy o niepewnościach, jaki niesie ten zawód, Piotr Adamczyk odparł: - Życie jest niepewne. Tak jak piłkarz czy baletnica wiedzą, że w ich życiu emerytura wcześnie się zaczyna, tak aktor musi mieć świadomość, że popularność i sympatia widzów nie są na zawsze. Że to sprawa ulotna. I po jakimś wydarzeniu medialnym można aktora strącić z piedestału. Mam świadomość kruchości mojego zawodu - zaznaczył w rozmowie.
To już człowiek tego pokolenia, które uważa, że wszyscy teraz muszą chodzić na dwóch nogach, czyli grać w czymś poważnym i w czymś lekkim.

Co się dla niego liczy w zawodzie? Misja czy zarabianie? Na to pytanie odparł, że aktor jest do wynajęcia. Mówił jednak dalej, że każdy aktor ma swój kręgosłup. Wybiera to, co mu bardziej odpowiada.
- Myślę, że tylko misyjne spojrzenie na aktorstwo jest już nieaktualne. Zresztą, trudno ocenić, co jest misją, a co nie. Czasami dubbingujemy głos myszki i wydaje nam się, że to rzecz mało poważna. Potem się okazuje, że dzieci się przy tym świetnie bawią - stwierdził Adamczyk.

Był czas, kiedy aktor nie opędzał się od wywiadów. Chętnie mówił, nawet na temat swojego związku z Kate Rozz. Teraz dziennikarzy unika jak ognia. Kiedy po filmie "Nie kłam, kochanie" zapytałam, czy jest tylko mistrzem flirtu na ekranie, odparł: - To, co się mówi o aktorach, jest często dalekie od prawdy. Nasz prywatny wizerunek bywa zależny od ról, które gramy. I od promocji tych ról. Zauważyłem, że na mój temat krąży wiele nieprawdziwych informacji. To, myślę, pokłosie moich filmowych wcieleń. Ale też nierzetelności dziennikarskiej. Już mnie to zresztą przestało obchodzić.
Ciekawe, czy dziś by to powtórzył?

[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki