Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierwszy udany (?) bojkot konsumencki. Dr Adam Borodo z Uniwersytetu Gdańskiego: "Na bojkot konsumencki należy spojrzeć wielowątkowo"

Stanisław Balicki
Stanisław Balicki
Kamil Kusier
Kamil Kusier
Protest pod sklepem Leroy Merlin w Gdańsku
Protest pod sklepem Leroy Merlin w Gdańsku Karolina Misztal
Czy w Polsce możliwy jest bojkot konsumencki? Bazując na ostatnich badaniach rynku, można odnieść wrażenie, że tak. Reakcja polskich klientów na firmy pozostające na rosyjskim rynku jest najmocniejszą akcją społeczną tego typu od lat.

- Na bojkot konsumencki w odniesieniu do wojny na Ukrainie należy spojrzeć zarówno pod względem psychologicznym, jak i ekonomicznym - mówi dr Adam Borodo z Wydziału Ekonomicznego Uniwersytetu Gdańskiego. - Aspekt psychologiczny to zachowania konsumentów. Pojawia się brak możliwości bezpośredniego wpływu na wojnę, na to, co dzieje się na Ukrainie, na śmierć ludzi. Bojkot konsumencki stał się pewnego rodzaju pomysłem, a może wręcz sposobem na odreagowanie.

- Ważny jest również aspekt ekonomiczny - podkreśla ekspert. - Korporacje, o których mowa w kontekście bojkotu konsumenckiego, to spółki globalne, które związane są pewnymi łańcuchami dostaw czy współpracy. Nie można powiedzieć, że akurat bojkot w jednym miejscu, jednej osoby czy pewnej grupy będzie wpływał na sytuację ekonomiczną danej spółki. Należy patrzeć na skalę gospodarki i jej chłonność. Należy spojrzeć na to, czy rzeczywiście konsumenci w Polsce, którzy zrobią mniejsze zakupy, realnie wpłyną na politykę danej korporacji.

Konsument wygra?

Pod pręgierzem stanęły biznesy, które pozostały w Rosji po tym, jak ta zaatakowała Ukrainę. To zmiana trendu, do której trzeba było okrutnej wojny, toczącej się zaraz za granicą. Dotąd bojkoty były głównie internetowymi demonstracjami oburzenia, które czasem miały ekonomiczny efekt odwrotny do zamierzonego, a zazwyczaj były nieskuteczne.

Po inwazji Rosji na Ukrainę nastąpiła fala odejść znanych globalnie marek z rynku rosyjskiego. Są jednak takie, które zostały. To bulwersuje klientów tych firm ze świata, który patrzy na broniących się Ukraińców. Szczególnej krytyce poddawane były trzy sieci handlowe Association Familiale Mulliez obecne na polskim rynku: Auchan, Decathlon i Leroy Merlin. Najwięcej emocji wywołuje ten ostatni.

Pierwszym wskaźnikiem, który wskazał, że bojkot sieci nie ogranicza się jedynie do aktywności w mediach społecznościowych, był raport opublikowany przez analityków PKO BP. Dane udostępnione przez bank pokazały, że sieci, które pozostały aktywne w Rosji, mają niższą dynamikę obrotów niż konkurencja. PKO BP podało przykłady par sieci handlowych działających w jednej branży, z których jedna wycofała się z rosyjskiego rynku, a druga na nim pozostała.

W obu przypadkach od stycznia, gdzie przychody każdej z firm w parze przyjęto za 100 proc., do 23 marca, płatności rozjechały się o ok. 20 punków procentowych na niekorzyść tych sieci, które pozostały w Rosji.

Już po ujawnieniu tych danych, między 25 a 28 marca firma Research Partner przeprowadziła badanie skłonności Polaków do zakupów w międzynarodowych sieciach sklepów, które nie wycofały się z Rosji po jej agresji na Ukrainę. 65 procent respondentów zadeklarowało, że nie będzie kupować produktów w takich sieciach. Tylko 16 procent stwierdziło, że dalej będzie robić zakupy w tych sklepach.

Gdańsk. Ogólnopolski bojkot Leroy Merlin. Protest odbył się m.in. pod gdańskim sklepem w Oliwie oraz w Warszawie.

Gdańsk. "Twoje zakupy pomogą zabijać". W Oliwie odbył się pr...

Polscy konsumenci w odpowiedzi na politykę zarządu francuskiej spółki w Polsce powołali oddolną inicjatywę pod nazwą „Ogólnopolski Bojkot Leroy Merlin”.

- Leroy Merlin powinien się zdecydować: albo chce pozostać na rynku rosyjskim, albo na rynku polskim - mówi Dominik Gąsiorowski, który dwa tygodnie temu zorganizował pierwszą demonstrację przed jednym z hipermarketów sieci w Warszawie. - W Polsce nie ma akceptacji dla współpracy z Putinem.

Świadomość w społeczeństwie jest w tej chwili w tych kwestiach bardzo wysoka. Istnieją jedynie spory co do skuteczności bojkotów. Ludzie mają wątpliwości, czy to się uda, ale generalnie są „za”.

- Raport przygotowany przez PKO Bank Polski pokazał spadek transakcji bezgotówkowych w m.in. sieciach sklepów Decathlon w Polsce, ale w ocenie tego, jaki to będzie miało wpływ na sytuację ekonomiczną, należy też spojrzeć na skalę gospodarki - dodaje dr Adam Borodo.

- Po bojkocie nastąpił spadek i w realnych liczbach dało się zauważyć. Czy jednak bojkot konsumencki może przynieść zamierzony cel? W dłuższej perspektywie na pewno, w krótkiej - to dobre gesty, ale symboliczne - zaznacza dr Borodo.

Wyjście na twardo

Swoją decyzję co do obecności na rynku rosyjskim jasno zakomunikowała sieć sklepów JYSK, której placówki pozostawały tymczasowo zamknięte od 3 marca 2022 roku. Teraz spółka zdecydowała się całkowicie wycofać z Rosji i w związku z końcem działalności postanowiono otworzyć sklepy w dniu 31 marca 2022 roku celem wyprzedaży produktów. Choć JYSK znika z Rosji, to jednak dr Borodo zwraca uwagę, że w decyzjach globalnych korporacji niekoniecznie musi chodzić o gest solidarności z Ukrainą, a o czystą ekonomię.

- Należy zadać sobie pytanie, czy decyzje międzynarodowych korporacji o zawieszeniu swojej działalności w Rosji wynikają faktycznie ze sprzeciwu wobec wojny i wsparcia Ukrainy, czy raczej z tego, że poprzez sankcje nałożone m.in. na transport - dane korporacje nie mogą prowadzić działalności w Rosji, gdyż mają ograniczony dostęp do swoich produktów - zaznacza dr Adam Borodo.

Jak jednak światowa gospodarka zareagowała na wojnę na Ukrainie? Wystarczy nadmienić, że nadal 176 korporacji kontynuuje swoje działania w Rosji, a część z nich, wykorzystując decyzje konkurencji, stara się jeszcze mocniej zaznaczyć swoją obecność w rynku.

Dylematy LPP

Swoje kłopoty z opinią publiczną miała również spółka LPP. Firma poinformowała o zawieszeniu działalności operacyjnej w Rosji 4 marca. Stało się to już po tym, jak analogiczne kroki podjęły takie sieci jak H&M czy Ikea. Firmy jasno deklarowały terminy, po których przestaną działać. Tymczasem LPP zapowiedziało, że „działania będą wdrażane sukcesywnie, przy uwzględnieniu ograniczeń operacyjnych”. To ugasiło negatywne komentarze, które zaczęły się pojawiać na profilach spółki w mediach społecznościowych. Jednak po 3 tygodniach sklepy nadal były otwarte.

Od początku kryzysu na rynku rosyjskim LPP stara się poprawić wizerunek, informując o przekazaniu m.in. 20 mln zł na pomoc Ukraińcom w postaci finansowej, odzieży przekazywanej do kraju ogarniętego wojną i uchodźcom, a także przekazywanych im bonów na zakupy w sklepach marek spółki. Rosło jednak niezadowolenie klientów wyrażane np. w komentarzach na facebookowym fanpage’u LPP. W końcu 29 marca firma poinformowała o zamknięciu sklepów w Rosji.

Bojkot ma wpływ?

- Jak najbardziej pochwalam tego typu działania i dostrzegam ich szerszy wymiar - mówi dr Adam Borodo z Wydziału Ekonomicznego Uniwersytetu Gdańskiego. - Otacza nas świat wielkich korporacji, w którym jako jednostka możemy sprawić, że będziemy zauważeni. Od strony psychologicznej i społecznej, takie bojkoty na pewno działają. Od strony ekonomicznej, swoje piętno odcisną, gdy będą realizowane konsekwentnie i długofalowo.

Protest pod Leroy Merlin w Gdańsku. Mocne transparenty - [ZDJĘCIA]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki