Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Pierwsza połowa lat 90. w polskiej polityce to była wolna amerykanka" ROZMOWA

Jarosław Zalesiński
Grzegorz Mehring/Archiwum
- Nie można do tamtej rzeczywistości przykładać współczesnych miar, również prawnych- rozmowa z Aleksandrem Hallem, działaczem opozycji demokratyczne w Gdańsku przed 1989 rokiem.

Po tym, jak Paweł Piskorski ogłosił, że Donald Tusk i jego koledzy z Kongresu Liberalno-Demokratycznego w latach 90. otrzymali pieniądze od niemieckich chadeków, podniosła się wrzawa, że trzeba prześwietlić życie partyjne lat 90. To "prześwietlanie" trzeba by zacząć od przyjętej w 1990 roku ustawy o partiach, której był Pan współautorem.
Trzeba by też przypomnieć, w jakich warunkach ona powstawała. Kontraktowy Sejm był wówczas terenem starcia Komitetu Obywatelskiego, w którym niewiele osób identyfikowało się już z jakąś partią, z trzema partiami starego systemu, które wspólnie miały w tym Sejmie większość. Do tego jeszcze poza parlamentem istniało już kilka partii, wywodzących się z dawnej opozycji. Domagały się one nie tylko prawa do działania, ale również materialnych warunków dla swojej działalności.


Czy duch przyjętej w 1990 roku ustawy nie był jednak mniej więcej taki: partie, materialnie musicie sobie poradzić same.

W zasadzie tak. Ustawa była bardzo liberalna. O powołaniu nowej partii mogło zdecydować 15 osób. Sąd spełniał jedynie funkcje rejestracyjne. Wprowadzono jednak ograniczenie, że partie nie mogą działać w zakładach pracy czy w jednostkach podległych administracji państwowej, co było przekreślaniem modelu stworzonego w PRL. Rząd Mazowieckiego już wcześniej cofnął dofinansowanie partii z budżetu państwa. Nie zmieniało to faktu, że niewspółmierność pozycji materialnej partii starego systemu i partii rodzących się była olbrzymia.

Ustawa miała temu zaradzić?
Wyobrażałem sobie - było to, być może, idealistyczne wyobrażenie - że nowo powstające partie same znajdą autentyczne poparcie swoich członków. Oczywiście, wiele partii będzie więdnąć, taka po prostu jest logika historii. Przy czym ustawa przewidywała możliwość prowadzenia przez partie działalności gospodarczej, w formie spółdzielni i udziałów w spółkach. Przewidywaliśmy także możliwość pomocy zagranicznej, tylko że ten punkt został zmieniony przez Sejm. Uważałem wówczas, że kiedy rodzi się demokracja, partie, które aspirują do pewnych "rodzin" politycznych - chadecy, konserwatyści, liberałowie - mają prawo ubiegać się o pomoc u tych rodzin za granicą. Właśnie dlatego że polskie życie polityczne raczkuje, a my nie możemy z budżetu państwa tym partiom płacić.

Dzisiaj podtrzymałby Pan tę opinię?

Tak. W tamym historycznym momencie było to zasadne. Jeszcze jedną formą wsparcia powstających partii, niewynikającą z ustawy, były działania komisji likwidacyjnej RSW, która przydzielała różnym partiom tytuły prasowe, oczywiście po spełnieniu warunków finansowych.

Mimo tych rozwiązań partie popeerelowskie były w lepszej pozycji startowej.

Najlepiej wyszło na tym ZSL, które zanim się przekształciło w PSL, zadbało o zachowanie majątku. Nie z inicjatywy rządu, tylko sejmowej większości, utworzonej przez posłów OKP, ZSL i SD, przegłosowano przejęcie przez państwo majątku po PZPR. Ale nie dotyczyło to obiektów, na które PZPR miała tytuł własności. Było ich raptem 13, ale oczywiście i tak czyniło to tę partię o wiele bogatszą niż partie powstające. Swój majątek uchroniło także Stronnictwo Demokratyczne.

O czym przypomniał nie kto inny, tylko Paweł Piskorski, który próbował parę lat ten majątek spieniężyć, żeby SD pod jego przewodem rozwinęło skrzydła.

No właśnie.

Partie, które były sierotami po PRL, utrzymały większą lub mniejszą część swego stanu posiadania, natomiast partie nowo powstające zostały rzucone na głęboką wodę.
Ale, jak powiedziałem, dostały do swojej dyspozycji pewne możliwości budowania podstaw finansowych działalności. Nie wspomniałem jeszcze, że partie otrzymywały siedziby z zasobów finansowych miast. Jak się popatrzyło na przykład na siedzibę KPN na Nowym Świecie, nie wyglądała ona najgorzej. Nie było więc tak, że te partie tylko wegetowały.

Ale przyznaje Pan w swojej książce "Osobista historia III Rzeczypospolitej", że jedno niewystarczająco wzięliście pod uwagę: obok tego raczkującego systemu politycznego, powstawał raczkujący system wolnorynkowy. Nowi polscy biznesmeni szybko się zorientowali, że mogą, po cichu dotując pewne partie, wpływać przez to na ich działalność.
Tak, zgoda. Tylko przypomnę, że moja rola w tej sprawie kończy się w roku 1990, bo w październiku tego roku odchodzę z rządu i niebawem sam działam w takim porządku, jaki powstał. Był to czas wolnej amerykanki. Rzeczywiście nie przewidzieliśmy, że na przykład jakaś grupa biznesmenów uzna, iż funkcjonowanie jako partia polityczna będzie optymalną dla nich formą działania. Albo inni biznesmeni będą oczekiwać od partii X czy Y spełniania ich żądań czy postulatów ekonomicznych albo po prostu ich indywidualnych interesów w zamian za finansowanie partii.

Tych opowieści nigdy nie przełożono na dowody czy na sprawy sądowe, ale "opowiadało się" o reklamówkach z pieniędzmi, które po cichu trafiały do partyjnych skarbników. Taka była specyficzna kultura polityczna polskich lat 90.

Uściśliłbym jednak, że raczej pierwszej połowy lat 90. To fragment rzeczywistości tamtego czasu, niewątpliwie.

Nawet jeśli ktoś nie chciał się w to bawić, kiedy widział, że inna partia ma dzięki takim pieniądzom większe możliwości działania, musiał temu obyczajowi ulec.

Dlatego jestem ostrożny z potępieniami moralnymi czy przykładaniem dzisiejszych miar, również prawnych, do tamtej rzeczywistości, która miała w sobie coś z okresu... powiedziałbym...

Dzikiego Zachodu?

Coś z Dzikiego Zachodu w tym było. Co nie znaczy, że w tamtym czasie nie było prawych i ideowych polityków i politycznych idealistów. Myślę nawet, że było ich wtedy więcej niż w obecnym czasie.

W 1997 roku została uchwalona nowa ustawa o partiach politycznych...
Bardziej restrykcyjna, wprowadzająca elementy nadzoru państwa nad działalnością polityczną. W 1990 roku coś takiego nie wchodziło jednak w grę. Dopiero w 1997 roku zaczął się proces pewnego "upaństwawiania" działalności partii politycznych. Jego ukoronowaniem było wprowadzenie w 2001 roku ustawy o finansowaniu partii z budżetu państwa, w zależności od uzyskanego wyniku wyborczego.

O czym dzisiaj się mówi coraz krytyczniej. Ale jak się tak prześwietla polityczne lata 90., można dojść do przekonania, że dotowanie partii z budżetu państwa jest rozwiązaniem bezpieczniejszym.
Widząc negatywne strony jednego i drugiego systemu, ja bym modelu finansowania partii z budżetu państwa nie zmieniał. Ale jeszcze raz powiem: takiego rozwiązania absolutnie nie dałoby się wprowadzić w roku 1990.

Może musieliśmy przejść przez Dziki Zachód pierwszej połowy lat 90., żeby się wykształcił w miarę dojrzały system partyjny.

Chyba to było nieuniknione.

Kto wtedy brał pieniądze, dzisiaj znajduje się w stanie podejrzenia?

Decyzja należy do Sejmu, ale nie sądzę, żeby ewentualna komisja sejmowa mogła się wykazać jakimiś konstruktywnymi rezultatami swoich prac. Myślę, że przerodziłoby się to jedynie w bezwzględne okładanie się aktualnych przeciwników politycznych. Z awantury dotyczącej problemów finansowania partii sprzed dwudziestu paru lat nic konstruktywnego nie wyniknie.

Aleksander Hall
Działacz opozycji demokratycznej w Gdańsku przed 1989 rokiem, lider środowiska Ruchu Młodej Polski. Minister ds. współpracy z organizacjami politycznymi i stowarzyszeniami w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Po upadku tego rządu jeden z liderów kilku różnych partii prawicowych. Poseł na Sejm I i III kadencji. Kawaler Orderu Orła Białego.

Historyk
Aleksander Hall jest doktorem habilitowanym, pracownikiem naukowym Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. Autor wielu artykułów i książek historycznych, m.in. "W przededniu wielkiej zmiany. Okrągły Stół" oraz "Osobista historia III Rzeczypospolitej".

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki