Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paryż - wielka miłość filmowców

Gabriela Pewińska, Henryk Tronowicz
"O północy w Paryżu"
"O północy w Paryżu" fot. sony pictures classic
O miłości filmowców do Paryża, paryskich melodramatach, Amerykanach, którzy chcą umierać tylko nad Sekwaną, wreszcie o tym, że wszystko co naprawdę paryskie opiera się o... łóżko - rozmawiają Gabriela Pewińska i Henryk Tronowicz

Henryk Tronowicz: Wśród światowych metropolii najczęstszym miejscem akcji powstających filmów jest bezspornie Paryż. Miłość filmowców do Paryża nie słabnie. Dzisiaj na ekrany wchodzi najnowszy film Woody'ego Allena "O północy w Paryżu". Komedia o młodych Amerykanach wystawionych na pokusy nocnego życia w Paryżu...

Gabriela Pewińska: Pan, panie Henryku, był kiedyś wystawiony na pokusy nocnego życia w Paryżu?

H.T.: A bo to raz? Pani nie uwierzy, ja na placu przed Centre Pompidou doznałem adoracji godnej Boba Redforda! Wróćmy może jednak do Allena. Coś mi się we łbie plącze, że już w którymś z jego filmów oglądałem scenę nad Sekwaną...

G.P.: W musicalu "Wszyscy mówią kocham cię". To tu grany przez niego bohater, którego "życie miłosne woła o pomoc" mówi: "Zabiję się... Polecę do Paryża, skoczę z wieży Eiffla, no i zginę. Jak złapię concorde'a, mogę być martwy trzy godziny wcześniej...". W tej scenie Allen nie tylko tańczy nad Sekwaną w romantycznym układzie z Goldie Hawn. Także śpiewa jazzowe standardy z dawnych lat. Obejrzałam to sobie wczoraj, niestety, w dubbingu niemieckim...

H.T.: Niestety? To chyba mało powiedziane...

G.P.: A ten taniec to, mam wrażenie, ukłon w stronę "Amerykanina w Paryżu" i tancerza wszech czasów Gene'a Kelly'ego.

H.T.: Dzieło Vincenta Minnellego, dla którego inspiracją stał się poemat symfoniczny George'a Gershwina z 1928 roku, zostało nagrodzone sześcioma Oscarami.

G.P.: Gershwin do kompozycji włączył także odgłosy ulicy, jej szum, gwar, dźwięk klaksonów. Pisze się o tym filmie, że jego nostalgia wynika z niebywałej tęsknoty Amerykanina przebywającego poza Ameryką. "Któregoś poranka w maju lub w czerwcu pewien Amerykanin zwiedzał Paryż"... I co dalej? - chciałoby się spytać...

H.T.: Co dalej? Bohaterów filmów, które dzieją się w Paryżu, chyba spotykają takie same przypadki, jakie bywają udziałem ludzi pod każdą inną szerokością geograficzną.

G.P.:
Czy ja wiem? "Dobrzy Amerykanie po śmierci trafiają do Paryża" - coś w tym jest.

H.T.: Nasi rodacy miewali to szczęście. Ze znanych filmowców bodaj Walerian Borowczyk żywota dokonał właśnie nad Sekwaną.

G.P.: A gdyby pan miał nakręcić film o Paryżu?

H.T.: Tu pani wyjawię, że mój tata, który z moją mamą poznał się właśnie w Paryżu, lubił powtarzać, że Paryż to stolica stolic świata. Mieszkał tam przez kilka lat, a kiedy miał wrócić do kraju, rodzina musiała sięgać po rozmaite fortele. Długo nie było na mego przyszłego ojczulka sposobu. Aż mama wzięła sprawy w swoje ręce, a zrobiła to umiejętnie, skoro potem żyli długo i szczęśliwie.

G.P.:
Gdybym ja miała film o Paryżu kręcić, opowiedziałabym o małym hotelu, gdzie zamieszkałam, kiedy byłam tam po raz pierwszy. Cóż, okazał się on... hotelem na godziny. Pamiętam te wszystkie nocne odgłosy dochodzące z pokoi obok... To stukanie obcasów na starych schodach, szepty, przyśpieszone oddechy, stłumione rozmowy, a nawet trzask zapalniczki i zapach dymu z papierosa. Ach, co to byłoby za kino! W gruncie rzeczy o czymkolwiek by paryskim nie mówić, sprawa zawsze opiera się o łóżko...

H.T.: Mebel ten ma właściwości uniwersalne, ale subtelni paryscy artyści potrafią mu nadawać rangę symbolu najwyższych uciech i odlotów.

G.P.: To symbol Francji. Godło. Czasem łóżkiem jest wanna na krzywych nóżkach, jak w "Marzycielach" Bertolucciego, czasem wiekowy stół, a i skrzypiąca podłoga nim bywa, o brukowanej ulicy nie wspomnę...

H.T.: Tłuste lata z filmami dziejącymi się w Paryżu, to lata pięćdziesiąte. To była istna dekada arcydzieł. Tworzyli jeszcze klasycy. Jean Renoir wyczarował "French-Cancana", film, który był hołdem dla "belle époque", a jednocześnie hołdem dla Augusta Renoira, ojca reżysera, wybitnego malarza impresjonisty. Nakręcił też film "Helena i mężczyźni" z Ingrid Bergman, która jako wdówka (mężem bohaterki był polski książę) z niezwykłą zręcznością miesza panom w głowach, aż natrafia na tego jedynego, którego szukała. René Clair w filmie "Porte des Lilas", podobnie jak ćwierć wieku wcześniej w filmie "Pod dachami Paryża", penetrował szemrane środowiska paryskich przedmieść, z ich specyficznym kodeksem moralności. Robert Bresson stworzył genialnego "Kieszonkowca". A koniec dekady stał pod znakiem Paryża zalewanego przez Nową falę.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

G.P.: Skoro Nowa fala, to nie można nie wspomnieć "Do utraty tchu" Godarda z Jeanem-Paulem Belmondo i Jean Seberg. Ten film wykreował Belmonda na francuskiego amanta wszech czasów. Chociaż, jak ktoś trafnie powiedział, w tym obrazie wygląda jak zwykły "dupek".

H.T.: Trochę pajacował. Zagrał zabójcę policjanta, który wiąże się w Paryżu z amerykańską uliczną sprzedawczynią gazet. Ona zdaje się być z nim szczęśliwa (w łóżku!)...

G.P.: No ba!

H. T.:
...lecz potem wydaje go policjantom. On zaś im pozwala się zastrzelić, albowiem chce pozostać wierny postawie swego ekranowego idola, którym jest... Humphrey Bogart.

G.P.: Ten Bogart! Zmysłowo paryski, choć taki cholernie amerykański. Mawiał: "Kobiety to nieskomplikowane istoty. Wystarczy uderzenie w twarz albo kulka z czterdziestki piątki". Poza tym nikt tak kusząco nie palił papierosów jak on! "Casablanka", w której zagrał Ricka, też ma wątek paryski. Pamięta pan tę scenę? "Zawsze będziemy mieli Paryż. Straciliśmy go, zanim przyjechałaś do Casablanki. Wczoraj go odzyskaliśmy".

H.T.: Słodkie słowa te szeptał na ucho Ingrid Bergman, po czym wielkodusznie zdławił w sobie uczucie do paryskiej wybranki.

G.P: Film Godarda jest nieco podobny w nastroju do "Windą na szafot" z Jeanne Moreau w roli głównej i z niezwykłą muzyką Milesa Davisa. Po latach aktorka wspominała: "Występowałam w tym filmie bez makijażu, w swoich własnych ubraniach, przebierałam się w jednym z barów przy ulicy Marbeuf". Pamiętam ją z tego filmu, snującą się po ulicach Paryża. Taką eteryczną, w prochowcu, bodaj. Nie ma pan wrażenia, że w starych filmach kobiety były piękniejsze?

H.T. : Nieprzypadkowo Catherine Deneuve uznano za najpiękniejszą damę świata. Ale Moreau oprócz uroku cechowała wyobraźnia i inteligencja.

G. P.: Powiedziała kiedyś - "Moja modlitwa to ciche obieranie warzyw".

H. T.:
No właśnie. Zagrała też u Truffauta w filmie "Jules i Jim", cudownej paryskiej historii "miłości we troje". Była seksbombą w "Kochankach" Malle'a - kobietą znudzoną swoim mężem i kochasiem grającym w polo. Wraca do swojej wiejskiej posiadłości z weekendu spędzonego z kochankiem w Paryżu. Po drodze psuje jej się samochód, podwozi ją młody mężczyzna. I...

G.P.:
...i wiadomo. Wanna albo stół. Całe jej życie jest jak paryski film. Urodziła się w Paryżu. Jest córką restauratora z Montmartre'u i angielskiej tancerki występującej w Folies-Bergere. Ma dziś 83 lata. Niedawno francuska prasa doniosła: "Gwiazda filmowa Jeanne Moreau spała spokojnie w swym paryskim mieszkaniu, gdy wtargnął do niego włamywacz. Złodziej, młody mężczyzna, zasłaniający twarz bandamą, polecił aktorce, by oddała mu biżuterię i pieniądze. Prawdopodobnie nie był uzbrojony. Policja prowadzi śledztwo". Niezły filmowy motyw... Jak na Paryż przystało.

H.T.: Prasa też rozpisuje się na temat długiej listy jej byłych kochanków. Wśród nich Louis Malle, aktor Lee Marvin czy projektant mody Pierre Cardin.

G.P.: Taki styl... Bardzo pociągający.

H.T.: Bardzo paryski. Nic, co męsko-damskie nie jest obce paryskim filmowcom. To urodzeni libertyni. W subtelnych wizerunkach chwiejności uczuć intymnych, w obrazach trójkątów miłosnych i powikłań erotycznych okazują zawsze dyskretną ironię. Daniel Olbrychski powiada, że Paryż to naprawdę wolne miasto wolnych ludzi.

G.P.: Raczej miasto bujających w obłokach samotników. Do nich należy bohaterka filmu "Amelia", która wciąż ucieka w świat wyobraźni. "Lubi stawiać sobie głupie pytania na temat świata lub tego miasta".

[b]H.T.: Oto jeden ze smaków Paryża.

G.P.:[/b] Łatwo być samotnikiem w Paryżu. Amelia jest piękną dziewczyną. Pracuje jako kelnerka w paryskiej kafejce. Od czasu, kiedy kawiarnia Des 2 Moulins na Montmartrze stała się miejscem akcji filmu, kłębi się tam tłum nieznośny. Byłam. Przy każdym stole siedział jakiś bujający w obłokach samotnik. Słynne stały się też pokazywane przez reżysera brukowane paryskie ulice, Pont des Arts, Kanał Saint-Martin. Ale i schody nad wejściem do stacji metra Lamarck - Caulaincourt czy kręcone, wyjściowe stopnie ze stacji metra Abbesses, wreszcie dworzec Gare de l'Est. Młode dziewczyny chcą być Ameliami, wdrapują się na wzgórze Montmartre'u, patrzą w okna Paryża i, jak ona, zadają sobie pytanie "ile par przeżywa w tej chwili orgazm?".

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

H.T.: Przypomniał mi się, nie wiedzieć czemu, "Hotel du Nord" Marcela Carne... Pierre i Renee poznają się oczywiście w Paryżu. Oboje chcą popełnić samobójstwo z powodu bezsensu świata. Do tego celu wynajmują pokój nr 16 w hotelu du Nord. Pierre strzela do Renee, ale on sam ucieka z pokoju.

G.P.: Przez lata zatrzymywałam się w małym, starym hotelu w Dzielnicy Łacińskiej, zawsze w pokoju nr 9. Choć nie zamierzałam się targnąć na swoje życie i ja należałam do grona szalonych jego mieszkańców. Kiedyś poprosiłam recepcjonistkę, by opowiedziała mi o wcześniejszych lokatorach tego pokoju. Ach, panie Henryku! Sfrustrowany kolarz, krawiec z Rumunii, który pracował w Paryżu jako nocny stróż, kucharz - poeta, który nie mógł się zdecydować kim chce być, młode małżeństwo jubilerów z Grecji i stare małżeństwo perukarzy z Hiszpanii, do tego amerykańska nauczycielka - stara panna zdradzona przez cyrkowca, a nawet kelner z Litwy, który przyjechał do Paryża szukać...

H.T.: Miłości?

G.P.: Nie. Pracy...

H.T.: Spośród szczególnie przeze mnie cenionych dzieł "paryskich" chciałbym jeszcze przywołać dawny, ocierający się w sferze intymnej o absurd film "Boudu z wód wyratowany" Jeana Renoira. Film następny to powojenny - diablo zmysłowy - "Diabeł wcielony" w reżyserii Claude'a Autant-Lara...

G.P.: Diablo zmysłowy, mówi pan... A "Ostatnie tango w Paryżu"? Jeden z recenzentów zatytułował swój artykuł o tym skandalizującym obrazie "Pieprz z masłem"...
[b]
H.T.: Dosadna przyzwoitość.

G.P.:[/b] Kulinarny majstersztyk.

H.T.: Francuzi potrafią umiejętnie wplatać filmowe romanse w tło obyczajowe. Oprócz scen łóżkowych, uwikłania w zdradę małżeńską, nie unikają uwikłań w afery kryminalne. Wielki filmowiec Jean-Pierre Melville, twórca wybitnego filmu "W kręgu zła", z zegarmistrzowską precyzją konstruował "męskie", krwawe dramaty gangsterskie. Albo Lelouch, który w romansie kryminalnym "We dwoje" śledził los szantażystki, która ucieka z Paryża przed policją, wraz z przypadkowo spotkanym włamywaczem.

G.P.: Lubię "Okruchy życia" Sauteta. Jest tam nerwowa scena w typowej paryskiej kawiarni. Zawiedzioną, poirytowaną kobietę gra Romy Schneider. Tego, który ją zawiódł, Michel Piccoli. Zawiedzione kobiety zachowują się w Paryżu zupełnie inaczej niż na przykład zawiedzione kobiety w Grudziądzu...

H.T.: Czyżby? Znam pewną piękną, szlachetną Patrycję z Grudziądza, więc w czym pani dostrzega różnice?

G.P.: Bo tamte denerwują się w zupełnie innych dekoracjach.

H.T.:
A to co innego. Nie pomijałbym cyklu francuskich adaptacji słynnych utworów literackich. Tych także były setki. Poprzestańmy na "Pułapce" Delannoya, pierwszym z filmowej trylogii z Jeanem Gabinem w roli komisarza Maigreta (według powieści Simenona), czy na "Przygodach Arsena Lupina" Beckera.

G.P.: Paryż bardzo sobie ukochał Audrey Hepburn. W "Zabawnej buzi" w paryskim egzystencjalnym klubie towarzyszył jej Fred Astaire. To historia o tym, jak pewien fotograf chce zrobić modelkę ze zwykłej dziewczyny pracującej w księgarni. W "Sabrinie" partnerem Hepburn był Bogart. To chyba w tym filmie pada słynne zdanie: "W Paryżu nie zmienia się samolotów, tylko spojrzenie (punkt widzenia, światopogląd). Otwiera się okna na oścież i wpuszcza la vie en rose". Wpuścił pan kiedyś do swojego pokoju (życia, kieszeni, walizki) odrobinę la vie en rose?

H.T.:
Gdybym nie wpuścił, byłbym pewnie starym zgorzkniałym ponurakiem. Miga mi tu w pamięci ponury paryski thriller psychologiczny Romana Polańskiego "Lokator" według Rolanda Topora, chociaż również godny Hitchcocka jest jego dreszczowiec "Frantic", w którym nieznani sprawcy uprowadzają bohaterowi z paryskiego hotelu żonę.

G.P.: Polański urodził się w Paryżu. Czuje to miasto jak mało kto. W "Lokatorze" zagrała stara paryska kamienica. We "Franticu" z kolei po dachu paryskiej kamienicy paraduje z walizką Walker, grany przez Harrisona Forda. Wreszcie to niezwykłe światło w finałowej scenie. Kręcił ją Polański nad Sekwaną, w ulubionej przez siebie, tzw. magicznej godzinie, czyli w momencie połączenia wschodzącego lub zachodzącego słońca z linią horyzontu, co umożliwia uzyskanie specjalnych efektów zdjęciowych. Coś takiego idealnie może się udać chyba tylko w Paryżu. Bo to przecież miasto światła.

H.T.: Ledwie musnęliśmy tu kilkanaście głośnych filmów typowo paryskich, a toć - lekko licząc - powstawały ich setki. Charlie Chaplin już w roku 1923 nakręcił dla swojej gwiazdy Edny Purviance, "Paryżankę". Notabene, spytany, dlaczego się z tą aktorką nie ożenił, odparł, że nie był Edny pewny, lecz natychmiast nadmienił lojalnie, że tak samo nie był pewny siebie...

G.P.:
Chyba wiedział, co mówi, chociaż do Paryża pojechał odebrać Legię Honorową, a Edna nigdy nie wyszła za mąż. Może wolała żyć wyobraźnią. Jak Amelia. To w tym filmie pada niezłe zdanie, pamięta pan? - "Gdy palec wskazuje niebo, tylko głupiec patrzy na palec"...

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki