Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Opowieści nie tylko o śmierci. Lokator [OPOWIADANIE]

Krzysztof Maria Załuski
Krzysztof Maria Załuski
pixabay
Samotność nie wpływała na niego najlepiej. Nie to, żeby bał się pustych ścian, skrzypiących podłóg i szczękających drzwi - nie, do tego zdążył się już przyzwyczaić. Po prostu nie lubił, kiedy wieczorami nie było do kogo się odezwać. Może dlatego tamtego dnia nie spieszył się z powrotem do domu.

Po pracy kręcił się trochę nad rzeką, obserwował dziewczyny, o których wiedział tylko tyle, że nigdy nie odważy się ich zaczepić. Potem podjechał parę stacji metrem i przeszedł wąskim tunelem na drugi brzeg rzeki. Na łąkach naprzeciwko obserwatorium astronomicznego odbywał się jakiś ludowy festyn: płonęły ogniska, kuglarze połykali sztylety i szpady, stary fakir pluł ogniem i zaklinał węże, brodaci prorocy zwiastowali koniec świata, okoliczni oszuści zwoływali podpitych mężczyzn na partię kości. Holger raz nawet zagrał z nimi i wygrał kilka groszy - potem, już na dworcu w centrum miasta, wypił za te pieniądze trzy piwa i podwójną brandy; dwie kolejne puszki wziął ze sobą do kolei podmiejskiej.

Siedząc w pustym, drewnianym wagonie, znowu przypomniał sobie o samotności, która czeka na niego w domu, która towarzyszyć mu będzie przez całą zimę w kuchni, w łazience, w każdym z pięciu pokoi, w martwym o tej porze roku sadzie, w szopie z drewnem.

Popatrzył w okno, ale pociąg zjechał pod ziemię i za szybą przesuwał się teraz tylko jednolity brunatny mur. I wtedy zobaczył tamtą dziewczynę: jej profil odbijał się w szklanej tafli. Siedziała w sąsiednim przedziale po tej samej stronie, co on - mógł więc obserwować tylko jej niewyraźne odbicie. Im dłużej się jej przyglądał, tym bardziej wydawało mu się, że kogoś mu przypomina. Nie wiedział jednak kogo.

Otworzył puszkę i pomyślał, że ostatnio za dużo pije, że coraz częściej sny plączą mu się z jawą, rojenia z rzeczywistością, przeszłość z teraźniejszością. Zamknął oczy i słyszał jedynie łomot wentylatora gdzieś pod sufitem i zgrzytanie kół na krzyżujących się co chwilę torach. Czuł swąd nadpalonego towotu i drapiącą w nosie gorycz kurzu. Wydawało mu się także, że czuje słodki, kwiatowy zapach tamtej dziewczyny.

I wtedy przypomniał sobie zdjęcie, które parę miesięcy temu pokazał mu Leon.

- To jest właśnie Anna, moja żona - powiedział z dumą.

Ale tydzień temu Leon zwierzył mu się, że Anna jest bardzo chora, i że musi wracać do swojego kraju.

- Holger, nie gniewaj się… Rozmawiałem z teściową. Anna jest w szpitalu. Nikt nie wie, ile jej jeszcze zostało. To jest rak.

Dziś rano Holger pożegnał się ze Leonem, oddał mu w całości kaucję i zapewnił, że jak tylko wszystko się ułoży i przyjedzie znowu do pracy, to zawsze może liczyć na tanie lokum.

Holger był wściekły. Wiedział, że po sezonie nie wynajmie już nikomu żadnego pokoju. Przyjeżdżający na zbiór jabłek Polacy już wyjechali do kraju, albo właśnie zbierają się do powrotu. Przez chwilę myślał z nadzieją o robotnikach z pobliskiego parku rozrywki, ale zaraz przypomniał sobie o piętrowych kontenerach, które w tym roku dla nich wybudowano.

Od stacji do domu szedł najpierw wzdłuż szerokiego kanału, a potem nasypem równolegle do muru starej, nieczynnej walcowni. Pod murem, w gęstych krzakach dzieci bezrobotnych emigrantów bawiły się w wojnę: rozstrzeliwały się nawzajem, gwałciły, obcinały dłonie i głowy… Wieczorami schodzili się tutaj bezdomni pijacy. Mieli fioletowe twarze i sine, pokryte świerzbem ręce. Ilekroć Holger ich mijał, pozdrawiali go w dialekcie, którego nie rozumiał. Tamtego dnia ich jednak nie było. Nie było nikogo; zresztą całe osiedle sprawiało wrażenie wymarłego.

Po powrocie do domu wyłączył odkręcony na maksimum grzejnik. Klnąc na rozrzutność Leona, nosił omszałe brzozowe drewka. A potem zaparzył sobie herbaty, dolał do szklanki kieliszek koniaku i zaczął szukać zapałek.

Leon siedział na podłodze w swoim pokoju. Czerwone słońce, które plątało się jeszcze pomiędzy bezlistnymi gałęziami starej jabłoni, barwiło jego długie włosy na rudo, niby płomienie. Po jego policzkach, jak dziecku, ściekały łzy.

Dopiero po wypiciu drugiego kieliszka wódki przyznał się do wszystkiego:

- Ona ma kogoś… Wczoraj złożyła sprawę o rozwód.

Holger nawet nie próbował go pocieszać; wiedział przecież, że współczucie nic nie daje. Wiedział także, że tamta kobieta i tak do niego nie wróci, a jeśli nawet będzie próbowała, to powinien wyrzucić ją za drzwi, zanim odejdzie z następnym facetem… Nie powiedział mu jednak o tym, bo wiedział również, że każdy mężczyzna musi sam do tego dojrzeć. Poklepał go tylko po ramieniu i zaproponował, żeby poszli na stację benzynową po kolejną butelkę.

Pili w milczeniu i patrzyli, jak wygasłe drewno zamienia się w biały popiół, jak stygnie niebo i ziemia, jak umiera cały świat.

Holger zauważył go dopiero około południa, kiedy po śniadaniu wyszedł do ogrodu na papierosa. Leon wisiał na pasku pod jednym z drzew. Chłodny wiatr rozwiewał jego anielskie włosy. W niebo, jak ptaki szukające schronienia przed zimą, wzbijały się pierwsze samoloty. Z sąsiedniego domu słychać było lament starej Turczynki, która znowu nie mogła poradzić sobie z wnukami.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki