Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O filmie "Księga aniołów Józefa Chełmowskiego" z reżyserem Andrzejem Dudzińskim

Gabriela Pewińska
Niezwykły ogród mistrza Józefa funkcjonował na zasadzie: tam, za płotem jest wasz świat, z komórkami i komputerami, a tu jest mój, który urządziłem sobie po swojemu. Mogę was doń zaprosić, żebyście zobaczyli jak tu jest wspaniale
Niezwykły ogród mistrza Józefa funkcjonował na zasadzie: tam, za płotem jest wasz świat, z komórkami i komputerami, a tu jest mój, który urządziłem sobie po swojemu. Mogę was doń zaprosić, żebyście zobaczyli jak tu jest wspaniale A.Dudziński
Anioły to główny motyw twórczości Józefa Chełmowskiego z Brus. Film dokumentalny o tym artyście-samouku nakręcił Andrzej Dudziński.

W jednej ze scen Pana filmu kamera śledzi ogród Józefa Chełmowskiego z góry. To jakby świat widziany jego oczami. Z dystansu. Taki był. Nie znał się na komputerze, rzadko oglądał telewizję, nie miał telefonu komórkowego. Twierdził: "Kiedy życie idzie dalej, na nic się nie narzeka, można powiedzieć, że anioł jest blisko".
Anioły były integralną częścią jego świata. Mówił do kamery: "Świat oblega aniołami. Nie tylko każdy z nas ma swojego anioła stróża, jest jeszcze cała sfera aniołów, które są łącznikami między nami a Stwórcą. I to one pilnują porządku we wszechświecie". Wprowadził ich klasyfikację: jedno, dwu i trójskrzydłe. Usystematyzował…


Cały jego dom był w aniołach. Niebieskich, bo to był jego ulubiony kolor. Były w komórce, w szopie, ogrodzie. Na ganku, na płocie, na wszystkich gospodarskich dachach. W oknach, na drzewach. Trąbiły na całe Brusy.

Był odważny w tych sprawach. Tak jak potrafił na swój sposób zinterpretować teorię Kopernika - a nawet ją uzupełnić, tak i miał swoje zdanie na temat Apokalipsy świętego Jana i tych wartości, które od wieków wydają się niepod-ważalne. Bez lęku i kompleksów budował własną filozofię. W filmie pada zdanie, że Józef Chełmowski był artystą spełnionym i skończonym. Spełnionym, bo udało mu się zrealizować swoje marzenie, które rozpoczął, biorąc do ręki dłuto i pędzel, skończonym dlatego, że udało mu się w pełni opisać świat na swój własny sposób. Podjęcie prób zbudowania machiny do łapania żywiołów czy mięśniolotu podobnego wynalazkom Leonarda da Vinci pokazuje rozmach, z jakim podchodził do świata. I nie zależało mu, by go ludzie do końca zrozumieli. Najważniejsze było skonfrontować swoje własne wyobrażenia z rzeczywistością. Ten jego ogród funkcjonował na zasadzie: tam, za płotem jest wasz świat, z komórkami i komputerami, a tu jest mój, który urządziłem sobie po swojemu. Mogę was doń zaprosić, żebyście zobaczyli, jak tu jest wspaniale.

W tym swoim świecie zdawał się na Boży Komputer. Bo tylko w tym bożym, mawiał, widać, jak świat jest urządzony. Jak ktoś chce posłuchać śpiewu ptaków, to niech idzie na łąkę, a nie do sklepu.
Spotkanie z panem Józefem to była jedna z większych moich życiowych przygód. Dowiedziałem się o nim, realizując film o kapliczkach kaszubskich. Wyrzeźbił ich mnóstwo. Nie znaliśmy się. Zadzwoniłem do niego, spytałem, czy zgodzi się wystąpić przed kamerą. On jakby czekał na ten telefon. Bez ceregieli rzekł: "Jutro, o 10 rano, czekam". Nie interesowało go, czy mam czas. On miał właśnie wtedy. Pojechałem. Był październik, Józefowy ogród w niezwykłej poświacie. Beże, brązy, bajka… Poczułem, jakbym wszedł do filmu, i to nie do tego, który ja mam robić, ale do filmu, który już ktoś zrobił za mnie. W pracowni było wszystko, co związane jest z dziejami Brus Jaglji i z historią jego osobistego świata, dumnie prezentował mi patefon z tubą, na którym puścił piosenkę Marleny Dietrich. Pokazał mi też swoje księgi, m.in. Księgę Proroków spisaną na cienkich deseczkach. Czytał fragmenty tej i kilku innych ksiąg… Kolejne spotkania były podobne, ale więcej rozmawialiśmy. Rok później pan Józef wystąpił w innym moim filmie o rzeźbiarzach ziemi kaszubskiej. I wtedy pojawił się pomysł, aby zrobić dokument tylko o nim. On sam nie dowierzał, że taki film może powstać. Mówił, że różni przyjeżdżali, z telewizji niemieckich i francuskich, ale czy coś z tego powstało? Nie wiedział. Bez entuzjazmu rzekł tylko: No, chłopie, próbuj! No to spróbowałem. Spotykaliśmy się przez kolejne wiosny, lata, jesienie i zimy… Chciałem przybliżyć postać pana Józefa, by pokazać, że wystarczą kawałek drewna, trochę desek, farb, by stworzyć całe światy.

Rzeźbił kiedyś Matkę Boską Zielną. A że zima była, to by ją od śniegów ochronić, wstawił rzeźbę do stodoły. Stała tam, stała, a gdy ją wyniósł stamtąd, to się okazało, że cała zielona się zrobiła... Drzewo też podpowiada, kim chce być - tak mówił.

Mówił: Co wymyśli człowiek, to nie jest ważne, bo drzewo też mówi. Kiedyś go zapytałem: Jak pan dobiera tematy do swoich kapliczek, dlaczego tu Marta, a tam święty Antoni? Drzewo podpowiada - odparł. Ten film też nie wyszedł taki, jaki chciałem zrobić, nie dotarłem do wszystkich materiałów, zwłaszcza do zdjęć z przeszłości, ale i istoty tajemnicy rozumianej przez pana Józefa nie udało mi się do końca zgłębić.

To byłoby niemożliwe.
Był artystą interdyscyplinarnym, tworzył zwarty obraz świata, tłumacząc różne jego zawiłości, łącznie ze sprężynującymi i spiralnymi grawitacjami, łącznie z aniołami. Te tematy wracały podczas kolejnych rozmów. Za każdym razem pan Józef wszystko tłumaczył konsekwentnie, dopowiadając i uzupełniając tylko to, czego dowiedziałem się wcześniej.

Wiele razy wypytywałam go o anioły. Kiedyś uprzedził wszystkie moje głupie pytania i rzekł "Anioł je anioł". Jak chcę, mogę sobie najwyżej "Księgę Aniołów" - zresztą jego autorstwa - przeczytać. Tam jest wszystko: O czym anioły rozmawiają, jaka jest ich płeć. Napisał i o upadłych, i o tych z innych kultur, o anielskim życiu też. Był i rozdział - Anioły niewidzialne.
Józef nigdy nie odpowiadał na pytania. Zawsze mówił o tym, o czym to on chciał mówić. Taki był jego urok. Kiedy dyrektor bytowskiego muzeum dowiedział się, że chcę robić film o Józefie, był zadziwiony: Jak chce pan tego dokonać?!

W filmie jest mnóstwo Józefowych myśli: Do czego tak doskonałej istocie, jaką jest Bóg, potrzebny jest tak niedoskonały człowiek? Albo: Istnienie tajemnic - dla nich warto żyć. Czy: Codzienność martwi się o jutro. Mnie kiedyś spytał: Pani wie, dlaczego w snach nigdy nie pojawia się Pan Bóg?
Snom poświęcił cykl obrazów. Zresztą dopiero przy realizacji filmu odkryłem go jako wielkiego malarza. Pokazałem jego prace profesjonalnym malarzom, okazało się, jak wybitnym był artystą, jakie fenomenalne techniki stosował.

Z filmu dowiedziałam się, że sam robił farby. Z żółtek i twarogu na przykład.
Moja ciocia, będąc przewodnikiem, woziła do Józefa turystów. Także z zagranicy, którzy bez problemu się z nim dogadywali. Wśród gości był i profesor renomowanej szkoły plastycznej ze Szwajcarii. Zachwycał się kolorami, jakie tworzył Józef. Pan profesor nie mógł przyjechać na premierę filmu. Zapowiedział się na lato, choć wyznał, że nie potrafi sobie wyobrazić tego miejsca bez Józefa. I mnie było trudno. Po jego śmierci odwiedziłem to miejsce tylko raz. Żeby nakręcić ogród z góry. Tak jakby jego duch unosił się nad całym światem. Przyjechaliśmy z ekipą w lipcu, rok po jego śmierci, z dronem, który miał unieść do góry kamerę. Zrobiliśmy kilka prób technicznych. Pierwsze ujęcie nie udało się. W czasie drugiego dron spadł i się rozbił, łącznie z kamerą. Pomyśleliśmy, że to może Józefowe anioły nie chcą, by te rejony eksplorować. Któryś musiał skrzydełkiem machnąć… Żeby przestrzeń Józefa pozostała nienaruszona. Ale to dobrze, że anioły czuwają, bo to znaczy, że jest szansa, by stworzony przez niego świat, ten jego dom, ogród, pasieka, przetrwały. By zostały zachowane dla przyszłych pokoleń.

Wiedział Pan, że prowadził kronikę nadzwyczajnych śmierci?
Często pokazywał ją swoim gościom. Opisywał przypadki dziwnych śmierci wiele lat, ta księga nigdy nie była zamknięta.

Opisał tu, jak to przyjechała doń pewna pani, która zażyczyła sobie, by wyrzeźbił dla niej anioła śmierci. Nie za bardzo chciał to zrobić, ale ona nalegała. Więc się zgodził. Kupiła rzeźbę, a po trzech miesiącach zmarła.
Znam tę historię. Podobnie jak inne zapisane w kronice nazwiska. Ciarki przechodziły.

Zanotował Józef i to: w jednej rodzinie już trzecie pokolenie mężczyzn umiera w wieku 55 lat. Z różnych powodów. Umarł w tym wieku dziadek, ojciec. Niebawem 55 urodziny będzie obchodził syn. Siedzi i czeka, co się stanie. Józef był postacią zagadkową. Niby prosty człowiek, a Goethego, Schillera czytał w oryginale. Goethemu poświęcił jeden z ogrodowych uli. Pszczoły wylatują poecie z głowy.
Józef lubił wadzić się z Panem Bogiem. Wciąż miał z nim do pogadania. A propos owych poetów, to czasem opowiadał, jak jeden z nich lubił wypić, a drugi z kolei do kieliszka nie zaglądał wcale. Józef nie tylko znał ich twórczość, nie tylko sypał cytatami jak z rękawa, ale nawet śpiewał piosenki do tekstu Goethego. W filmie gra na organkach melodię napisaną do jego wiersza. Znał też łacinę. Był, można rzec, człowiekiem renesansu. Budował machiny i instrumenty muzyczne, którym nadawał własne nazwy: chrzęstoliść albo szumilas. Człowiek, który spełniał się na kilku płaszczyznach. One przenikały się. To było takie Józefowe.

Tylko codzienność go nie interesowała, mówił, że choć ciekawa, już nic w jego życie nie wnosi. Podawał przykład: Dwie kobiety się spotykają i gadają cały dzień o chorobach, że tu boli, że tu boli, a później ta bolączka mija i po co te gadki były? - kręcił głową. Co do języków, to niemiecki był mu bliski z urodzenia, ale angielskiego czy rosyjskiego nauczył się, pracując w kinie w latach 50. jako bileter. Dialogi z wyświetlanych filmów szybko zapadały w pamięć.

Nie wiedziałem o tym.

Ten człowiek miał w sobie tyle opowieści, a jednak wciąż zdarzają się takie, o których nie słyszeliśmy ani pan, ani ja.
Dużo czytał! I to bez okularów! Kiedyś wprowadził mnie do swojej pracowni malarskiej, z ogromnym stołem pod oknem. Na regale książki. Albumy z całego świata. Nawet australijskie dotyczące kultury aborygenów. Józef był wszystkiego ciekaw, miał potężną żądzę, by tajemnice świata poznać. Choć wiedział, że wszystkiego zgłębić się nie da. Ale, próbować warto.

Jak przesłanie dla następnych pokoleń brzmi jego znienacka wypowiedziane kiedyś zdanie: Lekkość dała mi ciężka praca.
Tego mi nigdy nie powiedział. Może inaczej rozmawiał z kobietami?

A może mówił to, co ktoś powinien był usłyszeć. Niezwykłą osoba jest też żona pana Józefa, Jadwiga. Duch tego domu. Na okrągło parzyła kawę, bo pan Józef wciąż przyjmował gości.
Towarzyszyła naszym rozmowom, szyjąc coś albo wyszywając. Była między nimi ogromna harmonia. Pani Jadwiga bardzo o niego dbała, stała na straży tak jego zdrowia, jak i twórczości. Byli wobec siebie uroczy. Małżeństwo z ponad 50-letnim stażem. Z niezmiennym szacunkiem i troską wobec siebie. Ale ogród sama kosiła, mówiła: Nie dałabym mu tknąć kosiarki, bo by mi ją jeszcze zepsuł!

Był stworzony do machiny do łapania żywiołów… Różnica między małżonkami jednak była. Pan Józef wyznał kiedyś: Nieraz gołębie tak głośno gruchają, bociany klekocą, dzięcioł stuka niemiłosiernie. Moja żona mówi, że one spać nie dają, a ja myślę, że to jest właśnie to! Realizacja filmu o Józefie coś w Panu zmieniła?

Kiedy przyjechałem do niego pierwszy raz, chciałem po prostu nakręcić film o twórcy ludowym. Im dłużej się z nim spotykałem, tym więcej było we mnie ciekawości jego świata. Józef stał się dla mnie ważny. Jako twórca szanuję jego sztukę, to, co robił. Jednak najważniejsza jest dla mnie jego moc. Potężna siła ducha. - Swoim życiem wciąż udowadniał, że nie ma rzeczy niemożliwych, nawet gdy wydają się absurdalne dla całego świata. Czasem przypominał mi van Gogha, z tą jego niezachwianą wiarą we własną twórczość. Mimo że na początku cały świat próbował ją odrzucić, on wciąż robił swoje. W panu Józefie piękna i budująca była chęć tworzenia. On nie gadał, po prostu robił. Był niezwykle pracowity. A to uniwersalny klucz do sukcesu. Dla innych twórców także.

Aż dziw, że go już nie ma, dobrze było o nim pomyśleć. Jeden z moich reportaży zakończyłam słowami: "Śpi długo. Mocnym snem. Jeszcze w życiu nie chorował". To było pokrzepiające.
Kiedy go pytałem, jak się czuje, był zdziwiony. Co to w ogóle za gadka? - obruszał się. Kiedy umarł, pierwsze, co pomyślałem: Jak to, przecież jeszcze nie skończyliśmy filmu! Przecież byliśmy umówieni! Wygląda na to, że nie zawsze można życie opowiedzieć do końca. Pan Józef powiedział kiedyś, że Kopernik nie skończył swojej teorii, zostawiając pole do działania innym, tym, którzy przyjdą później. Może i on sam zostawił kilka otwartych pytań, by poszukiwaniem odpowiedzi mogli się zająć inni?

[email protected]

Film "Księga aniołów Józefa Chełmowskiego" został zrealizowany przez Stowarzyszenie Społeczno-Artystyczne Kultywator. Produkcja: Katarzyna Sikora, scenariusz i reżyseria: Andrzej Dudziński, zdjęcia: Andrzej Dudziński, Dariusz Kula, Krzysztof Hilbrycht, animacje: Bartłomiej Wieloszewski, muzyka: Anna Haracz, opracowanie graficzne: Anna Molga, Marta Soboń. Film można zobaczyć na: YouTube.

Andrzej Dudziński
Pisarz, scenarzysta telewizyjny, reżyser filmów dokumentalnych, reporter. Jego dwie wielkie pasje: opisanie śladów polskich w Ameryce oraz Kaszuby. Dorobek: 14 opublikowanych książek oraz ponad 30 filmów dokumentalnych. Przez kilka lat pisał dialogi do serialu TVP1 "Klan".

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki