18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niech żyje bal. Historia Konwentu Polonia

Barbara Szczepuła
Konwentowicze przed kwaterą w Dorpacie 1912
Konwentowicze przed kwaterą w Dorpacie 1912 fot. arch. Konwentu Polonia
Na bal zaprosił nas filister Andrzej Kopeć. Na zaproszeniu napisano: "Czarna Kawa" odbędzie się na Politechnice Gdańskiej". Bal kojarzy się raczej z szampanem, niż z kawą, którą pija się na ogół o innych porach dnia i w innych okolicznościach. Okazuje się jednak, że taka właśnie jest tradycja Konwentu Polonia, a życie zgodne z tradycją, jak śpiewał Tewje Mleczarz ze "Skrzypka na dachu", jest najważniejsze.

Ważniejsze nawet od szczęścia córek! Śmiało się na niego powołuję, bo comiliton Piotr Pacynko przypomina mi, co mówił o Konwencie Polonia Paweł Jasienica, który zresztą do korporacji akademickiej na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie nie należał, podobnie jak jego kolega Czesław Miłosz. Lech Beynar, bo takie było prawdziwe nazwisko Jasienicy, skonstatował: "W spopularyzowanym dziś pojęciu każdy korporant musiał koniecznie uczestniczyć w burdach antysemickich... Członkowie Polonii nie mieszali się w te procedery. Zwyczajna rzecz, oni byli na to za dobrze wychowani". I chwała im za to, choć może dobre wychowanie nie było motywacją wystarczająco szlachetną.

Comiliton Pacynko dodaje, że w międzywojniu do Konwentu Polonia należeli, obok Polaków oczywiście, Litwini, Tatarzy, Karaimi, Rusini, Niemcy, a także osoby pochodzenia żydowskiego, choć - jak zastrzega się Pacynko - nie klasyfikowano członków Konwentu na podstawie pochodzenia czy wyznania. Ci studenci, którzy czuli się Polakami, mogli zostać przyjęci. Oczywiście pod warunkiem, że bliskie im były ideały takie jak: Ojczyzna, Nauka, Cnota i że dążyli do samorealizacji i samorozwoju. Korporant musiał być człowiekiem porządnym, o nieposzlakowanej opinii, kierującym się w życiu zasadami honoru.

Tradycja organizowania balów trwa od 1911 roku. Pierwszy bal Konwentu Polonia odbył się w Warszawie, a potem już balowano rokrocznie w hotelu George'a w Wilnie, bo Konwent Polonia związany był właśnie - jak już mówiliśmy - z Uniwersytetem Stefana Batorego. Od 1929 roku bale zaczęto nazywać "Czarną Kawą". Zapraszano na nie profesorów, ziemian, oficerów kawalerii, artystów i przedsiębiorców.

- Korzenie naszego Konwentu sięgają dalej w przeszłość - mówi mi comiliton Pacynko - aż do tradycji Filomatów i Filaretów. To ich ideały, po zamknięciu przez władze carskie wileńskiej uczelni, wcielili w życie polscy studenci uczęszczający na uniwersytet w Dorpacie zakładając w 1828 roku Konwent Polonia.

"Konwent to najstarsza polska korporacja akademicka. Jest organizacją męską, zrzesza studentów Polaków bez względu na ich wyznanie, czy pochodzenie etniczne. Jest organizacją apolityczną. Celem Konwentu Polonia jest wychowanie swoich członków w kierunkach: etycznym, naukowym, społecznym, samopomocowym i towarzyskim. Dewiza: "Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" oraz filareckie zawołanie: "Jedność większa od dwóch" (1>2) najlepiej charakteryzują Konwent, który jest rodziną najściślej więzami braterstwa i przyjaźni zespoloną" - piszą korporanci na swojej stronie internetowej.

Gdy profesor Henryk Krawczyk, rektor Politechniki Gdańskiej, zobaczył 1>2 jako element balowej dekoracji w auli swej uczelni, przestraszył się, że udostępnił salę na bal nieukom. Szybko jednak wyjaśniło się, o co właściwie chodzi. - Rzeczywiście, to twierdzenie w matematyce fałszywe, w życiu może być jak najbardziej prawdziwe - przyznał rektor.

***

Wodzirej zachęca do poloneza, który otwiera bal, a prowadzi go najstarszy filister z partnerką. Na parkiecie w holu gmachu głównego Politechniki Gdańskiej filistrzy, comilitoni, barwiarze, fuksy oraz zaproszeni przez nich goście ruszają do tańca, prowadząc swoje żony, narzeczone i kochanki. Wprawdzie w Konwencie Polonia, podobnie jak w innych korporacjach akademickich, obowiązuje ścisły kodeks postępowania, ale posiadanie kochanek nie jest zabronione. Comiliton Pacynko cofa jednak słowo "kochanka" jako niewłaściwe. Nawet rozmowy o konkretnych kobietach podczas spotkań korporantów przy piwie "na kwaterze" (tak nazywa się ich siedziba) w Sopocie, dozwolone nie są. Nie można rozmawiać także o polityce, ani na tematy religijne. Chodzi o to, żeby się nie poróżnić, bo ważna jest zgoda, zgoda, i jeszcze raz zgoda, bo wtedy - jak w "Zemście" - Bóg rękę poda.

Na balu też oczywiście nikt tematów politycznych nie porusza, by nie psuć sobie nastroju. Na szczęście można rozmawiać na tematy religijno-teologiczne, więc słyszę, jak siedzący niedaleko mnie przy stole znany pisarz rozprawia o świętym Augustynie. Mówi tak interesująco, że niektóre panie rezygnują z tańców i przysłuchują się jego wywodom.

Korporanci przyodziani we fraki i smokingi, ich partnerki w długich sukniach z wielkimi dekoltami suną z gracją po parkiecie, wszyscy bowiem albo biorą, albo ukończyli lekcje tańca, bo co to za korporant, który tańczyć nie umie? Obciach po prostu. Jeśli któraś z pań nie może wypatrzeć partnera, a dzieje się tak czasem podczas kotylionowego walca, kiedy to trzeba odnaleźć swoją parę (w tym roku były to tytuły filmów do których należało dopasować reżysera, mnie przypadł zacny - Robert Altman), czuwający nad całą imprezą olderman, czyli wychowawca fuksów, daje znak jednemu czy drugiemu wychowankowi i już staje fuks przed damą i do tańca prosi, nie patrząc ani na wiek ani na urodę, bo chodzi o to, by wszyscy się dobrze bawili. Także starsze panie. Między sobą fuksi nazywają to wprawdzie - zgodnie z przedwojenna tradycją - "obracaniem szafy", ale z obowiązku wywiązują się znakomicie, tańczą dobrze i starają się prowadzić miłą konwersację.

Ktoś opowiada mi o ciężkim życiu fuksa przed wojną. Nie mógł na bal przyprowadzić partnerki, chyba tylko w drodze wyjątku, za zgodą comilitona. Nie mógł tańczyć z tą samą panią dwa razy pod rząd. Ale sytuacja nie była beznadziejna, na balu bowiem bywały także dorodne córki ziemian, profesorów, przemysłowców, a wszystkie rwały się do tańca. Dla panien z dobrych domów była to doskonała okazja do promocji i wiele znajomości zawartych na balach kończyło się małżeństwami.

Olderman dyrygował nie tylko fuksami. Nawet comilitona mógł prosić o obtańczenie pani, która nie miała towarzysza do tańca i "podpierała ściany". Ale zdarzały się przypadki, że i comilitona ponosił temperament. Kiedyś jeden z nich porwał panią filistrową i ruszył w tan jeszcze przed polonezem otwierającym bal, podczas strojenia instrumentów przez orkiestrę! Został oczywiście surowo ukarany.

Przerywamy rozmowę, bo korporanci wznoszą toasty.
- Hej, użyjmy żywota! Wszak żyjem tylko raz, niechaj ta czara złota nie próżno wabi nas… - jak śpiewali ich pradziadowie, Filareci i Filomaci.

***

Filister Kopeć opowiada mi o reaktywacji Korporacji Polonia w roku 1998. Oczywiście w PRL o korporacjach oficjalnie się nie mówiło, jeśli już, to źle, zaś Andrzej Kopeć Korporacją Polonia przesiąkł od maleńkości.

- Dla mnie - wspomina - wojna skończyła się w 1947 roku, gdy mój ojciec, Bohdan Kopeć wrócił z łagru. Był lekarzem, absolwentem Uniwersytetu Stefana Batorego, korporantem Konwentu Polonia, dowódcą plutonu w 2 wileńskiej brygadzie Armii Krajowej. Siedział w obozie w Riazaniu razem z "generałem Wilkiem", pułkownikiem Aleksandrem Krzyżanowskim.

Andrzej z matką w 1945 roku przyjechał z Wilna do Chełmży, gdzie mama, także lekarka, dostała pracę w przychodni. Wśród rzeczy męża, które przywiozła z Wilna, były także jego pamiątki z Korporacji Polonia. Amarantowy dekiel czyli czapka z białym i błękitnym otokiem bardzo się małemu synkowi podobał. Śpiewała mu korporacyjne piosenki i opowiadała o tatusiu. Sama do korporacji oczywiście nie należała, ale jako żona filistra bywała na "czarnych kawach", "jajeczkach", "rybkach" i innych imprezach organizowanych dla całej korporacyjnej rodziny.

Pewnego dnia rano, a był już rok 1947, Jędruś obudził się i zobaczył, że na łóżku mamy siedzi jakiś obcy mężczyzna i ją całuje. To był ojciec.

Gdy więc inżynier Andrzej Kopeć usłyszał w 1998 roku, że reaktywuje się Konwent Polonia, z miejsca się włączył. Żyło wtedy jeszcze sześciu przedwojennych filistrów, którzy postanowili, że do Konwentu mogą przystąpić synowie przedwojennych korporantów. Tak oto Andrzej Kopeć znalazł się w tym znakomitym gronie.

- To był mój obowiązek ze względu na pamięć moich przodków! - deklaruje. Oprócz Bohdana Kopcia, do Konwentu Polonia należeli jeszcze stryj Andrzeja, Józef Kopeć i wuj Włodzimierz Toczyłowski.

- W ubiegłym roku nasza korporacyjna rodzina powiększyła się o ośmioro dzieci - mówi comiliton Pacynko. - Niestety jest wśród nich tylko jeden chłopiec. - I opowiada, że korporanci uczestniczą w ślubach kolegów, ze sztandarem, w deklach i bandach, bardzo uroczyście, wszyscy radośni, że rodzina się powiększa. Zaraz po ślubie państwo młodzi jadą na kwaterę konwentu, gdzie wpisują się do księgi (panna młoda po raz pierwszy podpisuje się nazwiskiem męża) i wypijają lampkę szampana. Dopiero potem można pojechać na wesele.

***

W rytm oldskulowych melodii (które niekoniecznie muszą podobać się fuksom, ale filistrzy mają swoje prawa), pary wirują na parkiecie. A my, popijając czarną kawę rozmawiamy o nieżyjącym już Bolesławie Skawińskim, którego wnuk Michał Bucar, obecnie filister, został pierwszym powojennym oldermanem Konwentu Polonia.

Pan Skawiński był jednym z tych sześciu przedwojennych filistrów, którzy w 1998 roku reaktywowali Konwent Polonia. Poznałam go kilkanaście lat temu, reportaż o jego niezwykłym życiu zamieściłam w swojej książce "Kod Heweliusza". Podczas wojny był porucznikiem 4. Pułku Ułanów Zaniemeńskich. Za kampanię wrześniową odznaczono go Krzyżem Walecznych. Był potem jeńcem oflagu II C w Woldenbergu, po wojnie walczył z narzuconą Polsce władzą w organizacji Wolność Niezawisłość jako komendant okręgowy WiN w Wągrowcu. Na koniec został przerzucony do Sopotu. I tę działalność Bolesława Skawińskiego w WiN opisałam.

***

Mija północ. Bal się rozkręca. Na parkiecie coraz więcej fuksów, coraz mniej filistrów. Jeden z fuksów nuci:
Oldermanie, oldermanie, oldermanie drogi nasz
Porzuć próżne wymyślanie, bo wszak byczych fuksów masz.
Czasem smutna bywa chwila, gdy moresów wlepisz sześć…
Lecz nam każdy jednak sprzyja, bo fuks dba o swoją cześć.
Wszak gdy schlany fuks-nieboże, znaleźć pragnie domek swój
Nawet Bóg mu dopomoże: złotych gwiazd rozsypie rój.
W sercu czuła tkwi dziewczyna, w garści rapier, w drugiej dzban,
Niechaj tryśnie strumień wina, vivat fuksów wolny stan!

***

Konwent Polonia
Konwent Polonia powstał w maju 1828 roku. Studenci Polacy w Dorpacie byli już wcześniej. Kolega Mickiewicza, Jacek Jeżowski, w listach z 20 maja 1820 roku wspomina o "możliwości rozpoczęcia korespondencji z Wrocławiem i Dorpatem", co wskazuje, że filareci mieli kontakt z członkami ruchu korporacyjnego. Po represjach Nowosilcowa z 1823 roku studenci polscy powoli zaczęli opuszczać Wilno. Mieli mały wybór: Warszawa lub Dorpat, jedyne na ten czas ośrodki akademickie na terytorium carskiej Rosji i Królestwa Polskiego. Warszawę bojkotowano ze względu na wykładowy język rosyjski, często wybierano Dorpat. Studenci lub ich potomkowie (syn Tomasza Zana), należący do tajnych stowarzyszeń, w tym Filomatów i Filaretów, zgodnie z ustnym przekazem, stworzyli polską korporację w Dorpacie, czyli Konwent Polonia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki