Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie karmić trolla, czyli o internetowych chuliganach

Paweł Durkiewicz
Jedno jest pewne: mimo kar lub środków zapobiegawczych od trollów nie uwolnimy się raczej nigdy
Jedno jest pewne: mimo kar lub środków zapobiegawczych od trollów nie uwolnimy się raczej nigdy rys. b. Brosz
Pośród wielu nowych patologii społecznych, jakie nawiedziły świat wraz z rozwojem internetu, zjawisko trollingu z pozoru nie wydaje się specjalnie groźne. Codziennie wywołuje jednak irytację, zgorszenie i całą gamę innych złych emocji. Skąd się wzięli internetowi chuligani, na czym polega ich działalność i jak z nimi postępować? - zastanawia się Paweł Durkiewicz

Jeszcze do niedawna słowo "troll" kojarzyło się wyłącznie z wątpliwej urody stworami, obecnymi w mitach skandynawskich czy trylogii Tolkiena. Dziś, w zdominowanej przez internet rzeczywistości XXI w., mianem trolla określa się osobę jak najbardziej rzeczywistą, choć uzewnętrzniającą się tylko w wirtualnym świecie. Mowa o prowokatorach i szydercach, którzy w coraz większej liczbie grasują w globalnej sieci i za pomocą różnych środków doprowadzają do szału innych użytkowników forów dyskusyjnych, portali społecznościowych czy też zwykłych stron WWW.

Samo określenie "troll" nie jest wcale zaczerpnięte ze świata fantasy, lecz z... rybołówstwa. Wywodzi się ono bowiem z angielskiego wyrażenia trolling for fish, oznaczającego metodę połowu polegającą na ciągnięciu wędką przynęty imitującej ruch małej ryby. Prowokuje to rybę drapieżną do ataku, a co za tym idzie - połknięcia haczyka.

Powyższy opis niemal idealnie obrazuje mechanizm działania trollingu. Osoba prowokująca - czyli nasz troll - najpierw rzuca przynętę. Może to być złośliwy komentarz na forum dyskusyjnym bądź też obsceniczne zdjęcie lub filmik o podobnym charakterze zamieszczony na Facebooku. Popularnym narzędziem stał się też w ostatnich latach tzw. mem, czyli kombinacja zwracającej uwagę fotografii z krótkim i kąśliwym podpisem.

Ważna jest wyrazistość przekazu - im bardziej obrazoburcza, drażniąca i złośliwa treść, tym lepszy efekt uzyskuje. Gdy gruba ryba - czyli Bogu ducha winny internauta - połknie haczyk i zareaguje na prowokację, jest już praktycznie "po zawodach". Szybko wywiązuje się ognista polemika prowadząca donikąd - skala zdenerwowania sprowokowanego jest wprost proporcjonalna do uciechy, jaką odczuwa troll. Na mniej lub bardziej dosadne uwagi internetowy łobuz odpowiada kolejnymi szyderstwami. Standardowo trwa to do momentu, w którym podpuszczony internauta machnie ręką i zakończy awanturę poddaniem się.

Troll może wtedy świętować swoje małe zwycięstwo.

Granice padły już dawno

Sama definicja zjawiska i "suche" modus operandi internetowego trolla wyglądają jeszcze dość niewinnie w porównaniu z praktyką, czyli przykładami z polskiej sieci. Amatorzy trollingu nie znają bowiem żadnych świętości, a jakikolwiek instynkt samozachowawczy jest im obcy. Oglądając ich wytwory, można czasem ulec wrażeniu, że osoby te posiadły fachową wiedzę o najbardziej wrażliwych punktach ludzkiej psychiki. Wiedzę, z której nader chętnie korzystają.

I tak trolle każdego dnia obrażają niekwestionowane autorytety, szydzą z powszechnie podzielanych wartości, a nawet bez skrupułów obśmiewają niepełnosprawnych lub dzieci z zespołem Downa.

Największy "plon" zbierają ostatnio produkcje szkalujące Jana Pawła II. Twórcy licznych filmików i fotomontaży w niezbyt finezyjny sposób sugerują, że polski Papież był pedofilem i gwałcicielem. Nietrudno się domyśleć, jak wyglądają reakcje internautów przypadkowo natrafiających na te materiały.

W zeszłym roku pod jednym z filmików obrażających Papieża zdenerwowany użytkownik serwisu YouTube zamieścił długi, krytyczny i mocno emocjonalny komentarz, rozpoczynający się od słów: "no i ja się pytam człowieku dumny ty jesteś z siebie zdajesz sobie sprawę z tego co robisz? masz ty wogóle rozum i godnośc człowieka?" (pisownia oryginalna).

Jak można było się spodziewać, interwencja zbulwersowanego użytkownika przyniosła odwrotny skutek. Komentarz został wyśmiany na wszystkie możliwe sposoby, a słowa "Rozum i godność człowieka" w hermetycznym języku polskich trolli stały się klasykiem, hasłem oznaczającym owoc udanej prowokacji. Po niedługim czasie pojawił się nawet kolejny filmik, na którym słowa manifestu przeciw obrażaniu Papieża wyśpiewywane są przez syntezator mowy do wtóru muzyki.

Niewybredne żarty z Jana Pawła II zwróciły jednak uwagę nie tylko szeregowych internautów, lecz również polityków, szczególnie tych z prawego skrzydła. Niemal rok temu senator PiS Marek Martynowski złożył do płockiej prokuratury zawiadomienie o obrazie uczuć religijnych, jednak umorzyła ona postępowanie, tłumacząc to faktem, że osoba polskiego Papieża "nie jest przedmiotem czci religijnej". Z decyzją prokuratorów nie mógł się pogodzić ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

- Błogosławiony Jan Paweł II jest przedmiotem kultu. Atakowanie zmarłego Papieża to atakowanie Kościoła - grzmiał duchowny.
Zaangażowanie rządzących i kościelnych nadal nie zrobiły na trollach żadnego wrażenia, wręcz przeciwnie - nadal decydują się na coraz śmielsze formy kpin. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że próby wyciągnięcia konsekwencji wobec internetowych obrazoburców są niczym innym jak walką z wiatrakami. Mimo wciąż pojawiających się skarg i zgłoszeń do administratorów Facebooka i YouTube sytuacja się nie zmienia. Gdy jeden materiał zostaje usunięty, szybko pojawiają się kolejne.

Troll jak Joker

Dr Wiesław Baryła ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej nie uważa trollingu za zupełnie nowy rodzaj patologii.
- To zjawisko jest zwyczajnym wandalizmem zaadaptowanym do nowych realiów, w których dobrodziejstwa internetu są dostępne niemal dla każdego. Dlaczego trolle dopuszczają się tego, czego się dopuszczają? Najprościej można powiedzieć: dlatego że mogą. Globalna sieć stwarza im duże pole do popisów, dlatego z niego korzystają.

Naukowiec zaznacza jednak, że psychologia jako dziedzina nauki nie odniosła się jeszcze do fenomenu trollingu. I najprawdopodobniej jeszcze długo się nie odniesie. - Aby poznać psychologiczne podłoże działalności tych ludzi, należałoby ich dokładnie przebadać, i to w dużej liczbie. A to jest bardzo trudne, żeby nie powiedzieć: niemożliwe. Nie sądzę, aby jakikolwiek troll zechciał się wcielić w rolę królika doświadczalnego - mówi.

Z oglądania rozmaitych wytworów internetowych trolli wyłania się obraz ludzi mocno zaangażowanych w swoją działalność, nieraz bardzo inteligentnych, a przede wszystkim - pozbawionych skrupułów moralnych.

- Wiadomo już od dawna, że poczucie anonimowości - a taką może wytwarzać internet - powoduje w zachowaniu człowieka rodzaj rozhamowania, czyli wewnętrznego przyzwolenia na robienie rzeczy, których w normalnej sytuacji byśmy nie robili. Co motywuje do działania standardowego trolla? Powiedziałbym, że kluczowa jest tu wzmożona potrzeba poczucia kontroli. Trolling niewątpliwie pozwala tym osobom ją zaspokoić - ocenia dr Baryła. - Oczywiście ta droga nie prowadzi do niczego dobrego i należy ją uznać za patologiczną. Znanym ze świata popkultury modelem dla takiego procesu jest tu postać Jokera z komiksów o Batmanie, który zaspokaja swoją potrzebę sprawowania kontroli poprzez sadystyczną przemoc - dodaje psycholog.

Mimo że znaczna większość osób korzystających z internetu traktuje trolling jako plagę, którą powinno się tępić, są również osoby patrzące na to zjawisko z zupełnie innego punktu widzenia. Obrońcy trolli (a wbrew pozorom jest ich cała masa) podkreślają, że cały proceder w gruncie rzeczy nie robi nikomu krzywdy. Sprawdza jedynie, jaki dystans do siebie i swoich poglądów mają internauci. A samych twórców prowokujących materiałów hołdują mianem "arystokracji internetu".

Prowokując np. żartami z Jana Pawła II, trolle chcą rzekomo w przewrotny sposób zwrócić uwagę na infantylność i hipokryzję części polskich katolików, którzy tak naprawdę nie interesują się w ogóle jego naukami i przesłaniem. Świadczyć o tym mają komentarze najbardziej krewkich użytkowników serwisu YouTube, którzy jak deklarują - autorów szyderczych filmów najchętniej udusiliby gołymi rękami.

- Nie uważam tego za argument. Poważna dyskusja nigdy nie polega na irytowaniu drugiej strony. Określanie trollingu mianem prowokacji intelektualnej czy też formy sztuki artystycznej to zdecydowane nadużycie - ocenia Wiesław Baryła.

Walczyć czy wzruszyć ramionami?

Czym więc jest trolling? Poważną patologią społeczną, która niczym mutujący wirus z upływem czasu będzie przybierać coraz groźniejsze formy, czy też może symboliczną ceną, jaką płacimy za wolność słowa i korzyści płynące z internetu? Sprawa jest szczególnie skomplikowana przy omawianiu kwestii karania tego typu zachowań. Nie ulega wątpliwości, że bezkarność internetowych łobuzów budzi w nas wewnętrzny sprzeciw. Jest jednak druga strona medalu - gdy na ekranach naszych telewizorów widzimy płonącą ambasadę USA, zaatakowaną w odpowiedzi na antyislamski filmik na YouTube, zaczynamy z powrotem tęsknić za łagodniejszymi realiami naszej cywilizacji, w której wspomniana wolność słowa jest jedną z fundamentalnych wartości, a za najgłupszy nawet żart nie grozi nam nic poważnego, poza krzywym wzrokiem otoczenia i... własnym wstydem.

- Co robić z trollingiem? Na pewno nie powinniśmy go tolerować, nie ulega wątpliwości, że trolle powinni być piętnowani. Najlepszą reakcją na ich występki w internecie byłoby z kolei bezpowrotne wyrzucenie danego osobnika z forum, portalu społecznościowego czy listy dyskusyjnej, na której robi bałagan. Tego rodzaju kara wydaje się odpowiednio dolegliwa, a jednocześnie w większości wypadków jest możliwa do wykonania pod względem technicznym - kończy dr Baryła.

Jedno jest pewne: mimo kar lub środków zapobiegawczych od trollów nie uwolnimy się raczej nigdy. Wniosek z tego prosty: najlepiej zacisnąć zęby i na prowokacje w ogóle nie reagować. W przeciwnym wypadku szybko... połkniemy haczyk.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki