Nie tylko dlatego, że w połowie kadencji stawia się przed koniecznością wyboru ludzi, którzy szli do parlamentu, nie wiedząc, że będą musieli pozbyć się swych firm i wszelkich tytułów własności. To nie jest fair. Ale oczywiście "fair" to nie jest słowo, które w polityce ma znaczenie.
Liderzy PO chcą, by posłowie i senatorowie byli poza wszelkimi podejrzeniami. By nikt nie mógł ich posądzić, że działają we własnym interesie. Piękna idea! Tyle tylko, że trzeba postawić pytanie, w czyim interesie działają parlamentarzyści będący nauczycielami, lekarzami, adwokatami. Czy oni przypadkiem nie lobbują na rzecz swoich środowisk, instytucji, interesów? Czy ten ich interes nie jest bardziej sprzeczny z interesem utrzymującego ich podatnika niż interes prywatnego przedsiębiorcy?
Oczywiście, naganne jest załatwianie swoich indywidualnych, prywatnych interesów pod płaszczykiem ochrony interesu publicznego. Tu nie ma dyskusji. Tylko jak tego uniknąć? W końcu, nie możemy o tym zapominać: wybieramy naszych reprezentantów po to, by reprezentowali nie tylko interesy wszystkich, ale właśnie interesy grupowe, regionalne, lokalne, branżowe. Dlatego parlamenty są liczne i składają się z przedstawicieli najróżniejszych środowisk.
Wiem, że na sprawy można popatrzeć też inaczej. Można założyć, że w parlamencie powinni zasiadać tylko posłowie - politycy zawodowi, których dochody będą pochodzić jedynie z diet i innych uposażeń przysługujących tej grupie.
Dobry pomysł. Ale skoro mają być oni wybierani, to przecież musi być ich więcej niż 560. A co z tymi, którzy w danych wyborach przegrają, ale będą chcieli startować w następnych? Muszą przecież z czegoś żyć, gdzieś się zatrudnić, prowadzić własne interesy. A ci, co zrezygnują po którejś kadencji?
Też gdzieś pójdą do roboty i muszą z góry przewidzieć gdzie. Przygotować sobie miejsce. No i czy ci wszyscy ludzie nie będą uwikłani w jakieś rozgrywki i kalkulacje biznesowo-finansowe?
Ja bardziej się boję ludzi, którzy potrafią żyć wyłącznie z polityki, jak np. Jarosław Kaczyński czy Julia Pitera, niż osób, które potrafią jednak zarobić poza tą sferą. Co nie znaczy, że popieram korupcję.
Dość powszechne mniemanie, że w Polsce za pieniądze wszystko można załatwić, nie jest chyba dalekie od prawdy. Prawdy bardzo smutnej. Większość z nas już wie, że tej choroby nie da się wyleczyć metodami pana Ziobry ani tymi preferowanymi przez CBA. Ta ostatnia instytucja bawi się w improwizowanie sytuacji korupcjogennych, tak jakby mało było tych realnie istniejących. Ja to nawet rozumiem - łatwiej jest rozwiązać zadanie, które samemu się ułoży, niż takie, jakie układają inni. Robi się śmiesznie, gdy nawet te pierwsze przerastają zdolności autorów. Trzeba zatem szukać innych środków zaradczych i zapobiegawczych.
Z tym, że gdzieś musi być granica pomiędzy absurdem a zdrowym rozsądkiem. To, że senator Misiak zrobił w parlamencie coś "pożytecznego" dla swojej firmy, nie oznacza jeszcze, że wszyscy posiadacze przedsiębiorstw lub udziałów w firmach są do niego podobni. To nie fakt posiadania czegoś jest powodem nadużyć, ale brak przejrzystości parlamentarnych procedur. I niechlujstwo parlamentarnej legislacji.
Styk biznesu i polityki jest pełen zasadzek, ale nie ma idealnego rozwiązania pozwalającego na ich uniknięcie. Nie ma prostych rozwiązań w tej materii. Prosty to jest cep. Dobre narzędzie, ale trudne do wykorzystania przy skomplikowanych sprawach. Można nim jedynie walić. Z reguły na oślep.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?