Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Meksykanin w Gdyni, czyli co ty tu robisz, człowieku?

Gabriela Pewińska
Jorge z żoną Joanną i córeczką Różą
Jorge z żoną Joanną i córeczką Różą T. Bołt
Pochodzi z Guadalajary w Meksyku. Do Polski przyjechał trzy lata temu. Za polską żoną. Z zawodu architekt, mieszka w Gdyni, w Gdańsku uczy Polaków języka hiszpańskiego. W cyklu "W oczach innych" Jorge Real opowiada Gabrieli Pewińskiej, co wspólnego mają ze sobą Polacy i Meksykanie i skąd się wzięła ta słynna polska nostalgia.

Skąd Pan się tu wziął?
Mam polską żonę. Poznaliśmy się w Niemczech. Studiowaliśmy razem. Ja - architekturę i pedagogikę, ona inżynierię wodną.

Jest w Trójmieście jeszcze jakieś polsko-meksykańskie małżeństwo?

Znamy jedną parę, ale na pewno jest ich więcej. Myślę, że mimo wszystko jest coś, co łączy Meksykanów i Polaków.

Niby co?
Choćby religia. Kultura katolicka.

Coś jeszcze? Temperament?
Raczej nie, ale i Meksykanie i Polacy są ciekawi świata, otwarci.

Publikujemy tylko 5 proc. treści. Resztę, 95 proc. przeczytasz po zalogowaniu się.

Coś Pan wiedział o Polsce, zanim Pan tu przyjechał?
Żona wierzyła, że będę zachwycony, zapewniała, że wasz kraj jest wyjątkowy. Bardzo chciała, by to Sopot stał się naszym miejscem do życia.

Bał się Pan tego życia tutaj?
Mieszkałem już w tylu krajach na świecie, że nawet Polska nie mogła mnie zadziwić.

Łatwo było się przystosować?

Jako architekt długo nie mogłem znaleźć pracy. Ale pewnego dnia dostałem propozycję ze szkoły językowej Prestige Lingua, by uczyć tam hiszpańskiego. I to był strzał w dziesiątkę! W biurze architektonicznym nie zarabiałbym więcej. Poza tym jako obcokrajowiec nie mógłbym założyć w Polsce własnej firmy, to znaczy może nawet bym mógł, ale to wymagałoby tyle zachodu, tylu papierów, załatwiania, że pewnie poległbym na tej urzędowej drodze. Wystarczą mi coroczne spotkania związane z przedłużaniem mojej karty pobytu.

Jaki jest główny problem Polaków, Pana zdaniem?
Kiedy uczyłem się polskiego, uważnie przysłuchiwałem się, o czym ludzie rozmawiają, jadąc kolejką albo autobusem. Na pierwszym miejscu zawsze była pogoda. Chociaż jak tak sobie teraz myślę, to w Meksyku też na okrągło gadamy o pogodzie.

Narzekacie na pogodę?
Nieustannie. Że za gorąco.

O czym jeszcze Polacy rozmawiają w autobusie?

O tym, ile zarabiają i dlaczego tak mało. O podatkach, że za duże. Ale najchętniej narzekają na zdrowie, na lekarzy. Interesują ich też polityczne i towarzyskie skandale.

A Meksykanie, oprócz pogody, na co narzekają?
Na władzę i skandale polityczne. Widzi pani, jacy jesteśmy podobni? Co za różnica, żyć w Polsce czy Meksyku?

Co było dla Pana najtrudniejsze, gdy przyjechał Pan tutaj?
Ta bariera, którą Polacy tworzą w codziennych kontaktach. Nie można tak po prostu do kogoś podejść w kawiarni i pogadać. Na początku tak się zachowywałem. Patrzyli na mnie jak na wariata. Tego dystansu wciąż się uczę.

Przez te trzy lata pobytu tutaj stał się Pan trochę bardziej nasz, polski?
Polska rodzinność. To jest coś pięknego! Już wrosłem w to. Te wszystkie rodzinne spotkania, święta, ta niewyobrażalna bliskość, coś takiego macie chyba tylko wy. Bardzo mnie to wzrusza.

Pana kraj, w naszych wyobrażeniach jest tak radosny, kolorowy, pełen muzyki... Jak się Pan bez tego obywa?

Polska nie jest ani szara, ani smutna. Raczej sentymentalna, zamyślona. Ale w znacznej mierze to jednak wina pogody. Naprawdę! Pierwszy polski film, który oglądałem, to "Dekalog" Kieślowskiego. Była tam scena, która utkwiła mi w pamięci. Bloki i mgła... Bohater tego odcinka też miał "blokową" urodę. Trochę oderwany od życia, ubrany na czarno, w depresji.

Meksykanie mają tyle słońca, że raczej nie wpadają w depresję.
Ale przeprowadzono niedawno badanie naukowe, które mówi o tym, że jeśli jacyś ludzie narażeni są na słońce przez 365 dni w roku, to nie ma to najlepszego wpływu na ich psychikę. Nie depresja, ale jej odwrotność. Chorobliwa euforia.

Wieczne życie w zachwycie też bywa męczące?
Będąc wciąż podekscytowanym, trudno funkcjonować normalnie. Rozładowujemy ten entuzjazm, grając na gitarze, tańcząc. Chodzi o to, by tej energii nie stracić, by ją wykorzystać.

Inaczej też rozwiązujecie konflikty. Bardziej energicznie, rzekłabym...

To stereotypy. Tak samo jak ten, że jako Meksykanin muszę chodzić po Gdyni w sombrero i śpiewać "siesta maniana". Kiedyś gość sprawdzający bilety w kolejce SKM spojrzał na moje dokumenty i zadziwiony pyta: Pan z Meksyku? Co ty tu robisz, człowieku?! Zwariowałeś?! Tak masz fajnie w swoim kraju! No to ja mu odpowiadam: Tutaj też jest fajnie... Nie mogłem go przekonać. Nie chciał nawet słuchać.

Lubi Pan polską muzykę?

Tylko klasyczną. Zwłaszcza Chopina. Pierwszą płytę z jego kompozycjami dostałem od koleżanki mojej teściowej, pod choinkę. Dziś mam Chopina całą kolekcję. Z polskich filmów jednak Kieślowski. "Trzy kolory". No może jeszcze Smarzowski z tym swoim "Weselem". "Wesele"...
Tak wygląda świat z punktu widzenia Polaka. I tylko Polaka. To było bardzo ciekawe doświadczenie, obejrzeć ten film. Ale zupełnie abstrakcyjne. Polskie kino... Niezbędne, by zrozumieć polską mentalność. Tę waszą nostalgię.

Te uporczywe powroty do przeszłości?
To wina polskiej szkoły. Siedzicie w historii po uszy. Żyjecie na okrągło tym, co było. Atmosferę podsycają media. Żeby pojąć, co wam w duszy gra, wystarczy czasem poczytać codzienną prasę. Rozmawiając z Polakiem, trudno zrozumieć, co myśli. Nawet nie wiem, czy Polak sam siebie dobrze rozumie.

Co przeniósłby Pan z Meksyku do Gdyni?
Nic.

Jak to nic? Nic by nam się meksykańskiego nie przydało? Wasza euforia? Chociaż pewnie też ją, w jakimś sensie, mamy.
(śmiech) Macie, ale inną.

Czyli jaką?
Po prostu inną. Nie do opisania. Nie do pojęcia. Poza tym wasze podejście do życia, ta spontaniczność, jak obserwuję, jest inna u mieszkańców dużych miast, inna u tych z małych miasteczek. Warszawiacy umieją wszędzie się wepchnąć, są przebojowi, odważni, umieją kombinować. Ja to rozumiem. Takie jest życie. Polacy potrafią walczyć o swoje.

Dlaczego zakochał się Pan w Joannie? Bo była blondynką?

Po pierwsze, jest niezwykle inteligentna. Poza tym, nie wiem, czy Pani wie, ale Polki są bardzo piękne...

Coś mi się obiło o uszy...
Ja kogoś takiego jak Asia szukałem całe życie. Choć nie bardzo ją chyba rozumiałem na początku, była taka inna, tajemnicza. Ale i ona mnie nie mogła rozgryźć. Na przykład tego, że gdy szliśmy chodnikiem, to ja zawsze od strony ulicy, albo że przepuszczałem ją pierwszą w drzwiach, całowałem w rękę. Prosiła, bym tego nie robił, że to niepotrzebne. Ale potem jej się spodobało.

Myślałam, że to tylko Polacy całują kobiety w rękę.
Meksykanie też, choć akurat moje pokolenie rzadko.

Współczesna architektura Gdyni podoba się Panu?
Wiele jest ciekawych miejsc. Szczególnie zachwyca mnie stocznia.

A bloki malowane na różowo, żółto i pomarańczowo też się Panu podobają? Taki trochę "meksykański" styl... (śmiech)

Może to jakiś eksperyment?

Nie, to taki styl.

Podobne kolory inaczej jednak grają w przestrzeni, gdzie jest słońce, światło...

A Pan na jaki kolor pomalowałby polskie bloki?
Na pewno nie na szary. Poeksperymentowałbym bardziej z fakturą, rodzajem materiału, nie z kolorem.

A co Pana najbardziej zachwyca w Polsce? Coś, bez czego już nie mógłby Pan żyć. Może kuchnia?
Raczej nie. Ale jest coś innego. Mieszkać w Sopocie oznacza chodzić na plażę, kiedy ma się na to ochotę. To spokój. Wolność. Wiadomości z mojego kraju nie są, jak pani pewnie wie, zbyt optymistyczne. Tam trudno o spokój. Jednak zawsze gdzieś może być gorzej, prawda?

A co z tą polską kuchnią? Nie opowiada Panu?
Lubię, ale do waszej kuchni trzeba mieć mocny żołądek.

A ja myślałam, że to do meksykańskiej trzeba mieć końskie zdrowie. Chili, fasola...

Ja nie używam chili. A z tą fasolą to mit. Jeśli już, to kaktusy.

Joanna przyrządza kaktusy?

W Polsce jadalnych kaktusów nie ma.

Szkoda. Ostatnie słowo należy do Pana.
Polacy... Spotkało mnie od nich przez te trzy lata wiele dobrego. Myślę, że przyjdzie kiedyś taki czas w moim życiu, że będę mógł im się odwdzięczyć za tę życzliwość, całe dobro, które otrzymuję od nich codziennie, niemal na każdym kroku...

Możesz wiedzieć więcej!Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki