Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Męczeństwo Doroty N.

Dariusz Szreter
Sobota, 13 marca 2010

Ta sprawa woła o pomstę do nieba. I to z co najmniej trzech powodów.
Po pierwsze, dlatego, że w ogóle do niej doszło. Uznanie obrazy uczuć religijnych za przestępstwo jest nie tyle nawet anachronizmem, co zachwaszczeniem systemu prawnego. Zakaz nawoływania do nienawiści na tle religijnym i poniżania kogokolwiek ze względu na wyznawaną wiarę wystarczyłby, moim zdaniem, w zupełności. Chroni on bowiem człowieka, jego godność i prawo do równoprawnego miejsca w społeczeństwie. Natomiast ochrona "uczuć religijnych" jest kategorią subiektywną. W skrajnym przypadku można sobie wyobrazić sytuację, w której ktoś uznaje, że jego uczucia są obrażane przez wszystkich, którzy wierzą w coś innego, niż on. Oczywiście w sądzie nie miałby szans, ale podstawy do uruchomienia machiny prawnej w takiej sytuacji teoretycznie są. Zresztą i w przypadku "Pasji" Nieznalskiej można znaleźć zarówno takich katolików, których ona obraża, jak i takich, którzy nie czują się nią dotknięci.

Po drugie - długość procesu. Oznaczało to dziewięć lat ciągania po sądach, medialnego zgiełku, narażania się na zaczepki przeciwników i - jeśli wierzyć słowom Nieznalskiej - nieformalnego zakazu wystawiania jej prac do większości publicznych galerii. Niezależnie od wyroku uniewinniającego, nikt nie będzie mógł powiedzieć, że w Polsce można bezkarnie igrać z uczuciami religijnymi obrońców krzyża.

Jest w tym jeszcze jeden aspekt. Nieznalska została niejako "przykuta" do swojej młodzieńczej pracy. "Pasja" jest w gruncie rzeczy, w swojej wymowie artystycznej, dziełem nijakim, banalnym. Przekazuje niby jakąś myśl, ale lichutką, naciąganą, w dodatku w wątpliwej estetycznie formie. Gdyby, tak jak na to zasługuje, ta praca przeszła bez echa, artystka miałaby szansę to sobie przemyśleć, sięgnąć po nowe idee, wypracować nowe środki wyrazu. Albo uznać, że jej na nic lepszego na tym polu nie stać i zająć się uprawą ogródka, marketingiem, gastronomią albo co tam jeszcze potrafi. Czyniąc z "Pasji" przedmiot procesu, siłą rzeczy zmuszono Nieznalską by poświęciła dziewięć lat na obronę czegoś, co obronić się nie da.
Po trzecie - wyrok. Deklarowałem na wstępie, że uważam, iż w ogóle nie powinno dojść nawet nie do oskarżenia, ale w ogóle do samej jego możliwości. Jeśli jednak przepisy chronią "uczucia religijne", sąd powinien być konsekwentny. Tu uznał, że intencją artystki nie było obrażanie. Z całym szacunkiem dla autorytetu i doświadczenia sądu, wydaje się to sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. Pani Nieznalska, choć w momencie, gdy przygotowywała "Pasję" była wprawdzie osobą młodą, ledwie dwudziestoparoletnią, jednak nie spadła tu z kosmosu. Żyjąc w Polsce, kraju, gdzie dominuje obyczajowość konserwatywna, a katolicyzm zajmuje szczególne miejsce w życiu publicznym, powinna zdawać sobie sprawę, że to, co robi ociera się o profanację. A jeśli nie ona to jej starsi i bardziej doświadczeni promotorzy. Intencją tego "dzieła" jest bez wątpienia prowokacja.

Można więc powiedzieć, że w pewnym sensie sama się o to prosiła w tym kontekście prawno-społecznym. Robienie teraz wielkich oczu niewiniątka i przytakiwanie temu przez sąd, trąci nieco hipokryzją.

Nawiasem mówiąc usprawiedliwianie intencji Nieznalskiej przez sąd szerszym, czy też pełnym kontekstem jej pracy wydaje się wyjątkowo ryzykowne intelektualnie. Męskie genitalia pokazane na krzyżu to fakt historyczny. Opaska na biodrach ukrzyżowanego Chrystusa w chrześcijańskiej ikonografii to przecież tylko sprawa artystyczno-obyczajowej konwencji. Rzymscy żołdacy w Jerozolimie w I wieku n.e. z cała pewnością nie bawiliby się w podobne subtelności. Natomiast porównanie męczeństwa pierwszych chrześcijan z "torturami" jakie zadają sobie współcześni mężczyźni rzeźbiący sylwetkę w siłowniach - to dopiero trąci nadużyciem.

I wreszcie wskazanie w orzeczeniu sądu na negatywną rolę mediów, które jakoby zdeformowały przekaz, wywołując u pozywających Nieznalską działaczy LPR, niesłuszne przekonanie, że ich uczucia zostały obrażone. Jestem jak najbardziej za odpowiedzialnością mediów za słowo, obraz i dźwięk. Ale tłumaczenie meandrów sztuki współczesnej widzom, z których (wedle różnych badań) od 40 do 80 proc. nie rozumie prostego przekazu w wiadomościach, jest zadaniem niewykonalnym. Co innego, gdyby udowodnić redakcji celowe zafałszowanie treści wymowy dzieła.

A swoją drogą, skoro - wedle sądu - to telewizja jest winna za ten cały ambaras, to może teraz Nieznalska powinna ją pozwać w rewanżu?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki