18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Masońskie tajemnice czyli dzieje gdańskiego wolnomularstwa

Dorota Abramowicz
dr. Krzysztof Dowgiałło
dr. Krzysztof Dowgiałło P. Świderski
Ilu ich było, gdzie się spotykali, co się stało z ich majątkiem i czy w ostatnich latach wrócili do Gdańska? Z historykiem badającym dzieje gdańskiego wolnomularstwa dr. Krzysztofem Dowgiałło rozmawia Dorota Abramowicz

Gdańsk zwany jest stolicą wolności i solidarności. Czy można nazwać Gdańsk także stolicą masonerii?
Na pewno pod koniec XVIII i w XIX wieku Gdańsk był najbardziej wolnomularskim miastem niemieckim. Do około dwudziestu lóż wolnomularskich (nie licząc lóż parawolnomularskich, np. lóż kobiecych) należało dwa procent mieszkańców miasta, czyli ponad 5 tysięcy osób. W tym sensie jest stolicą.

Zna Pan wszystkie gdańskie siedziby lóż masońskich?
Nie można podawać miejsc, gdzie mieściły się loże, bo lud się wzburza. Pozostańmy przy nazwiskach, i to najlepiej osób z XVIII i XIX wieku.

Lud się wzburza?
Nie tak dawno, bo w latach 90. XX wieku, tzw. lud anonimowo niszczył m.in. ornamenty - symbole kielni, dłuta, trójkąta - na terenie Wrzeszcza. Istnieje w społeczeństwie silna niechęć do masonerii, wspomagana przez głosy dochodzące z prawej strony sceny politycznej. Istnienie wolnomularstwa tłumaczy wiele spiskowych teorii dziejów.

Nie jest to chyba tajemnica?
Można powiedzieć, że pod ko-niec lat 30. XX wieku w Wolnym Mieście było osiem lóż masońskich - po jednej w Sopocie i w Oliwie i sześć w samym Gdańsku. Najważniejsze, przy ul. Sadowej, Nowe Ogrody, Aksamitnej (dziś tam stoi przedszkole), zostały zniszczone w czasie wojny. Nie ma też budynku przy Bramie Oliwskiej, siedziby loży żydowskiej. W Domu Angielskim, przy ul. Chleb-nickiej mieściła się loża "Łańcuch nad Wisłą", ale nie ma już śladów wyposażenia. I mamy jeszcze kamienicę przy ul. Ogarnej, zbudowaną dla loży "Gedania 3". Może jednak lepiej skoncentrujmy się na czasach, gdy grupa gdańszczan postanowiła zorganizować się w połowie XVIII wieku. W 1751 r. Karl Ernst Zuter założył lożę "Zu den drei Beiwagen", a w 1763 r. Christop Heinrich Schroeder założył "Zu den drei sternen", zwaną później "Eugenia".

Kim byli pierwsi gdańscy wolnomularze?
Była to grupa zamożnych obywateli, powątpiewających w metafizyczne podstawy chrześcijaństwa, próbujących inaczej je zinterpretować. Można ich nazwać oświeconymi wolnomyślicielami. Kilkadziesiąt lat później ich następcy mieli już duże wpływy w gdańskim magistracie. W latach 1815-1918 w Niemczech członkowie lóż wolnomularskich zajmowali najwyższe stanowiska w administracji. Można wymienić kilka najważniejszych kierunków ich działalności: przede wszystkim finanse, wojsko, działalność społeczna i polityka. Większość koncentrowała się na polityce lokalnej. Na podstawie XIX-wiecznego spisu gdańskich wolnomularzy można wysnuć wniosek, że ich celem było opanowanie władz miejskich.

Mają więc rację ci, którzy sugerują, że celem masonerii było zdobycie władzy?
Ważne było przestrzeganie zasady, że każdy wolnomularz musi pomagać drugiemu wolnomularzowi. To przeniesienie zasad ewangelicznych do stowarzyszenia. Tak więc gdańscy masoni wspierali się wzajemnie. Równocześnie jednak loże wprowadziły do miasta nowy styl życia. Masoni wynajmowali parowiec, by wraz z rodzinami udać się z wycieczką na Hel, organizowali spacery całymi rodzinami. Wcześniej uprawianie sportu zarezerwowane było dla szlachty, od lat 70. XIX w. np. pływanie stało się rozrywką mieszczaństwa. Propagowali styl życia blisko natury. Ich wyróżnikiem stało się także korzystanie z dóbr kultury - chodzili na koncerty, występy śpiewaków.

Kto mógł dostąpić tajemnej wiedzy?
W prawdziwych lożach, w przeciwieństwie do np. stowarzyszeń okultystycznych, często mylonych z wolnomularstwem, obowiązywały ścisłe kryteria. Podstawowe stopnie inicjacji masońskiej to uczeń, czeladnik i mistrz. W każdej loży musiało być co najmniej siedmiu Mistrzów Krzesła, czyli wyższej rangi. Kolejny warunek - loża nie mogła istnieć bez siedziby - "świątyni", gdzie dokonywano inicjacji, a do której wejście prowadziło przez rytualną Salę Zawiłych Kroków. Do bractwa przyjmowano jedynie mężczyzn. Warunkiem było ukończenie 21 roku życia i, zgodnie z konstytucją Andersona z 1723 r., dobre zdrowie fizyczne i psychiczne. Wolnomularstwo czerpało wiele z reguł Kościoła. Podobne wymogi obowiązują przy wyświęcaniu księży.

Czy przyjmowano tylko członków gdańskiej elity?
Masoneria skupiała zarówno wielkich właścicieli ziemskich, jak i zwykłych oficerów lub nauczycieli. Natrafiłem też na jednego kamerdynera, ale był to kamerdyner samego księcia Radziwiłła. Można było ich nazwać elitą. Bycie masonem nie było tanim przedsięwzięciem. Oprócz drogiego stroju, konieczności sprawienia sobie szabli inkrustowanej szlachetnymi kamieniami, trzeba było wpłacać składkę od 5 do ok. 15 dukatów rocznie. Była to równowartość 300-400 gramów złota. Niezła sumka.
Zwłaszcza jeśli pomnożymy ją przez pięc tysięcy członków. Co wolnomularze robili z pieniędzmi?
Na pewno trzeba było utrzymać siedzibę loży, a nie były to skromne obiekty. Część pieniędzy trafiała do zaufanych banków, inwestowano je.

Koniec I wojny światowej, Gdańsk staje się Wolnym Miastem. Zmienia to jakoś status stolicy masonerii?
Nie było dużych zmian. Wolnomularzy za to nie ubyło - stanowili oni 2,3 proc. dorosłej ludności Gdańska. Pojawiły się wśród członków polskie nazwiska, ale to nie znaczy, że osoby te przyznawały się do narodowości polskiej. Nie można zapomnieć, że masoneria była wówczas siłą popierającą Republikę Weimarską, a polska inteligencja reprezentowała silne nastawienie narodowościowe.

Ciosem dla gdańskich masonów było dojście do władzy Hitlera. III Rzesza zakazała działalności wszelkich lóż...
Idee wolnomularskie zakładają, że człowiek ma prawo do poszukiwania drogi metafizycznej, teologicznej według własnego rozumu i poczucia duchowej oryginalności. Opiera się to na wolności. Nazizm tymczasem mówił - jeden naród, jeden wódz, jedne Niemcy. Już od lat 20. Gdańsk był zainfekowany partiami masowymi, działali tu komuniści, socjaliści, naziści, w ich kierunku patrzyli młodzi. W tej sytuacji doszło do starzenia się masonerii, co nie zmieniło faktu, że wolnomularze zachowali bardzo duże wpływy w administracji, stowarzyszeniach społecznych, w radach nadzorczych stoczni oraz w Kościele ewangelickim. Ewangelicy, w przeciwieństwie do katolików, nie stawiali wiernym warunku - albo wolnomularstwo, albo przynależność do Kościoła.

Co stało się po zakazie wprowadzonym przez nazistów?
Loże oficjalnie rozwiązano w połowie lat 30. Mam jednak informacje, że niektórzy ich członkowie spotykali się w Gdańsku prywatnie już po wojnie, do końca lat 40. Była to jednak inna ranga spotkań. Mamy bowiem do czynienia z organizacją par exellence religijną, dla której siedziba loży jest odpowiednikiem Świątyni Salomona. A tych siedzib już nie było.

Naziści zarekwirowali ogromny majątek gdańskiej masonerii?
Nie. Pieniądze zniknęły przed wprowadzeniem zakazu działalności.

Co się z nimi stało?
Nie wiem.

Wokół masonerii unosi się duch Wielkiej Tajemnicy, podkreślany przez powieści Dona Browna czy też filmy w rodzaju "Skarbu narodów". Ile w tym prawdy? Ile sekretów do odkrycia?
Prawdy niewiele. Historia wolnomularstwa jest bardzo ciekawa, ale z innych względów. To stowarzyszenie powstałe w okresie kapitalizmu, zrzeszające osoby skłonne do ryzyka, chcące się wzbogacić, działające na własną rękę. Do tego dochodzi alchemia - jedno ze źródeł wolnomularstwa. Poszukiwanie wiecznej młodości, zagadka nieśmiertelności, badanie niezwykłych własności minerałów. Zajmowały się tym największe umysły w historii, chociażby Newton czy Aleksander VI Borgia. I teraz, w czasie rozwoju kapitalizmu, rodzi się stowarzyszenie zrzeszające ludzi, którzy chcą równocześnie bogacić się i poszukiwać wartości, możliwości zmiany życia, i nie chcą w tych poszukiwaniach być sami. A tajemnica? Jeden z profesorów Uniwersytetu Gdańskiego otrzymał przed dwoma laty bardzo cenną przesyłkę z loży "Eugenia pod Ukoronowanym Lwem", powołanej do życia w czerwcu 1775 roku i teoretycznie działającej do 1935 roku. Były to najcenniejsze dla historyków dokumenty personalne dawnych członków loży. Nie wiem, w jaki sposób zostały przechowane i kto je przesłał.

Co jeszcze jest do odkrycia w Gdańsku?
Jedną z najważniejszych tajemnic jest to, czy masoni w ostatnich latach wrócili do Gdańska.

A dlaczego mieliby wracać?
Ich obecność wiąże się z potęgą ekonomiczną i prestiżem politycznym. Mówi się np. że Bruksela być może została stolicą Unii Europejskiej tylko dlatego, że na przełomie lat 40. i 50. XX w. działała tam bardzo silna loża masońska.

I teraz z sentymentu do dawnej stolicy...
Nie z sentymentu. To kwestia geografii geopolitycznej. Gdańsk leży pośrodku Europy - w linii wschód-zachód między Petersburgiem a Hamburgiem, w linii północ-południe między Półwyspem Skandynawskim a Bałkanami. Z metafizycznego punktu widzenia, a taki przecież reprezentowany jest przez masonów, ten środek kontynentu ma ogromne znaczenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki